– Takie rzeczy zostaw policji. Ona właśnie od tego jest. – Takie oto słowa powitały mnie, kiedy tylko przyleciałam w swoich nowych super hiper butach odrzutowych na wskazane przez Starka miejsce.
Jak się okazało, był to plac zabaw, który o tak późnej godzinie wyglądał dość przerażająco. Zwłaszcza ze Spider-Manem siedzącym na drabinkach i Iron Manem unoszącym się przed nim w powietrzu.
Pierwszy raz widziałam, jak ktoś, kim nie jestem ja, dostaje opieprz od Tony'ego. Pewnie by mnie to ucieszyło, gdyby nie to, że tym kimś był Peter.
– O, nareszcie jesteś – powiedział Stark.
– Te buty są trudniejsze do opanowania, niż sądziłam. Wpadłam w płot, a potem w drzewo – zaczęłam się żalić. Podejrzewałam, że wciąż mam liście we włosach. Peter odwrócił się i spojrzał na mnie zaskoczony. Nie ma to jak dobre wejście. – Po co miałam tu przyjść?
– Chciałem zadać jedno pytanie. A mianowicie: dlaczego pan Parker wylądował w jeziorze, goniąc jakiegoś przemytnika? – zadał pytanie Tony, patrząc na mnie oczekująco.
Zmarszczyłam brwi.
– To chyba nie mnie powinieneś o to pytać – zauważyłam. Wtedy dostrzegłam, że Peter ociekał wodą. Najwidoczniej urządził sobie imprezę nad jeziorkiem i przez przypadek do niego wpadł. Normalka.
– Och, dokładnie ciebie. Dlaczego był tutaj, zamiast jak normalny nastolatek, na imprezie?
– Nie jestem jego niańką – burknęłam, machając ręką w kierunku mokrego Spider-Mana. – Sam zakazałeś mi się z nim widywać, zapomniałeś?
Tony wpatrywał się we mnie przez dłuższą chwilę. Znaczy, tak podejrzewałam, bo wciąż miał odwróconą głowę zbroi w moją stronę.
– To chyba był błąd – mruknął.
– I przyleciałeś tutaj z Arabii Saudyjskiej czy innej Australii, żeby powiedzieć, że to był błąd? – Skrzyżowałam ramiona na piersi.
– Nie jestem tutaj. – Maska uniosła się, ukazując pusty skafander. Świetnie. Tony daje nam opieprz z drugiego krańca świata. – Co nie zmienia faktu, że...
– Że? – spytałam, mając szczerą nadzieję, że Stark przeprosi za swoje zachowanie.
– Że nie powinniście pakować się w kłopoty. Lisa mówiła mi o handlarzach z niespotykaną do tej pory bronią. Jak już mówiłem, powinniście zostawić to policji, a nie spotykać się po kryjomu w szkolnych salach, żeby obgadać strategię.
Wiedziałam, że w końcu się o tym dowie.
– To nie do końca tak, proszę pana... – zaczął Peter.
W tym momencie kompletnie się wyłączyłam. Nie wierzę, że Tony wysłał tutaj swoją zbroję, tylko po to, by porozmawiać. Przecież kilka minut temu do mnie zadzwonił. Mógł załatwić to przez telefon!
Ponownie skupiłam się na rozmowie, kiedy strój Petera był już suchy, a głowa skafandra ponownie odwróciła się do mnie.
– Masz go pilnować, jasne Allison? Oboje macie nawet nie zbliżać się do handlarzy. Nie są na tyle niebezpieczni, żeby musiało wkroczyć Avengers. Przed nimi jest jeszcze wiele innych służb, które zajmują się takimi handlarzami.
Spojrzałam przelotnie na Petera. Po jego wzroku od razu mogłam stwierdzić, że po pierwsze: jest nieźle poirytowany, a może nawet zawiedziony i wściekły na Starka, oraz po drugie: nie wspomnimy mu o kolcu, który wbił się w moją szyję. Nie, ci handlarze w ogóle nie byli niebezpieczni. Wcale.
CZYTASZ
Nie udawaj kujonie | Peter Parker
FanficᏢᎪᎡᎢ ᏫNᎬ & ᎢᎳᏫ Pomiędzy ratowaniem świata, spaniem, jedzeniem i problemami z nieznośnym pająkiem mam kilka minut przerwy dziennie. Ten czas zainwestowałam w opisanie wam mojej historii. Wejdź, a się przekonasz - moje życie jest skomplikowane, lecz n...