Żyję.
Obudziłam się w wielkiej komnacie, w której przeważał kolor zielony. Przeciągnęłam się i usiadłam, zapadając się w miękkiej pościeli. Przetarłam zmęczone oczy i niezadowolona stanęłam bosymi stopami na lodowatej podłodze. Miałam na sobie ohydne czarne ciuchy.
Na Ziemi mogłam nosić tylko te obrzydliwe ubrania. Jakim cudem przetrwałam tam tyle lat?
Zaczęłam się rozciągać, jednocześnie przyglądając się ciemnym meblom. Bóg Kłamstw stawiał raczej na chłodny wystrój. Gdybym miała opisać to pomieszczenie jednym słowem, na pewno nie użyłabym słowa przytulny. W pewnym momencie po komnacie rozszedł się cichy dźwięk otwieranych drzwi. Po chwili do środka weszła służka o długich, rudych włosach.
- Przepraszam, że przeszkadzam panienko, ale Książę Loki kazał mi pomóc panience przygotować się do śniadania - wyszeptała, utkwiwszy wzrok w podłodze. Nie uszło mojej uwadze, że dziewczyna drżała. Czyżby się mnie bała? Skinęłam głową, uśmiechając się lekko.
Loki jest taki uroczy. Zawsze się o mnie troszczy.
Służka pomogła mi ubrać się w długą, zieloną suknię. Potem zaplotła moje włosy, uważając, by nie przekrzywić diademu na mojej głowie. Był ze srebra, a na środku znajdował się jasnozielony błyszczący kamień.
Stanęłam przed lustrem i przyjrzałam się swojemu odbiciu. Na szyi wciąż widoczne były ślady palców Bucky'iego. Siniaki były ciemnofioletowe i na pewno nie znikną przez następne kilka dni. Nadal nie wiem dlaczego zgodziłam się na walkę z nim.
- Allie - usłyszałam za sobą głęboki głos.
Odwróciłam się i wbiłam wzrok w zielone tęczówki Boga Kłamstw.
- Jak wyglądam? - okręciłam się wokół własnej osi, uśmiechając się szeroko
- Jak królowa - wyszeptał i podszedł do mnie. Położył ręce na moich biodrach i nachylił się, omiatając ciepłym oddechem moją twarz. Po moim ciele przebiegł dreszcz . - Wynocha - warknął do służki, której po sekundzie już nie było.
Kiedy tylko zamknęły się za nią drzwi, Loki przyparł mnie do ściany i namiętnie pocałował. Oddałam pocałunek z równą mocą i zarzuciłam ręce na jego szyję, przyciągając go bliżej siebie.
Ta magiczna chwila trwałaby dłużej, gdyby mężczyzna nie odsunął się ode mnie. Oparł swoje czoło o moje, patrząc mi głęboko w oczy. Na Odyna, jak ja go kocham.
- Musimy iść - powiedział, oddychając ciężko.
Skinęłam głową i ruszyliśmy do sali, w której miał odbyć się posiłek. Byłam strasznie podekscytowana. Gdybym nie miała na sobie niewygodnych butów, pewnie biegałabym wkoło jak szalona. Jedyne co mi pozostało to podziwianie tego całego piękna. Korytarze były bogato zdobione Wszystko było tutaj zrobione ze złota. Trudno było skupić wzrok na jednej rzeczy, bo zaraz zachwycała mnie druga.
Po kilku minutach znaleźliśmy się przed wykonanymi ze złota drzwiami, przy których stali dwaj strażnicy.
- Dasz sobie radę - Loki uśmiechnął się pokrzepiająco i ścisnął moją dłoń. Odwzajemniłam gest w chwili, gdy wrota się otworzyły.
Miałam teraz poznać rodziców mojego ukochanego. Od ich opinii zależało moje życie tutaj.
Uniosłam dumnie głowę i weszliśmy do pomieszczenia.
W środku przy długim stole siedział Odyn, Frigga, Sif i Thor. Pierwszą trójkę rozpoznałam z opowieści Lokiego.
- Allie?! - wykrzyknął Thor i gwałtownie wstał, a jego krzesło upadło z hukiem na podłogę.
CZYTASZ
Nie udawaj kujonie | Peter Parker
FanfictionᏢᎪᎡᎢ ᏫNᎬ & ᎢᎳᏫ Pomiędzy ratowaniem świata, spaniem, jedzeniem i problemami z nieznośnym pająkiem mam kilka minut przerwy dziennie. Ten czas zainwestowałam w opisanie wam mojej historii. Wejdź, a się przekonasz - moje życie jest skomplikowane, lecz n...