Parker pojawił się w wieży następnego dnia. I następnego. I następnego.
Za każdym razem próbował ze mną pogadać, ale ja nie ułatwiałam mu sprawy i go ignorowałam.
Przecież się na to nie zgadzałam! Powiedziałam tylko, że może spróbować... Ale to kompletnie co innego.
Jednak ten głupek nadal się nie poddawał i chciał zdobyć moją sympatię. Na swój sposób było to nawet urocze.***
Weszłam do laboratorium z jeszcze wilgotnymi włosami. Minęło kilka tygodni, od kiedy Parker postanowił zostać moim przyjacielem. Codziennie przychodził o tej samej godzinie, a ja codziennie uciekałam, gdy tylko się pojawił.
- Cooooo robiiiiisz? - spytałam, opierając głowę na ręce i patrząc na skupioną Lisę.
- Dopracowuję twój strój. Tak, nadal. Wcześniejsze próby były dość... nieudane - skrzywiła się na ostatnie słowo, ale nie oderwała wzroku od swojego projektu.
Drzwi otworzyły się gwałtownie i do środka wszedł Parker. Rzucił plecak gdzieś przy wejściu i podszedł do nas.
- Hej Lisa - powiedział, patrząc na jej wynalazek.
- Cześć Peter - uśmiechnęła się do niego.
- Hej Allison - zwrócił się do mnie, a w jego oczach błysnęła ta sama, nudna nadzieja.
- Pa - mruknęłam, wstając z krzesła.
Nie zrobiłam nawet kroku w stronę drzwi, gdy usłyszałam jakiś dziwny dźwięk. Choć chciałam się ruszyć, nie mogłam nic zrobić.
Spojrzałam na moją rękę, która nadal spoczywała na blacie stołu roboczego Lisy. Dłoń pokryta była czymś białym i lepkim. Pajęczyna.
- Cholera świetnie - warknęłam, próbując wyswobodzić rękę.
- Nie radzę - powiedział brunet, gdy chciałam dotknąć substancji wolną ręką. - Druga też się przyklei.
Syknęłam coś niezrozumiałego i posłałam mu mordercze spojrzenie. Parker tylko uśmiechnął się, jakby właśnie przechytrzył diabła.
- Kiedy to paskudztwo się rozpuści? - na moje pytanie Lisa uniosła wzrok i zachichotała, nawet nie próbując mi pomóc.
- Za kilkanaście... godzin - przewróciłam oczami.
Chłopak jak gdyby nigdy nic rozsiadł się na krześle naprzeciwko mnie, oparł głowę o złożone ręce i wbił we mnie wzrok.
- Teraz chociaż możemy porozmawiać. Ostatnio szybko znikałaś i nie mieliśmy okazji się bliżej poznać, Allison - on ewidentnie miał ubaw z sytuacji, w której się znalazłam.
- No wiesz, czasem tak bywa, że ludzie są zajęci i mają ważne sprawy - zgromiłam go spojrzeniem. Jeszcze raz uważnie przyjrzałam się sieci. - Z czego ona jest zrobiona?
Parker zaczął coś tłumaczyć, ale nie mogłam sobie tego wyobrazić, więc wolną ręką wzięłam jakąś kartkę i długopis i rozrysowałam to co mówił.
Popatrzyłam na moją notatkę.
- Ale wiesz, że nie musiałeś sobie tego tak utrudniać? - zmarszczyłam brwi.
- Jak utrudniać? - Nie wiem jakim cudem, ale dosłownie po chwili Parker siedział obok mnie i przyglądał się moim zapiskom.
- Widzisz to? - podkreśliłam jeden z pierwiastków. - Dodałeś go dwa razy. Niepotrzebnie. Przez to dłużej się nie rozpuszcza, ale jest słabsza. Nie osiągnąłeś maksimum zdolności - wzięłam jeszcze trzy pierwiastki w kółko.
CZYTASZ
Nie udawaj kujonie | Peter Parker
Fiksi PenggemarᏢᎪᎡᎢ ᏫNᎬ & ᎢᎳᏫ Pomiędzy ratowaniem świata, spaniem, jedzeniem i problemami z nieznośnym pająkiem mam kilka minut przerwy dziennie. Ten czas zainwestowałam w opisanie wam mojej historii. Wejdź, a się przekonasz - moje życie jest skomplikowane, lecz n...