[32] Jesteś taki słaby

1.5K 75 89
                                    

Z okazji świąt, dłuższy rozdzialik. Do zobaczenia niedługo i wesołych świąt <3

Przez całe pięć godzin, które dzisiaj przepracowałam, ani razu nie zbliżyłam się do loży VIP-ów. Tak jak chciał Vito. Tak jak nie chciała Natasha. Tak jak sama nie chciałam.

Manewrowałam między stolikami z tacą pełną drinków. W ciągu jednego dnia nachodziłam się tam i z powrotem więcej razy niż w przeciągu całego życia w Stark Tower z mojego pokoju do lodówki. Nie żartuję. Równie dobrze mogłabym chodzić tak z zamkniętymi oczami i nie wpadłabym na żadne krzesło. Ale wolałam tego nie sprawdzać z tacą w rękach.

Matilda stanęła przy barze i zagadnęła barmana, którego imienia wciąż nie potrafiłam zapamiętać i coś do niego powiedziała, nim zdążyłam usłyszeć. Nie, żebym interesowała się cudzymi sprawami. Położyłam tacę na blat i usiadłam na jednym z taboretów. Matilda uśmiechnęła się promiennie i pochyliła do mnie przez blat, niemal płaszcząc w ten sposób swój obfity biust. Cóż, tego w życiu jej akurat nie zazdrościłam, ale najwyraźniej właśnie to pozwalało jej pozostać w Secret Chamber.

– Widziałaś? – Skinęła głową w stronę loży VIP-ów, więc spojrzałam przez ramię na część czerwonej kanapy, którą było stąd widać.

Można powiedzieć, że Secret Chamber było... wypasione i ekstrawaganckie. Nie wiedziałam jak inaczej opisać to, jak wyglądał ten niby zwyczajny bar.

Jak powszechnie wiadomo, nie był to zwykły bar. Byle kto nie byłby w stanie nawet postawić tutaj stopy przez ochroniarzy stojących przy drzwiach i pilnujących porządku. Często wyprowadzali też pijanych klientów, czego im współczułam, bo zdarzało się, że ich garnitury nie były zbyt czyste.

Secret Chamber było po prostu dla ludzi z pieniędzmi. Masz pieniądze i szukasz miejsca, gdzie chciałbyś załatwić interesy, kupić narkotyki albo sprzedać duszę diabłu? Oto idealne miejsce. To, co się tutaj działo, nigdy nie wychodziło poza ściany budynku.

Ci, którzy chcieli zorganizować jakieś spotkanie, rezerwowali lożę dla VIP-ów na parterze. Były to krzesła lub kanapa oddzielona od reszty lokalu cienkimi ściankami i kurtyną. Jednak ci, którzy pragnęli większej prywatności, lub robili interesy z Vladimirem, Vito albo Ritą, zapraszani byli do tej prawdziwej loży dla VIP-ów.

Tam słowo luksus krzyczało niemal z każdego przedmiotu, który się tam znajdował. Przy schodach prowadzących na piętro stał ochroniarz, a przez to, że u góry nie było ścian, można było dostrzec obitą czerwoną skórą kanapę.

Bar ustawiono specjalnie w miejscu, gdzie barman byłby w stanie zobaczyć uniesioną rękę kogoś siedzącego w loży, co miało oznaczać, że chcą się czegoś napić.

Właśnie teraz jedna z osób uniosła dłoń i po kilku sekundach ją opuściła.

– Byłam tam kilka minut temu. – Matilda musiała pochylić się do mnie jeszcze bardziej, żeby przekrzyczeć muzykę, która grała dzisiaj głośniej. Domyślam się, że to przez obecność Vladimira. – Najwidoczniej atmosfera musi być niezwykle napięta, skoro tak bardzo się pieklą.

– Biedny Vito – powiedziałam do siebie. Wyobraziłam sobie jak siedzi naprzeciwko wuja, sztywnego niczym kij od miotły i stara się jakoś uratować kolejną z dziewczyn.

– Idź zanieść im drinki – rozkazała Matilda, a mnie zatkało. Jeszcze nigdy nie użyła wobec mnie takiego tonu.

– A to nie ty ich wcześniej obsługiwałaś? – spytałam cicho, starając się uniknąć spotkania z Vladimirem. Rano byłam na nie nastawiona, ale teraz wiedziałam, że to nie byłby odpowiedni moment.

Nie udawaj kujonie | Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz