Bardzo dziękuję wam za ponad 50 tysięcy wyświetleń. Nigdy nie sądziłam, że zajdziemy tak daleko... <3
Przybycie Thanosa nie zostało zasygnalizowane przez fanfary, fajerwerki, czy inny czerwony dywan. Po prostu. Nie było go, PUF, i już był.
Ukrywałam się za kupą gruzu, obserwując go z daleka. Przymknęłam oczy, marząc o tym, by wypruć mu flaki. Kto normalny chce zdobyć najniebezpieczniejsze kamienie we wszechświecie, żeby zabić połowę istnień?! Mało ma miejsca? Nie chcę nic mówić, ale jak schudnie, to się zmieści... Chociaż i bez tego da radę. Na Alasce na przykład. O, znam taką dziurę, która prowadzi do wnętrza Ziemi. Pójdzie tam, odpocznie, może opali trochę tę fioletową skórę...
– No tak – odezwał się Doktor Strange, zwracając na siebie uwagę Thanosa, który wcześniej rozglądał się, jakby nigdy wcześniej nie widział zniszczonej planety. Jestem niemal w stu procentach pewna, że to on przyczynił się do jej zniszczenia, a zachowuje się jak cholerny turysta na Akropolu. – Niezły z ciebie kawał Thanosa.
Słucham? Widzisz typa, który chce zniszczyć wszystkie światy. Jak go witasz? Mam wrażenie, że wszyscy zapodziali gdzieś mózgi. Przewróciłam oczami i lekko uniosłam głowę, patrząc na wspinającego się po jakimś ustrojstwie Spider-Mana. Przekrzywił głowę, zadając mi nieme pytanie. Zaprzeczyłam, ponownie skupiając się na Thanosie.
Zmrużyłam oczy i czekałam, aż przed oczami pojawi mi się błyszcząca jutowa lina – nic z tego. Dlaczego wcześniej przychodziło mi to z taką łatwością, a teraz moja moc usunęła się gdzieś w głąb mnie, jakby chciała się ukryć przed Thanosem? Zmarszczyłam brwi, w myślach wyklinając swoje magiczne zdolności. Podejrzewałam, że gdyby moja magia mogła się przemienić w obojętnie jakie zwierzę, byłaby kotem. Naprawdę.
Na samo wspomnienie White i jej ciemnego futra uśmiechnęłam się ponuro. Możliwe, że nigdy więcej jej nie zobaczę... Potrząsnęłam głową, odganiając od siebie złowrogie myśli.
Jak na złość straciłam równowagę, i żeby nie upaść, wyciągnęłam przed siebie rękę, zrzucając przy okazji stertę kamieni na ziemię.
Świetnie. Brawo, Allison. (Dlaczego w mojej głowie zabrzmiało to jak głos Pietra? Zdecydowanie spędzam z nim za dużo czasu. Przebywanie z duchem niesie za sobą śmiertelnie poważne skutki, przede wszystkim można z umarlakiem stać się przyjaciółmi do grobowej deski, jeśli rozumiecie, co mam na myśli).
Thanos obrócił się w moją stronę. Jedyne co mi pozostało, to zgrywać przygłupa. Uniosłam ręce i powoli wstałam.
– Nie strzelać, jestem nieuzbrojona! – krzyknęłam i spojrzałam na pas, który znalazłam na statku kosmicznym, przypięty do mojego stroju. I sztylet o niego zaczepiony. Odczepiłam pas, który z hukiem upadł na ziemię. – Już jestem nieuzbrojona.
Thanos zmarszczył brwi i spojrzał na mnie jak na jakiegoś insekta.
– A ty co za jedna? – zapytał. Jego ton głosu wskazywał na to, że przerośnięta śliwka zastanawia się nad tym, czy lepiej od razu mnie zdeptać, czy najpierw wytrzeć mną podłogę.
– Nikt ważny. – Machnęłam ręką, z nonszalancją opierając dłoń na biodrze. – Nie zwracaj na mnie uwagi. Po prostu czegoś szukam.
Mój wzrok co chwilę się rozmazywał i wyostrzał, aż w końcu zobaczyłam linę. No nareszcie, dłużej się nie dało?
Thanos wyglądał na coraz bardziej skonsternowanego.
– Czego szukasz, dziecko?
Mocno chwyciłam za linę.
CZYTASZ
Nie udawaj kujonie | Peter Parker
FanfictionᏢᎪᎡᎢ ᏫNᎬ & ᎢᎳᏫ Pomiędzy ratowaniem świata, spaniem, jedzeniem i problemami z nieznośnym pająkiem mam kilka minut przerwy dziennie. Ten czas zainwestowałam w opisanie wam mojej historii. Wejdź, a się przekonasz - moje życie jest skomplikowane, lecz n...