[92] Idź do diabła!

748 71 44
                                    

Nawet nie zauważyłam, kiedy się przebudziłam, co pewnie związane było z tym, że zarówno w śnie, jak i na jawie czułam ból i nic nie widziałam.

Musiałam spaść kilka pięter w dół. Było zimno i mokro.

Z trudem otworzyłam oczy. Coś przygniatało moją klatkę piersiową, przez co ledwie nabierałam powietrze. Nie czułam nic od pasa w dół, co było jeszcze bardziej przerażające, niż gdybym coś czuła.

Zgromadzona pod moją skórą moc pulsowała, czekając na wypuszczenie. Jakbym trzymała ogromnego psa na smyczy. Wierciła się niespokojnie, pragnąc wyleczyć moje urazy.

Chciałam krzyczeć, ale w gardle zebrał mi się pył i kurz. Nie zdołałam wydusić z siebie ani słowa. Zaczęłam kaszleć, oczy mi łzawiły.

Nagle coś, co przygniatało moją klatkę piersiową, jęknęło głośno. Wstrzymałam powietrze. Uniosłam obolałą rękę i dotknęłam czegoś miękkiego. To na pewno były włosy.

– Pietro? – wychrypiałam, a ogromne coś odpowiedziało mi sapnięciem pełnym bólu i szoku.

Wbiłam wzrok w ciemność. Po policzku spłynęła mi łza. Całe szczęście. Żyje.

– Allie? – Pietro się poruszył, co przychodziło mu z wielkim trudem. Po chwili, która wydawała się wiecznością, zdołał przeturlać się na ziemię obok mnie. Odszukał moją dłoń w mroku i ścisnął ją mocno. – Co się stało?

– Nebula współpracowała z Thanosem z przeszłości. Sprowadziła go tutaj. – Kiedy wreszcie mogłam oddychać, rozjaśniło mi się w głowie. – Nic ci się nie stało?

Na początku mi nie odpowiedział, więc pewnie – jak to miał w zwyczaju – pokręcił głową. Gdy zdał sobie sprawę, że go nie widzę, powiedział:

– Tylko boli mnie głowa od uderzenia, ale chyba jest w porządku. A z tobą wszystko w porządku?

Przygryzłam dolną wargę, by się nie rozpłakać.

– Nie czuję nóg – wyszeptałam. Pietro wciągnął powietrze przez zaciśnięte zęby. Jego ręka z mojej dłoni przeniosła się na moje biodro, a potem plecy. Wcześniej nawet nie zwróciłam uwagi, że moje nogi są o wiele niżej niż reszta ciała.

– Twój kręgosłup jest jakiś dziwny – stwierdził. – Boli cię to?

– Nic nie czuję – odpowiedziałam ze spokojem, który najwidoczniej zdziwił nas oboje. Nie musiałam mówić nic więcej. Przez te pięć lat obejrzeliśmy zbyt wiele seriali o lekarzach, żeby nie wiedzieć, co mi jest. Przerwany rdzeń kręgowy i połamany kręgosłup, ot co.

– Musisz użyć magii.

Prychnęłam cicho. Tak długo magazynowałam moc, byłam przygotowana na bitwę, którą od dawna przeczuwałam, a miałam wykorzystać ją teraz, żeby się wyleczyć? Cóż za grubiaństwo.

– Allie, jeśli tego nie zrobisz, nie będziesz w stanie walczyć. Ba, nawet się stąd nie wydostaniesz.

Westchnęłam przeciągle.

– No dobrze, ale tylko trochę.

Gdy tylko dopuściłam moc, moja skóra rozświetliła złotym blaskiem gruzowisko. Gdyby nie to, że moje kości się nastawiały i zrastały, czemu towarzyszył ból, pewnie wybuchłabym śmiechem, na widok Pietra, który wyglądał, jakby wytarzał się w zakurzonym dywanie babci. Dosłownie. Choć podejrzewałam, że ja wyglądam podobnie.

Po kilku minutach, w których Pietro zdążył rozejrzeć się po tych dwóch marnych metrach kwadratowych, w których zostaliśmy uwięzieni, wyleczyłam się na tyle, bym mogła wstać, więc odcięłam dopływ mocy, przez co od razu zapanowała ciemność.

Nie udawaj kujonie | Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz