69.

13K 1.1K 116
                                    

rozdział 69 *rusza sugestywnie brwiami*

chcę tylko napisać, że w sumie cieszy mnie taka reakcja na hazze pod ostatnim rozdziałem :D 

za godzinke jade do babci i nie wiem jak tam z internetem, więc być może przez najbliższy tydzień nie pojawi się rozdział :O

Resztę wieczoru spędziłam z Louisem, Gemma i Ashtonem dobrze się bawiąc. Temat Harry’ego i Rose wyleciał z mojej głowy chyba z piątą szklanką whiskey. A może to była ósma?

– Nie mam pojęcia gdzie jest Harry. – mruknął Louis, podtrzymując mnie – A ty powinnaś już chyba wracać do domu.

Zaczęłam śmiać się, na co on pokręcił głową rozbawiony.

– Harry zajmuję się swoją cudowną Rose – prychnęłam. – Mam go w dupie. Niech nie wraca do domu, tylko śpi u niej. Skoro tak dobrze mu z nią.

Mówiłam wszystko co mi na język ślina przyniosła i miałam to gdzieś.

– Łoho, spokojnie. – Louis spoważniał, spoglądając prosto na mnie. – Jak to z Rose?

– Tak to. – zachichotałam, zawieszając się na jego ramieniu. – Jak na zawołanie poleciał do niej, kiedy tylko zobaczył że oblałam ją winem. I jeszcze stwierdził, że to ja przesadziłam! Nawet drań nie spytał, czy miałam odpowiedni powód. A miałam wystarczający.

Zaczęłam wyklinać po nosem, a Tomlinson przyglądał mi się zamyślony.

– Odwiozę cię. – powiedział cicho, a ja kiwnęłam głową.

Kiedy dotarło do mnie, że to ja mam klucze od mieszkania, a nie Styles zaśmiałam się jeszcze radośniej. Może się nie fatygować na noc do domu, przemknęło mi przez myśl. Wiedziałam, że rankiem będę się czuć okropnie. Jednak w tym momencie jedyne na czym się skupiałam to irytacja i było mi z tym dobrze.

Louis zamówił  taksówkę i już kilka minut później pożegnaliśmy się z każdym, ruszając w jej stronę. Chłodny wietrzyk łagodził moje nerwy i wszystko byłoby dobrze, gdybym nie dostrzegła Harry’ego wraz z Rose siedzących w ogrodzie.

– A nie mówiłam? – mruknęłam do Louisa, ignorując ból w sercu.

– Wsiadaj i daj mi sekundę. – mruknął zirytowany, obserwując Stylesa. – Co za kutas. – usłyszałam tylko jak mruczy zanim nie ruszył w jego stronę.

Posłusznie wsiadłam do auta. Louis podszedł do tej dwójki. Harry wstał, podczas gdy Tomlinson mówił coś wyraźnie wkurzony, gestykulując rekami. Styles spojrzał w stronę taksówki, a ja miałam nadzieję, że mnie nie dostrzeże. Chciał ruszyć w moją stronę, jednak Louis go powstrzymał. Powiedział coś na co Harry stanął jak wryty, jedynie obserwując jak ten wraca w moją stronę.

Louis wsiadł na miejsce obok mnie, oddychając głęboko, a ja uśmiechnęłam się lekko w jego stronę, nie mając siły pytać. Chciałam być już w domu.

Na miejscu byliśmy po pół godzinie. Brunet nie odzywał się całą drogę, a ja przysypiałam oparta o okno. Doprowadził mnie pod drzwi i dopiero wtedy usłyszałam jego głos.

– Śpij dobrze. – uśmiechnął się, chowając dłonie w kieszeniach – A jakby jutro się coś działo, dzwoń.

Kiwnęłam głową, nachylając się całując delikatnie jego policzek.

– Dziękuję.

Rozpromienił się, robiąc krok w tył.

– To on dziś zawinił, nie ty. – zwrócił mi uwagę, a ja westchnęłam.

Pomachał mi, na powrót wsiadając do taksówki a ja skryłam się w domu. Od razu zamknęłam za sobą drzwi, zaraz po tym osuwając się po twardej powierzchni. I usnęłam. Oparta o drewnianą framugę w sukni i butach na obcasach. Bo stanowczo zbyt dużo zdarzyło się tego wieczora.

chcecie perspektywe hazzy w następnym? :O

Pizza // h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz