42.

15.5K 1.2K 69
                                    

– Dla Willa – prychnął Harry, a ja zamknęłam na chwilę oczy by uspokoić nerwy. – Kim w ogóle jest ten Will?

Zaśmiałam się nerwowo, a Harry rozluźnił uścisk, chwytając mnie za biodra i odwracając w swoją stronę.

– Czy możesz mi to wytłumaczyć?

Przyłożyłam dłoń do czoła, masując je lekko. Musiałam mu powiedzieć prawdę.

– Will to syn małżeństwa które robi interesy z moimi rodzicami. – zaczęłam, przy okazji sama sobie układając to w głowie. – Spędzaliśmy razem czas w dzieciństwie i teraz mam jechać z nimi na jego urodziny.

Harry zmarszczył brwi, a ja spuściłam wzrok.

– Czegoś mi nie mówisz.

Zrobiłam krok w jego stronę, a moja dłoń zaczęła gładzić jego policzek. Wpatrywałam się w jego twarz w milczeniu przez kilka chwil. Był taki… idealny. Nie rozumiałam, dlaczego matka nie może tego zobaczyć.

– Oni chcą… Oni myślą, że William… – nie wiedziałam jak skończyć to zdanie.

– Będzie dla ciebie lepszy ode mnie. – mruknął, a na jego twarzy wymalowała się złość.

Odsunął się ode mnie, sztywnie podchodząc do ściany i opierając się o nią zwiniętą w pięść dłonią

– Tylko dlatego, że jego portfel zapewne jest wypchany po brzegi – warknął, bardziej do siebie niż do mnie, a moje oczy na nowo się zaszkliły. Mogłam jedynie wyobrazić sobie, jak Harry czuł się w tamtym momencie.

– Harry. – szepnęłam, podchodząc do niego i obejmując od tyłu. – Nie żyjemy w średniowieczu. Nie mam zamiaru pozwolić, by rodzice wybierali mi partnerów. Ale muszę tam pojechać.

Mięśnie Harry’ego napięły się.

– Nie pojedziesz. – mruknął, a ja zachichotałam nerwowo.

– Harry.

– Nie, Delilah! – odwrócił się na pięcie, chwytając moje dłonie. – Nie chcę żebyś tam jechała. Twoja matka, ta wredna…

Trzepnęłam go w ramię, a on westchnął. To wciąż była moja rodzicielka. Nie wybrałam jej sobie.

– Przepraszam. Po prostu…

– Rozumiem. – kiwnęłam głową, uśmiechając się krzywo. – Ale czy naprawdę myślisz, że wybrałabym jakiegoś próżnego kolesia, od mojego ulubionego dostawcy pizzy? – zagryzłam wargę, a przez jego w twarz przebiegł cień uśmiechu.

Nachylił się, całując mnie delikatnie.

– Pojedź ze mną. – szepnęłam, a on pokręcił głową.

– Porozmawiam z Timem. – westchnął, obejmując mnie. – Kłopot z tym, że jeśli opuszczę jeden dzień w pracy wywali mnie na zbity pysk.

Odetchnęłam, wtulając się w jego klatkę piersiową. Chciałam by był tam ze mną. Jednak wszystko zapowiadało się na to, że będę musiała sama użerać się z moimi rodzicami i Williamem, który mógł się okazać nie wiadomo jak wielką świnią.

Spokojnie, bez bulwersu moje miłe. Nie krzyczcie, będzie dobrze. xx Chcecie dziś jeszcze jeden? c:

Pizza // h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz