27.

17.4K 1.4K 34
                                    

Patrzyłam na niego, starając się opanować napływające uczucie paniki. To nie powinno się dziać. Cholera jasna, Delilah, coś ty zrobiła! Jego loki zakrywały czoło, będąc mokrymi i oklapłymi. Sapał ciężko z czerwonymi policzkami i co drugi wdech kaszlał. Wyglądał blado i miałam wrażenie, że zaraz upadnie.

Oparł dłonie o kolana, zatrzymując się przede mną i starając opanować oddech.

– Harry, co ty wyprawiasz, powinieneś…

– Czemu zawsze uciekasz?! – warknął, prostując się i spojrzał na mnie wściekle. Podszedł bliżej, a nasze nosy zetknęły się, oddechy zmieszały. – Boisz się i unikasz tematu!

– Ha…

– Kiedy wreszcie zrozumiesz, że nie dasz rady od tego uciec? – sapnął, kręcąc głową i opierając dłonie na moich biodrach. – Oboje dobrze o tym wiemy, Del.

Moje oczy ponownie się zaszkliły, a głowa Harry’ego opadła na moje ramię. Sapał ciężko i cały ciężar jego ciała w jednej sekundzie przeszedł na mnie.

– O boże, Harry.  – omal nie krzyknęłam, nie wiedząc czy przypadkiem nie stracił przytomności, ale on uniósł z powrotem głowę patrząc na mnie spod przymrużonych oczu.

– Nie masz się czego bać. – jego dłoń odnalazła swoje miejsce na moim policzku. – Potrzebuję odrobiny zaufania, tak samo jak ty.

I wtedy jego głos się urwał, a ciało bezwiednie opadło na mnie. Podtrzymałam go, ledwo unikając upadku.

– Harry zabiorę cię do domu. – sapnęłam, a on mruknął coś, lekko się unosząc.

Jego ręka oparła się o moje ramiona, kiedy wtulał głowę w moją szyję. Wolnym krokiem ruszyliśmy w drogę powrotną. Deszcz moczył nas doszczętnie i mimo chłodu mogłam wyczuć palące czoło Harry’ego przyciśnięte do mojej skóry. Miał gorączkę i jeszcze był na tyle głupi by wybiec z domu. Dopiero w tamtym momencie dostrzegłam jego ubranie.

Miał na sobie piżamę, która składała się z luźnych spodni i zwykłej białej koszulki z krótkim rękawem. Ubrał również zwykłe trampki, których sznurówki były rozwiązane.

– Harry, jesteś taki głupi. – jęknęłam i mogłam wyczuć, że mimo wszystko na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.

Moje serce biło szybkim tempem, a dłonie lekko drżały. Analizowałam jego słowa, czując przy tym szybki oddech na skórze mojej szyi. Ciepło rozchodziło się po moim ciele, za każdym razem gdy w głowie słyszałam jego zachrypnięty głos sprzed chwili. Jakaś część mnie tłumaczyła to sobie jego gorączką i tym, że bredził właśnie przez nią. Jednak mimo wszystko ta większa chciała wierzyć, że to co mówił było możliwe.

Bez pocałunku w deszczu, ale nie martwcie się, yokita coś szykuje :3
Ily, rozdział 28 jutro x

Pizza // h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz