74.

13.6K 1K 39
                                    

– Jesteś pewien? – spytałam, a on kiwnął głową z uśmiechem.

– Byłeś tam kiedykolwiek?

– Nie. – zaśmiał się, na co ja sapnęłam również się uśmiechając.

Na randkę Harry chciał zabrać mnie do Mansfield. Jest to miasteczko, oddalone o jakąś godzinę drogi. Ani ja, ani on nigdy tam nie byliśmy. Stwierdził, że to może być idealna okazja, by na jeden wieczór stać się kimś innym. Biorąc pod uwagę, że nikt nas tam nie zna mogliśmy zrobić co nam się podobało.

Zatrzymaliśmy się pod kręgielnią. Śmiejąc się z kolejnego suchego żartu Harry’ego wysiadłam z auta ruszając do środka.

– Jeśli wygram, zjesz cokolwiek ci przygotuję. – powiedziałam, uśmiechając się szeroko.

Spojrzał na mnie nietęgą miną, po czym westchnął.

– Zgoda. Jeśli ja wygram, ty zjesz to co ja ci przygotuję. – diabelski uśmiech rozświetlił jego twarz.

Wywróciłam oczami, splatając nasze palce. Ne kręgielni nie było dużo ludzi. Jedynie jakaś grupka nastolatków.

Podeszliśmy do kasy gdzie siedział gburowaty, otyły mężczyzna.

– Na godzinę dla dwójki. – powiedział Harry, a ten szybko wstukał coś w komputerze.

– Imiona?

– James. – powiedział Styles, po czym spojrzał na mnie. Uniosłam brwi, po czym uśmiechnęłam się.

Możemy być kimkolwiek zechcemy.

– Sophie.

Mężczyzna kiwnął głową, po czym Harry zapłacił i odebraliśmy specjalne buty. Na ekraniku przy naszym torze pojawiły się nasze fikcyjne imiona.

– Szykuj się na porażkę, Jamesie. – puściłam mu oczko, chwytając kulę.

– Tak! – krzyknęłam, kiedy po raz kolejny wszystkie kręgle strąciła moja kula. Harry zaklinał pod nosem, siedząc naburmuszony w boksie.

– Co jest kochanie? – uśmiechnęłam się słodko, a on posłał mi rozłoszczone spojrzenie. Podeszłam do niego i schyliłam się, całując go mocno. Zacisnął dłonie niemal od razu na moich biodrach, a ja sapnęłam, odsuwając się od niego w momencie w którym jego język musnął moje podniebienie.

Pokręciłam głową z uśmiechem, siadając obok, kiedy on wstał, chwycił kule i ruszył by wykonać swój ostatni rzut.

Jeśli zbiłby przynajmniej osiem, zrównałby ze mną. Rzucił kulą, która potoczyła się, a ja prze moment mogłam przyglądać się jego wypiętej pozycji. I zastanawiałam się w jak wielkim stopniu przyglądał się mojemu tyłkowi z każdym moim skłonem.

Zaśmiałam się pod nosem.

Harry krzyknął cos odnośnie krzywego toru, kiedy kula wpadła w rowek. Zaśmiałam się wyrzucając ręce w powietrze i wstałam rzucając się mu na szyję. Na małym ekraniku z punktacją wyświetliło się imię Sophie.

– Pora na moją wygraną, James. – zaśmiałam się, a on wywrócił oczami mimo, że w jego oczach dostrzegłam iskierki rozbawienia.

Schował głowę w zagłębieniu mojej szyi i nim mogłam zareagować przyssał się do niej, nie zważając na to, że znajdowaliśmy się w miejscu publicznym.

– Ha-Harry – upomniałam go jękiem, próbując opanować rozszalałe emocje, które wzbudzał we mnie dotyk jego dłoni u dołu moich pleców.

Oderwał się od mojej szyi i oblizał usta patrząc na mnie z uśmiechem.

– James. – poprawił mnie, na co ja wybuchłam śmiechem.

– Chodźmy. – chwyciłam jego dłoń, ciągnąć z dala od wgapiających się w nas nastolatków. Szybko oddaliśmy nasze buty, po czym on dał mi szybkiego buziaka.

– Znajdźmy miejsce, gdzie będziesz mogła urządzić mi moją karę. – westchnął, a ja podekscytowana podążyłam za nim. 

Pizza // h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz