16.

20.2K 1.5K 145
                                    

Szliśmy jakąś godzinę, najpierw parkiem, później przekraczając granice miasta. Przez cały czas rozmawialiśmy o rzeczach poważnych jak i tych błahych. Harry zaśpiewał mi, zaraz po tym jak namówiłam go po usłyszeniu, że kiedyś był wokalistą w zespole garażowym.

Wdrapaliśmy się na dach jednego z budynków, w którym otwarte było wejście. Nie był to może najwyższy budynek w okolicy, ale przewyższał większą część innych.

Od razu podeszłam do jego krawędzi, patrząc z góry na oświetlone ulice. To był jeden z tych momentów, kiedy wszystkie twoje troski choć na chwilę tracą na znaczeniu.  Jedyne o czym myślisz, to że jesteś wolny.

– To miejsce jest cudowne. – powiedziałam, odwracając się z powrotem do Stylesa.

Sięgał po torbę, którą najwyraźniej musiał przywieźć i zostawić na tym dachu wcześniej.

– Znam coś o wiele bardziej cudownego. – uśmiechał się, wyciągając koc i rozkładając go.

– Tanie. – prychnęłam, ze śmiechem wystawiając mu język.

Harry również się zaśmiał, siadając na rozłożonym materiale i zachęcając żebym do niego dołączyła.

– Więc, mamy trzy opakowania chipsów, dwa z ciastkami, trochę pepsi, popcornu i żelek. – zaczął wyliczać, wyciągając po kolei dane produkty z torby.

Spojrzałam na niego zdumiona. Ten chłopak albo znał mnie na wylot, albo był dokładnie taki jak ja. Po co komu ekstrawagancka restauracja, kiedy może zjeść coś zwykłego nie przejmując się niczym. To jest to, czego brakowało mi kiedy mieszkałam z rodzicami. Luzu.

– Co? – spytał, kiedy dostrzegł, że się mu przyglądam.

– Nic takiego. – uśmiechnęłam się, starając opanować szybciej bijące serce, kiedy usiadłam obok niego. Słodki zapach Stylesa uderzył we mnie, na co spięłam się lekko.

– Co mówi kat skazanemu? – spytał Harry, otwierając jedną paczkę ciastek.

Co to za wieczór bez żartu Harry’ego.

– Głowa do góry. – powiedzieliśmy oboje w tym samym momencie, chwilę później wybuchając śmiechem.

I tak zaczął nam mijać wieczór. Opróżniliśmy połowę jedzenia i jedną z dwóch butelek pepsi w mniej niż półtorej godziny. Harry poinformował mnie, że jeśli chcę możemy tu nocować, na co prawie od razu się zgodziłam. Oboje stwierdziliśmy, że w takim razie pasowałoby zostawić trochę jedzenia na resztę nocy.

Harry położył się plecami na kocu, wpatrując w niebo. Po kilku chwilach walki z samą sobą zrobiłam to samo. Cisza wokół nas nie była ani trochę niezręczna. Patrzyliśmy na migocące ponad nami gwiazdy.

– Gdybyś mogła zażyć sobie jednej rzeczy, mając pewność, że się spełni. Co by to było? – spytał, przechylając głowę w moją stronę.

Zamyśliłam się. Musiało minąć kilka chwil, zanim odwróciłam głowę w stronę Harry’ego tak, że między naszymi nosami było może parę centymetrów.

– Chciałaby znaleźć swoje miejsce na świecie. – westchnęłam, wpatrując się w jego oczy. – Ale nie takie które by miało okres ważności. Znaleźć kogoś przy kim poczuję, że naprawdę należę do tego wszystkiego co dzieje się dookoła. Kogoś, z kim będę się kłócić, sprzeczać, kogoś przez kogo będę płakać, ale będę mieć świadomość, że jest przy mnie i mimo tego wszystkiego zawsze znajdziemy sposób by naprawić nasze błędy. Kogoś, dla kogo będę warta walki. – powiedziałam cicho.

Dopiero po paru sekundach doszło do mnie co tak naprawdę opuściło moje usta.

– O mój boże. – podniosłam się do pozycji siedzącej. – To było głupie, przepraszam.

Co ty wyprawiasz Del? Wcale tego nie chcesz. Po co ci jakiekolwiek facet?  Czemu zachowujesz się jak jakaś głupia nastolatka? Zaczęłam karcić się w myślach, których było coraz więcej i stawały się coraz bardziej negatywne, dopóki nie usłyszałam słów Harry’ego.

– To wcale nie było głupie, kochanie. To było prawdziwe.

 -------------------

omg, nie wiem czy to przez to, że chce mi się spać, czy przez zbyt dużo romansów, ale zebrało mi się na takie coś i sama nie wiem czy ten rozdział jest dobry :/

Jeśli jest okropny to przepraszam :c

Dobranoc misie! Jutro sylwester, jakie plany? xx

ily ♥

Pizza // h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz