7꧂ Zemsta

685 50 29
                                    

Dzień był dość pochmurny i chłodny. Toteż uczniowie niechętnie zwlekli się ze swoich łóżek, otuleni niedawno cieplutkimi i miękkimi kołdrami.

Tak samo było w przypadku Very. Kiedy tylko uchyliła delikatnie powieki, ogarnęła ją tak wielka niechęć, że podświadomie zaczęła wymyślać formułkę, jaką mogłaby uraczyć swoją mamę i przekonać ją tym, aby została w domu.

Zreflektowała się jednak po chwili uznając, że nie jest to zbyt dojrzałe postępowanie. W życiu bywają dni lepsze i gorsze. Tym drugim tym bardziej trzeba wyjść naprzeciw i wziąć sprawy w swoje ręce.

Po godzinie, w trakcie której rodzeństwo Maximoff zdążyło się wyszykować i dotrzeć do szkoły, spotkali się już w budynku ze swoimi przyjaciółmi.

Dzisiejszego dnia lekcja w-f rozpoczynała szkolne zajęcia. Niezbyt napawało to Verę optymizmem. Wręcz przeciwnie. Miała w myślach jedynie to, jak bardzo się zgrzeje i spoci na kolejne lekcje.

Widząc, że jej rodzeństwo stoi w kręgu wraz z ich przyjaciółmi, uważnie zaczęła ich wszystkich prześwietlać w poszukiwaniu tej jednej osoby...

Nigdzie nie dostrzegła Bucky'ego. Steve'a też nie było wśród grupki przyjaciół, co dostrzegła chwilę później.

Od czasu, w którym Barnes pomógł jej obronić pierwszoklasistę, kiedy ta zainterweniowała, nie rozmawiali ze sobą. Co więcej, unikali się. Przebywanie w swoim towarzystwie przyprawiało ich o niezręczność i dyskomfort.

Pomimo braku obecności irytującego Veronicę bruneta, nie zdecydowała się podejść do znajomych. Od razu skierowała się do szatni, by nałożyć sportowy strój. Nie szła pospiesznie. Stawiała powolne kroki, gdyż większą uwagę skupiła na swoich myślach. Wkroczyła do niewielkiego pomieszczenia, które wyłożone było różowymi kafelkami, otaczające między innymi dwoje drzwi, za którymi znajdowały się toalety. Vera nie zważała zbytnio uwagi na to, że tak naprawdę nie weszła w tej chwili do szatni, a do łazienki obok pierwotnego pomieszczenia. Mało jednak ją to w tej chwili obchodziło.

Czuła się źle. Dziwnie nieobecna, a jednocześnie doświadczała wielkiego bólu i wewnętrznego rozdarcia.

Ostatnio bardzo dotykało ją to, jakie ma stosunki z mamą. Nie chciała żyć w ciągłej kłótni i niezgodzie. Miewała czasem wrażenie, jakby była naprawdę bliska tego, by pójść szczerze porozmawiać ze swoją rodzicielką i zaproponować rozejm, gdyż ta cała sytuacja obciążała jej psychikę bardziej, niż mogłoby się to wydawać. Zaraz potem jednak utwierdzała się w przekonaniu, że nie warto się płaszczyć, bo widząc traktowanie jej przez mamę i kolejne wyrzuty celowane w jej stronę, wszelkie chęci Very na zgodę były rozwiewane.

Tłamsząc w sobie te wszystkie myśli i emocje, podwinęła lekko rękawy bluzy, po czym zaczęła mocno drapać nadgarstki, które już wcześniej posiadały mocne zaczerwienienia. Zamknęła oczy na niezbyt przyjemne odczucie. To jednak poskutkowało, aby dziewczyna wróciła do rzeczywistości.

Westchnęła głęboko i wyjęła z plecaka swój strój na w-f. Nie przeszkadzało jej, że pomyliła pomieszczenia. Z resztą, nawet się nie zorientowała. Zbyt mocno pochłonęły ją w tym czasie myśli.

Zdjęła z siebie czarne spodnie i założyła te dresowe, przeznaczone do zajęć. Związała włosy w niedbały kucyk, po czym sięgnęła do rąbków bluzki i płynnym ruchem pozbyła się jej.

- Wiedziałem, że lubisz prowokować. - rozbrzmiał wyraźnie rozbawiony, a jednocześnie także zaskoczony głos Sam'a - Ale nie wiedziałem, że aż na tyle, żeby wchodzić do męskiego kibla i rozpoczynać jakiś striptiz.

the Last Year | Bucky Barnes fanfiction | AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz