48꧂ Zimowe wieści

495 39 36
                                    

Piękny, słoneczny, mroźny dzień.

Śnieg, będący niemalże wszędzie, mienił się dzięki światłu dziennemu.

Uczniowie znajdowali się jeszcze w placówce, choć była to, ku ich uldze, końcówka szkolnego dnia.

- Jak dobrze, że to ostatnia lekcja. - westchnął Scott.

- Słuchaj, kończąca się środa oznacza, że jutro będzie czwartek. - Natasha zrobiła grymas na twarzy.

- Oh, jak udało ci się na to wpaść? - zapytał Tony.

- Co jest złego w czwartkach? - zaśmiał się Steve.

Romanoff jedynie wzruszyła ramionami.

- Nie lubię czwartków. Jakoś... nigdy nie lubiłam. - wyjaśniła - Zawsze w czwartki, w każdej możliwej szkole, kumulowały mi się najgorsze przedmioty, więc nie pałam radością na jutrzejszy dzień.

- Ja z kolei nie lubię śród, więc super, że za chwilę koniec. - mruknął Clint.

- Ale z was marudy. - zachichotała Wanda - Musicie nauczyć się znajdować pozytywy w codzienności.

- Oh, okej. - powiedział Barton - Jej, ale super, jutro znowu matma. - powiedział udawanie damskim głosem, wyrażając podekscytowanie, po czym na powrót przybrał zmęczony wyraz twarzy.

- Nie o to mi chodziło. - wywróciła oczami rudowłosa Maximoff - Nasza codzienność polega na tym, że się wspólnie widujemy - uśmiechnęła się - że rozmawiamy ze sobą, wspólnie jemy i żartujemy. Musimy to docenić.

- No jest w tym sporo racji. - odparła Vera - Ale na myśl o matmie trochę jednak odechciewa mi się żyć, nie ukrywam. - dodała z grymasem, czym zarobiła sobie od Wandy spojrzenie pełne dezaprobaty.

- Nie będzie tak źle. - próbował pocieszać Bruce - Środa zaraz się kończy, jutro czwartek, co oznacza tylko, że nazajutrz będzie piątek i rozpoczynamy weekend.

- Widzicie? Pozytywne myślenie nie jest takie straszne. - powiedziała zadowolona Wanda.

- Przeżyjemy to, damy radę. - dodał Steve.

- Mów za siebie. - mruknął Loki ze znużonym wzrokiem.

- Przeżyjemy to wszyscy, oprócz Loki'ego. - poprawił Rogers'a Sam, klepiąc go po ramieniu.

- Albo na odwrót, Wilson. - Laufeyson uniósł prowokacyjnie brew.

- Czy ty od zawsze taki byłeś? - zaciekawił się Sam - Thor, powiedz mi - zwrócił się do blondyna - czy Loki zawsze był taki cięty?

- Oh, stary, słuchaj. - ożywił się Odinson - Jak byliśmy młodsi, to zwykliśmy bawić się w piaskownicy.

- Poprawka. - wtrącił Loki - Nie nazywaj zabawą rzucania we mnie piachem.

- No weź, fajnie było. - Thor próbował go przekonać.

- To było upokarzające. - powiedział Loki.

- W każdym razie, mój brat powiedział mi, kiedy wychodziłem z domu, że za chwilę do mnie dołączy, tylko weźmie łopatki, wiaderka i inne pierdoły. - kontynuował Thor - No i przyniósł je, ale jednocześnie z nożem kuchennym. Nie jakimś wielkim... - zaczął się zastanawiać - I na szczęście był tępy...

- Nóż czy Loki? - zaśmiał się Pietro.

- Jesteś żałosny. - prychnął Laufeyson obdarzając Maximoff zniesmaczonym spojrzeniem.

- No i co było dalej? - spytał zaciekawiony Bucky.

- Dźgnął mnie nożem! W rękę! - blondyn podwinął rękaw, by pokazać bliznę po ranie zadanej nożem.

the Last Year | Bucky Barnes fanfiction | AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz