67꧂ 𝓓𝔃𝓲𝓮𝓷́ 𝓜𝓪𝓶𝔂

264 28 24
                                    

- Halo, stary. - Wilson pstryknął palcami tuż przed twarzą James'a.

Oboje stali aktualnie na korytarzu, wspólnie ze Steve'em, czekając na zajęcia.

Brunet ocknął się, po czym ogarnęło go nagłe zirytowanie.

- Zejdź na ziemię. - dodał nieco rozbawiony Sam.

- Tak się składa, że lepiej mi było tam. - mruknął Bucky.

- Oh, dobrze, przepraszam Panie Nietykalny. - Wilson uniósł ręce w geście obronnym, a głosem udawał przejętego i pełnego skruchy.

Barnes jedynie wywrócił oczami na jego zachowanie.

- A tak serio, wyjmij kija z dupska. - dodał już poważnie.

- Sam... - upomniał go Steve.

- No, ale źle mówię? - wskazał na James'a - Spójrz na niego. Wygląda gorzej niż strach na wróble. Przy czym strach na wróble ma kija w dupie, a i tak jakoś sobie radzi.

Rogers podążył za tokiem rozumowania przyjaciela i zerknął na Bucky'ego. Rzeczywiście, po chwili stwierdził, że brunet wygląda na przemęczonego, zrezygnowanego i całkowicie nie w humorze. Jego oczy były podkrążone, wyglądał strasznie mizernie.

I było tak już od pewnego czasu - od bolesnego wydarzenia, o którym przyjaciele doskonale wiedzieli.

- Wszystko gra. - mruknął James.

- Ta, kurwa, a ja jestem wróżka-zębuszka. - odparł natychmiast Wilson.

- Sam, język. - tym razem blondyn powiedział to z większym naciskiem.

- Będziesz mu tak pozwalał sadzić farmazony? - zwrócił się nieco pretensjonalnie do Rogers'a.

- Uspokójcie się oboje. - westchnął ciężko Barnes, przecierając twarz dłońmi - Co my w ogóle będziemy teraz mieć?

- Fizykę. - powiedział Steve.

- Okej. - mruknął, kiwając głową - Było coś zadane? - zapytał po dłuższej ciszy.

- Pół na pół. - wtrącił Sam.

- W sensie? - spytał James.

- W sensie: nie było polecone zrobić żadnych zadań, ale mieliśmy się nauczyć na odpowiedź ustną. - wyjaśnił blondyn.

Brunet, uświadamiając sobie w jak ogromnej i głębokiej czarnej dziurze się teraz znajdował, złapał się za nasadę nosa i westchnął męczeńsko, szykując się na mentalnie na niepowodzenie w trakcie zbliżających się zajęć.

- Nie wierzę... - odparł po chwili Sam, jakby przy dotychczasowej ciszy docierało do niego to, co sobie uzmysłowił.

Oczy James'a, jak i Steve'a, powędrowały prosto na niego.

- No jaja, jak chuj. - dodał.

- Sam, na litość boską. - Rogers położył sobie dłoń na czole.

- Steve, pomyśl tylko. - Sam zwrócił się do blondyna głosem, jakby tłumaczył coś po raz setny i to w dodatku ścianie - Bucky zawsze wiedział co kto zapowiadał, w innej kwestii leżało to czy odrobił pracę domową lub przygotował się do zajęć. A teraz? Od tamtego czasu wygląda, jakby wrócił z jakiegoś innego wymiaru. On nie ma pojęcia o Bożym świecie. - wskazał dłonią na bruneta.

the Last Year | Bucky Barnes fanfiction | AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz