41꧂ 𝘴́᭙𝓲ꪖ̨𝓽ꫀᥴɀꪀꪗ ᥴɀꪖ𝘴 3/5

420 37 26
                                    

Veronica otworzyła gwałtownie oczy. Noc była dla niej wyjątkowo wyczerpująca. Sen wcale jej nie oszczędził.

Śpiąc, widziała obraz miasta - Nowego Jorku, jednak było ono opustoszałe. Dziewczyna wiedziała, że coś się za chwilę wydarzy, ciężko jej było jednak sprecyzować co dokładnie. Nagle dostrzegła w oddali James'a, znajdował się po drugiej stronie ulicy. Veronica zaczęła biec w jego stronę, by go uratować.

Jednak przed czym?

Im bliżej czekającego na nią chłopaka była, tym większy tłum ludzi pojawiał się na jej drodze. Chodnik w pewnym momencie był wręcz przeludniony, a Maximoff desperacko próbowała przecisnąć się między ludźmi, co nie obyło się bez wpadania na nich i słyszenia z ich strony wyzwisk i obelg.

Wiedziała, że nie podoła. Że była spisana na porażkę.

Więc czemu próbowała przed siebie biec?

Nagle usłyszała pisk opon.

Widziała hamujący samochód.

Usłyszała huk.

I po chwili upadające ciało.

W tamtym momencie tłum ludzi jakby wyparował.

A ona została zupełnie sama z widokiem martwego...

- Nie. - powiedziała na głos, chcąc zagłuszyć dręczące ją myśli.

Usiadła na łóżku, po czym wzdychając, przetarła twarz dłońmi.

- Nie. To był sen. To był po prostu sen. - próbowała przekonać swoje myśli i uczucia, wypowiadając głośno te słowa.

Skierowała wzrok na zasłony, zza których nie przedostawało się światło. Zerknęła więc na zegarek w telefonie, który wskazywał 6:36 - nic więc dziwnego, że na zewnątrz było jeszcze ciemno.

Dochodząc do wniosku, że nie zdoła już usnąć, zrzuciła z siebie kołdrę, po czym wstała z łóżka. Otworzyła żaluzje, a następnie opuściła sypialnię, zamykając za sobą drzwi, by całkowicie odciąć się od tego stresującego dla niej miejsca.

Czuła, że jej plecy zalane są zimnym i nieprzyjemnym potem, z kolei w głowie odczuwała ćmienie, ból.

Pierwszym na co się zdecydowała, było wzięcie szybkiego prysznica, by nieco się orzeźwić i poniekąd powrócić do żywych.

Po dziesięciu minutach stania pod spływającą na dziewczynę wodą, nałożyła na żebra maść na obrzęki, a następnie owinęła je bandażem, co oczywiście nie obyło się bez kilku nieudanych prób wykonania tej czynności w towarzystwie niezwykle wyrazistych przekleństw.

Będąc już gotowa po całkowitej porannej toalecie, skierowała się do kuchni. Po krótkim namyśle uznała, że ma ochotę na jajecznicę. A z racji tego, iż prędko nie wyjdzie z gipsu, jeśli chodzi o jej rękę, postanowiła wdrożyć proste czynności w jej aktualne życie, by po prostu nauczyć się funkcjonować w tym stanie jak najlepiej.

I tym właśnie sposobem przypaliła jajecznicę, patelnia o mały włos nie upadła na podłogę, a gdyby nie gips na lewej ręce Very, zapewne jej skóra byłaby już poparzona. Dziewczyna przekonała się także, jak bardzo wyraźne, twarde, siarczyste r potrafi wypowiadać w trakcie przeklinania i wyklinania przygotowywanej jajecznicy.

Ostatecznie Veronica zjadła zaledwie połowę swojego śniadania, gdyż ciężko było jej przełykać jedzenie, które smakowało jak zwęglone kamienie lub spalone włosy.

Na poprawę humoru - i smaku w ustach - przygotowała sobie napój, który ubóstwiała całym swoim sercem i duszą, a mianowicie - kawę.

Czując się jednak, jakby marnowała swój czas, wyruszyła z kawą w ręku do salonu, gdzie leżały kupione wczorajszego dnia prezenty. Uznała, że kiedyś trzeba będzie je zapakować, a że aktualnie nie miała nic lepszego do zrobienia, podjęła się tej czynności. W końcu już jutrzejszego dnia wypadał dzień Wigilii.

the Last Year | Bucky Barnes fanfiction | AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz