- No nie próbuj mi nawet wmawiać, że tamten wasz taniec nic nie znaczył. - mówił zniecierpliwiony Loki.
Był zimny, ale i słoneczny, grudniowy dzień. Laufeyson wspólnie z Veronicą zmierzał do szkoły. To chłopak zapoczątkował temat andrzejek oraz te kilka pamiętnych dla Very chwil, kiedy miała okazję zatańczyć z Bucky'm.
I musiała w głębi duszy przyznać - tego nie dało się wymazać z pamięci.
- Słuchaj, to przecież normalne dostać propozycję tańca. - westchnęła, pocierając dłonią czoło.
- Jasne, szczególnie kiedy proponuje ci to facet, który ci się podoba i z którym jednocześnie ci się ostatnio nie układa. - bąknął Loki, mając na twarzy grymas.
- Eh... co ja mam ci powiedzieć? - zapytała zrezygnowana.
- Jak się wtedy czułaś? - stanął przed nią, zmuszając Verę do zatrzymania się.
Czarnowłosa popatrzyła na przyjaciela z niezrozumieniem. Zmarszczyła brwi próbując przeanalizować jego pytania i pobudki, które nakłoniły go do rozpoczęcia tego tematu.
- Nie udawaj nierozumnej czy ułomnej. To nie było ci obojętne. - powiedział Laufeyson - Jak się czułaś?
Maximoff chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią. Stwierdziła jednak, że tak naprawdę nie ma sensu owijać w bawełnę. Nie przed Loki'm.
- Tak, jak dawniej. - opuściła wzrok, przygryzając wargę.
Szczerze jej tego brakowało. Uświadomiła sobie jak bardzo tęskni za brunetem dopiero w jego objęciach. Wszystkie te wspomnienia, uczucia powróciły, czyniąc ich wspólny taniec niezapomnianym.
- Tylko to nie takie proste. - dodała, ponownie spoglądając w oczy Laufeyson'a - Bo nie da się od tak zapomnieć o tym, co się stało. I może czasem serio chcę mu wybaczyć, ale to jest silniejsze ode mnie i ostatecznie powracam do punktu wyjścia. Czyli mianowicie: do mętliku w głowie i rozdarcia między dwiema opcjami wybaczenia mu lub dalszego żywienia urazy. Bardzo polecam. - prychnęła.
- Pamiętasz co ci mówiłem, kiedy zaprosiłaś mnie niedawno do siebie? - uniósł delikatnie kąciki ust - Że przejdziemy przez to razem. I że we właściwym czasie wszystko zostanie poukładane na swoje miejsce. Daj sobie czas. Naprawdę. Nie ma co naprawiać sytuacji na siłę. Jeśli ma się naprawić, to się naprawi. Swoim własnym tempem i procesem. Nie rób nic ponad siły, Vera. - powiedział.
- Czasem się zastanawiam, skąd ty bierzesz te teksty. Naprawdę, szacun. - odrzekła z uznaniem, mając na twarzy szczery uśmiech.
- Serio, Vera? - Laufeyson zrobił grymas na twarzy - Ja się produkuję, a ty się zastanawiasz skąd biorę teksty. W takim razie goń się. - pstryknął palcami w jej nos, a następnie odwrócił się na pięcie i począł iść przed siebie.
- Ty mała gnido. - zaśmiała się, będąc jednocześnie oburzona gestem przyjaciela.
Pobiegła za Loki'm skacząc mu na plecy i mocno oplatając rękami jego szyję.
- Złaź ze mnie poczwaro. - szarpał się Laufeyson, próbując zrzucić z siebie Verę, nie upadając przy tym na ziemię.
- Daj mi chwilkę, księciunio. - rękami próbowała dostać się do jego twarzy.
- Mówiłem ci, do cholery, żebyś mnie tak nie nazywała.
- Ale życie jest brutalne. I pełne zasadzek. I czasem można dostać nawet kopa w dupę. - gdy Maximoff już miała pstryknąć przyjaciela w nos, ten złapał mocno jej dłoń, nieustannie wierzgając się.
CZYTASZ
the Last Year | Bucky Barnes fanfiction | AU
FanfictionWszyscy dobrze znamy Avengersów i to, jak potoczyły się ich losy. Ale co jeśli zamienilibyśmy tych niesamowitych herosów na nietypowych licealistów ostatniego roku? Gdzie Steve Rogers zamiast kapitanem jest niezawodnym przewodniczącym szkoły, Vision...