53꧂ 𝓦𝓪𝓵𝓮𝓷𝓽𝔂𝓷𝓴𝓲

517 48 71
                                    

Veronica widząc, że brunet jest już w miarę stabilnej pozycji - mimo tego, że nie dotknął jeszcze obiema nogami podłogi - chwyciła za jego bluzę, po czym mocnym ruchem przyciągnęła go do siebie.

Bucky nie oponując w żaden sposób, znalazł się tuż przy dziewczynie, kładąc sobie dłonie na jej talii.

Oboje wpili się w swoje usta z upragnieniem, jakby nie widzieli się przez wieki.

Veronica przeniosła dłoń na kark James'a, bawiąc się jego włosami.

Barnes z kolei nieco mocniej zacisnął palce na ciele Very, co jakiś czas przesuwając dłonie po jej plecach, którymi prowokacyjnie haczył o pasek od jej spodni.

Po pewnym czasie oderwali się od siebie, łapiąc chaotyczne oddechy i patrząc sobie w oczy pełne iskierek oraz pragnienia.

- Cóż za miłe powitanie. - mruknął Bucky - Nie spodziewałem się tego.

- Nie codziennie przychodzi do mnie Romeo w taki sposób. - odparła z uśmiechem - Więc jako Julia jestem zobowiązana, aby dobrze go przywitać.

- Wiesz jaki dzisiaj dzień? - zapytał po chwili Bucky, oplatając ciaśniej dziewczynę i przyciągając ją do siebie tak, że całkowicie stykali się razem ciałami.

- Em... z tego co mi wiadomo, to aktualnie jest noc, nie dzień. - parsknęła, zadzierając głowę, aby utrzymać kontakt wzrokowy z brunetem.

- Jesteś bardzo błyskotliwą dziewczynką, Roni. Rzeczywiście, nie zorientowałem się. - odparł ironicznie, na co Maximoff się zaśmiała.

- No nie wiem. - spoważniała - Oświeć mnie, jaki dzisiaj dzień.

- Czternastego lutego. - sprecyzował - Dzień zakochanych. - stawiał małe kroki, przez co zmusił Veronicę do cofania się.

- Walentynki. - pokiwała głową, reflektując się - No jasne.

- Zamknęłaś drzwi na klucz? - zapytał.

- Tak. - uśmiechnęła się - Czemu pytasz? - uniosła prowokacyjnie brew.

- A gdzie jest Wanda? - kontynuował, podczas gdy na jego ustach formował się lekki uśmiech.

- Jest w pokoju u Bruce'a i Vision'a. Oglądają film razem z Nat i Pepper. - odparła - Przecież pisali na grupie.

- Nie czytam tej grupy. - prychnął - A ktoś zapowiadał swoje odwiedziny czy raczej nikt nie wparuje nam do pokoju? - zatrzymali się oboje, gdyż Bucky swoimi krokami podprowadził Veronicę aż pod ścianę, a następnie oparł się o nią metalową protezą zagradzając Maximoff drogę, jednocześnie drugą dłonią nadal obejmując jej talię.

- Nikt się nie zapowiadał. - odpowiedziała, czując jak zaczynają przechodzić ją ciarki - Poza tym i tak bym nikogo nie wpuściła. A czemu pytasz? - ponowiła z naciskiem.

- Bo chciałbym spędzić z tobą walentynki. - odpowiedział po chwili niskim głosem - I chciałbym zapytać czy ty także nie zechciałabyś tego samego?

- Jeszcze pytasz... - szepnęła, śmiejąc się pod nosem.

Veronica stanęła na palcach, po czym złożyła na wargach bruneta delikatny, subtelny pocałunek.

♥︎ ♥︎ ♥︎

- Steve... chciałabym ci coś powiedzieć. - zaczęła nagle lekko zakłopotana Peggy.

Dziewczyna uciekła wzrokiem na podłogę, bawiąc się nerwowo palcami.

Oboje siedzieli w pokoju Carter od jakichś kilkunastu minut, od kiedy Rogers odwiedził brunetkę, wchodząc oknem.

the Last Year | Bucky Barnes fanfiction | AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz