43꧂ 𝘴́᭙𝓲ꪖ̨𝓽ꫀᥴɀꪀꪗ ᥴɀꪖ𝘴 5/5

552 48 141
                                    

- Cześć, James. - mruknęła, unosząc kąciki ust.

- Obudziłem cię? - zapytał mrużąc delikatnie oczy.

- Co? Nie, nie. - przetarła twarz dłonią - Wejdź. - zreflektowała się i zaprosiła bruneta do środka, przepuszczając go w drzwiach.

- Dzięki. - odrzekł - Ale mimo wszystko spałaś. - przyglądał się dziewczynie - Masz zaspane oczy.

- Tak, ogólnie spałam. Ale nie martw się, nie obudziłeś mnie. - wyjaśniła - Zmorzył mnie sen po winie.

- Oh, nie zaczekałaś na mnie? - stanął na wprost niej, patrząc na Maximoff z góry.

Dziewczyna poczuła się dziwnie bezbronna, jednak nie było to typowe obezwładnienie czy negatywne uczucie. Było przyjemne. I znajome.

- Potrzebowałam trochę procentów w dość ekspresowym tempie. - wzruszyła ramionami jakby nigdy nic - Więc musisz się z tym pogodzić. - uśmiechnęła się prowokująco.

- Dużo wypiłaś czy zostało coś jeszcze dla naszej dwójki? - przechylił głowę, świdrując Verę wzrokiem.

- Nie no, zostało. - przygryzła wargę, odpowiadając zgodnie z prawdą.

- Ale?

- Co ale? - czarnowłosa zmarszczyła brwi.

- Nie wiem co ale, ale widać po oczach, że coś jeszcze kręcisz. - uśmiechnął się, po czym zdjął z siebie kurtkę.

W powietrzu momentalnie rozniósł się zapach jego mocnych perfum, a oczom Very ukazała się cała czarująca sylwetka bruneta. Bucky ubrany był w czarne spodnie i koszulę tego samego koloru, która wyraźnie uwidaczniała jego umięśnione ręce i tors. Dwa górne guziki zostawił rozpięte, co nie uszło uwadze Maximoff. Włosy z kolei naturalnie opadały na ramiona Barnes'a, dodając uroku całej jego osobie.

Wyglądał wręcz idealnie.

- Więc powiesz mi po dobroci o co chodzi czy tak jak to było dotychczas, mam to z ciebie wyciągać? - uniósł jedną brew.

Szanowna zboczona strono Very Maximoff, NIE TERAZ.

- James, co ja mam ci mówić. - opuściła nieco wzrok, chcąc uniknąć kontaktu wzrokowego - W kuchni są kieliszki, jeśli chcesz. Możemy odpieczętować wino. - machnęła ręką.

- W porządku. - odparł, patrząc badawczo na dziewczynę, po czym ruszył do kuchni.

Czarnowłosa powędrowała leniwie za nim, stając w progu pomieszczenia.

Barnes chwycił za butelkę stojącą na blacie kuchennym, a następnie chwycił za uchwyt szafki i spojrzał pytająco na Verę. Maximoff, domyślając się o co chodzi Bucky'emu, skinęła głową na zgodę, a ten otworzył drzwiczki od mebla i począł szukać odpowiednich do wina naczyń.

- W szafce obok. - podpowiedziała Vera, będąc rozbawiona małym zagubieniem chłopaka.

- Oh, jasne, dzięki. Wiesz, wiedziałem, chciałem cię jedynie sprawdzić. - odrzekł ironicznie, a Veronica parsknęła śmiechem - A już tak serio. Nie mogłaś powiedzieć od razu? - wyjął w końcu dwa kieliszki na wino, po czym odpieczętował butelkę i zaczął nalewać alkohol do naczyń.

- Nie mogłam. Musiałam chwilę odczekać i zobaczyć jak się głowisz. - oparła się o futrynę.

- Ha-ha. - ponownie zironizował, co spotkało się z rozbawieniem czarnowłosej.

Dziewczyna utkwiła wzrok w podłodze. Popadła w wir własnych myśli. Nie mogła wyrzucić z głowy rozważań o swojej mamie.

O tym, co zrobiła.

the Last Year | Bucky Barnes fanfiction | AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz