25꧂ Propozycja

617 47 32
                                    

- Stary, sprawa życia i śmierci. - zziajany Bucky podbiegł do Steve'a stojącego na przerwie pod klasą.

Blondyn uniósł wzrok znad otwartego zeszytu i spojrzał pytająco na przyjaciela.

- O co chodzi? - zapytał, zaczynając się odrobinę martwić czy wszystko w porządku.

- To mega ważne! Słuchaj... - mówił, oddychając ciężko.

- No dobrze, słucham. - odrzekł bardziej niespokojny.

- Podwójna randka. - wysapał z wyczekiwaniem na reakcję Steve'a.

Rogers uniósł wysoko brwi i przymknął chwilowo oczy.

- Co? - zapytał zdezorientowany blondyn.

- Podwójna randka. - powtórzył z szerokim uśmiechem - No wiesz. Zaprosiłbym Roni. A ty byś zaprosił...

- Nie, Buck, nie ma mowy. - zaprzeczył stanowczo.

- Jak to nie ma mowy? - James zmarszczył brwi.

- To zły pomysł.

- To zajebisty pomysł! - poprawił go - Nie zaprzeczysz przecież, że Peggy wpadła ci w oko. Super będzie gdzieś razem wyjść. Lepiej się poznacie i spędzimy wspólnie czas. No nie daj się prosić, ośle.

- Palant. - prychnął Rogers.

- Właśnie masz szansę zapoznać się z laską i być może po pewnym czasie zaprosić ją na bal, a ty nic z tym nie robisz.

Blondyn westchnął pod nosem i opuścił wzrok na zeszyt. Miał mały mętlik w głowie. Zastanawiał się, jakie działania powinien podjąć.

Nagle Bucky wyrwał mu zeszyt z dłoni i spojrzał na niego poważnie, co innych zapewne przyprawiłoby o gęsią skórkę i dreszcze.

Rogers ich nie odczuł, jednak wiedział, że Barnes w tej chwili już nie żartuje.

- To nie jest najważniejsze. - uniósł niedbale zeszyt w górę - Ważne, ale nie najważniejsze. To nauczy cię na sprawdzian, ale nie nauczy cię miłości czy otwarcia się na nowych ludzi. Stary, jak nie spróbujesz to się nie dowiesz czy ona też ma cię na oku. No chyba, że sprawa ma się inaczej i chcesz tej randki, a się po prostu wstydzisz.

- Przestań. - Steve zmarszczył brwi.

- Okej, bingo. - odparł, rozumiejąc już wcześniejsze odmawianie przyjaciela - Idę poszukać dziewczyn i je tu przyprowadzę, śmiałku. - oznajmił James, ruszając w przeciwnym kierunku.

- Buck! Czekaj! - krzyknął Rogers - Zaczekaj chwilę. - przetarł twarz dłonią.

Brunet odwrócił się w stronę przyjaciela, po czym ponownie do niego podszedł.

- O co chodzi? - zapytał Barnes.

- Jak mam ją zaprosić na bal jak ja tańczyć nie umiem? - zapytał - Przecież to bez sensu. Prędzej bym jej nogi podeptał. W życiu nie tańczyłem.

- Nauczę cię jakichś podstawowych kroków i po sprawie. Nie taki diabeł straszny, jak go malują, Steve. - położył dłoń na ramieniu blondyna.

- Umiesz tańczyć? - zdziwił się Rogers - W sensie, nie chodzi mi o skakanie na imprezach w klubie. Bardziej o... naprawdę taniec.

- Tak, uczyłem się... kiedyś, kiedyś. - machnął ręką.

- I nie wiedziałem o tym? - zapytał wyraźnie zdziwiony, jednak na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech.

- Czym tu się chwalić. - Bucky podrapał się po głowie - Nie było do tego okazji. A teraz jest, bo mój najlepszy przyjaciel potrzebuje tanecznej pomocy.

the Last Year | Bucky Barnes fanfiction | AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz