71꧂ Harmonia

430 28 119
                                    

Oddychaj, Vera, oddychaj...

Czarnowłosa stała pod drzwiami swojego domu, tupiąc nerwowo nogą.

Nawet nie stresowała się tak dzisiejszymi egzaminami, jak czekaniem na spotkanie z James'em.

- Vera, wszystko gra? - zapytała nagle Wanda, podchodząc do siostry.

- Jest, kurwa, wyśmienicie, Wandzia. - odparła ironicznie ze ściśniętym gardłem, robiąc krótkie przerwy między słowami.

- Jeju... nie wiem, jak mogę ci pomóc. - podrapała się po karku.

- Zabij mnie. - panikowała.

- Słońce, nie wiesz co wygadujesz. - pokręciła głową z dezaprobatą.

- Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo się stresuję. - poczęła chodzić w kółko - Zaraz mnie chyba z butów wypierdoli. - oddychała ciężko.

- Pietro, choć tu, zanim coś jej się stanie! - rudowłosa krzyknęła po brata, który migiem przybiegł do sióstr.

- Co jest? - spytał, opierając się o ścianę.

- Vercia się stresuje. - wyjaśniła Wanda normalnym głosem, jednak kierując twarz w stronę brata poruszała kilkakrotnie brwiami.

- Oh. - zakodował Pietro, łącząc wszystkie fakty - To dlatego tak się wystroiłaś? - zwrócił się do Very.

- Co? - zapytała czarnowłosa, zatrzymując się i stojąc niczym słup.

- No, to nie jest twój codzienny wygląd. - stwierdził, chcąc się nieco podrażnić z siostrą.

Veronica spojrzała na swoje ubranie, chcąc dostrzec tu, zdaniem jej brata, coś niecodziennego.

Miała na sobie ten sam kombinezon, który założyła na dzisiejsze egzaminy. Z kolei w zamian za tamte sandały na słupku, założyła białe sneakersy. Włosy natomiast podkręciła - wcześniej na egzaminach miała je proste niczym druty. Na policzki nałożyła nieco różu i rozświetlacz, przez co jej twarz wyglądała jaśniej, radośniej, bardziej promiennie.

- Jak niecodzienny? - spytała Vera, zerkając na brata.

- Nigdy wcześniej cię nie widziałem w kombinezonie. - dalej stał przy swoim.

- Dziś na egzaminach miałam go na sobie.

- Ale za to nigdy wcześniej. - upierał się.

- Ale dziś tak. - zaznaczyła twardo.

I doskonale wiesz, że podobał się James'owi, bo nie raz byłaś dzisiejszego dnia świadkiem, jak mierzył cię wzrokiem.

Czarnowłosa na tę myśl otworzyła szerzej oczy, jakby właśnie została uderzona w twarz z otwartej dłoni.

Swojej otwartej dłoni.

O ty, kurwa, zdrajco.

- Możesz się zapierać nawet nogami i rękami, Vera. - prychnął Pietro, u którego na ustach czaił się mały uśmieszek - Ale ja wiem swoje.

- Oh, oczywiście. - parsknęła Vera - Ty wiesz najlepiej. - dodała z sarkazmem.

- Nie, to nie. - wzruszył ramionami - Ciekawe co momencik powie Barnes. - skinął głową na drzwi wyjściowe, wyglądając chwilowo przez okienko za brunetem.

Veronica miała wrażenie, że jej ciało po prostu zdrętwiało. W gardle poczuła tak okropną suchość, jak jeszcze nigdy przedtem. W głowie poczęła mieć lekkie zawroty. Ani trochę jej się to nie podobało.

the Last Year | Bucky Barnes fanfiction | AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz