Był wczesny wieczór, kiedy Veronica wróciła do domu. Miała nadzieję, że uda jej się przemknąć do swojego pokoju nie natrafiając na nikogo po drodze, jednak byłoby to zbyt piękne.
Już w korytarzu zastała swoją mamę, wpatrującą się w nią. Vera poczuła, jak mimowolnie opadły jej ramiona, przez co plecak zsunął jej się z ramion. Odłożyła go pod ścianę.
- Zanim cokolwiek powiesz... - zaczęła unosząc lekko dłonie w geście obronnym.
- Chcesz mi powiedzieć, że to też był wypadek, tak? - przerwała jej zezłoszczona mama - Co tym razem było tym przypadkiem?
- Na sprawdzianie z matmy... - dziewczyna przetarła twarz dłonią i głęboko westchnęła - Zaczepiał mnie kolega, tylko że nikt z nas nie ściągał...
- Mhm. I to jest znów czyjaś wina, tak? Nie twoja. - ponownie przerwała jej mama.
- Chodzi o to, ż nauczycielka odebrała to jako ściąganie... ale dyrektor był wyrozumiały. Malowaliśmy po prostu ściany w sali w ramach rekompensaty.
- My czyli ty i ten kolega, tak? - dopytywała.
- Tak.
- To ten sam co ostatnio? - zmarszczyła brwi.
- Eh... tak, to on.
- Który to? Skoro non stop przez niego dostajesz jakieś kary, to może powinnam zainterweniować? - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
I właśnie w tym momencie... włączył mi się jakiś pieprzony tryb bronienia go.
- Nie, nie, nie ma potrzeby. - odrzekła szybko Vera - To wszystko to drażnienie się na żarty. Nie musisz nic robić...
- Tak? Bo za pierwszym razem mówiłaś o nim co innego. Praktycznie cała wina leżała po jego stronie, z tego co pamiętam. - upierała się przy swoim.
- Mamo, zapomnij o tym. - zamknęła chwilowo oczy - On... nie jest zły. Jest specyficzny ale nie jest...
- Wanda i Pietro mogą się jakoś porządnie zachowywać. Ty oczywiście nie. Za ciebie wiecznie muszę się wstydzić. - na te słowa Vera poczuła ukłucie w klatce piersiowej - Ten cały kolega właśnie jest zły. Po samych tych akcjach stwierdzam, że ma ciężki charakter. A ty jesteś taka sama.
Veronica poczuła, że zbiera jej się na płacz. Za wszelką cenę starała się jednak go stłumić nie chcąc robić przed mamą scen i pokazywać jej swoją słabość.
- Tylko, że to ten kolega przekonał mnie, żebym spróbowała wyciągnąć do ciebie dłoń na zgodę. - odparła po chwili słabym głosem - Ale za każdym razem, kiedy chcę tego spróbować, utwierdzam się w przekonaniu coraz bardziej, że to nie ma najmniejszego sensu. Bo ty dostrzegasz we mnie tylko winę i problem. A to tylko wzmacnia mur między nami. - po tych słowach wzięła w dłonie plecak i nie czekając na reakcję czy odpowiedź mamy, ruszyła po schodach na górę do swojego pokoju.
Znalazła się już w pomieszczeniu, w swoich własnych czterech ścianach, po czym opadła na łóżko i rozpłakała się. Po kilku minutach podwinęła rękawy bluzy i zaczęła drapać nadgarstki.
Nie chciała mieszkać w tym domu. Nie chciała być pod jednym dachem ze swoją mamą. Wiedziała, że należał jej się szacunek, z racji chociażby tego, iż włożyła trud i czas w jej wychowanie. Ale gdyby miała spytać samą siebie czy zależy jej na mamie, czy ją kochała, musiała przyznać przed sobą w duchu, iż nie mogła konkretnie odpowiedzieć na to z reguły proste pytanie.
Po półgodzinnym leżeniu i rozmyślaniu, podniosła się do pozycji siedzącej i utkwiła wzrok w telefonie, który wcześniej położyła obok siebie na łóżku.
CZYTASZ
the Last Year | Bucky Barnes fanfiction | AU
FanfictionWszyscy dobrze znamy Avengersów i to, jak potoczyły się ich losy. Ale co jeśli zamienilibyśmy tych niesamowitych herosów na nietypowych licealistów ostatniego roku? Gdzie Steve Rogers zamiast kapitanem jest niezawodnym przewodniczącym szkoły, Vision...