70꧂ Garnitury i długopisy

283 29 32
                                    

- Myślicie, że tak będzie w porządku? - zapytała nieprzekonana Wanda, stając przed rodzeństwem.

Veronica wraz z Pietro, którzy czekali w tej chwili tylko i wyłącznie, aż ich siostra będzie gotowa, odparli jednogłośnie.

- Tak, chodź już.

- Ale mówicie tak, bo chcecie iść! - oburzyła się rudowłosa - A ja chcę mieć pewność, że nie wyglądam jak kretynka.

- Nie wyglądasz. - mruknął Pietro, przymykając powieki - A nawet jeśli tak uważasz, to nie będziesz jedyna, bo wiele dziewczyn zakłada białą koszulę i czarne spódniczki na egzaminy.

- Ale nie wszystkie. - zaznaczyła Vera, ubrana w ciemnoszary kombinezon i sandały na wysokich obcasach.

- Powiedziałem wiele, a to nie oznacza, że wszystkie. - odparł blondyn.

- Ja po prostu odpowiedziałam w formie wyjaśnienia. - odrzekła niewinnie Veronica, nie widząc w tym żadnego problemu.

- Nie musiałaś. - dodał.

- Kto? - czarnowłosa zmrużyła oczy.

- Ty. - odparł twardo.

- Pytał? - uśmiechnęła się zwycięsko.

- Spierdalaj na tych twoich klockach. - zerknął sugestywnie na buty Very, po czym wstał i poszedł do kuchni, by napić się trochę wody.

- Faceci... - westchnęła rozbawiona.

- Serio myślisz, że jest okej? - po raz kolejny spytała lekko przybita Wanda.

- Skarbie, jest super. Naprawdę jest super. - odparła Veronica, podchodząc do siostry - Poza tym posłuchaj mnie uważnie. - położyła dłonie na ramionach rudowłosej - Priorytetową rzeczą jest to, abyś ty się dobrze czuła w swoim ubraniu. To po pierwsze. Po drugie, Vision na pewno powie ci, że wyglądasz najpiękniej ze wszystkich osób w szkole i w ogóle na świecie, i we wszystkich wszechświatach.

Wanda uśmiechnęła się do siostry. Była jej bardzo wdzięczna za te słowa.

- Przebiorę spódnicę na spodnie. - skwitowała i zostawiła Verę na środku pokoju.

Czarnowłosa stała jak wryta, nie bardzo wiedząc czy jej słowa do siostry były dialogiem z nią czy zwykłym i nic nie znaczącym monologiem, aczkolwiek postanowiła nie rozwodzić się nad tym dłużej, tylko machnęła ręką i ruszyła do kuchni.

- Jak nastawienie? - zapytała Veronica, widząc brata pijącego wodę.

- Sam nie wiem. Trochę się stresuję. Ale... - westchnął - Może nie będzie tak źle.

- Na pewno nie będzie. - odparła Vera.

- A skąd ta pewność? - uśmiechnął się nieco pobłażliwie.

- Mama obiecała, że będzie zerkać z góry. - wyjaśniła łagodnie - Więc pewnie skądś tam zerka.

Twarz Pietro momentalnie spoważniała, po czym na jego ustach zagościł delikatny uśmiech.

Od pogrzebu ich mamy minęły już dobre trzy tygodnie. Rodzeństwo zdążyło się poniekąd przyzwyczaić do jej nieobecności. Veronica na początku czerwca wprowadziła się z powrotem do domu rodzinnego. Pożegnała swoje dawne mieszkanie, jednakże nie rozstała się z pracą w kawiarni, do której nadal uczęszczała w weekendy. Wanda i Pietro uzgodnili ze swoim wujkiem, że zabiorą się z nim na wieś zbierać owoce w sadach u jego starego znajomego. Wujek zapewnił, że co rok zabiera stamtąd dosyć grube pieniądze, toteż rodzeństwo pomyślało, że byłby to dobry pomysł na zarobek i utrzymywanie się przez pewien czas. Na ten moment nie myśleli jeszcze na zapas o następnej pracy. Cała trójka jednak wiedziała, że był to już etap w ich życiu, w którym musieli zapomnieć o dzieciństwie i wziąć odpowiedzialność za życie i siebie nawzajem. Zostali rzuceni na głęboką wodę i nie mieli wyjścia - musieli dorosnąć, dojrzeć w bardzo szybki sposób.

the Last Year | Bucky Barnes fanfiction | AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz