42꧂ 𝘴́᭙𝓲ꪖ̨𝓽ꫀᥴɀꪀꪗ ᥴɀꪖ𝘴 4/5

428 39 14
                                    

Wigilia.

Veronica obudziła się właśnie z tą myślą.

Z jednej strony czuła ten mały świąteczny klimat. Śnieg za oknem zdecydowanie jej to ułatwiał, tak samo jak choinka w salonie i lampeczki rozwieszone na niższych meblach, do których bez trudu sięgnęła ze swoim stanem zdrowia.

Z drugiej jednak strony, wiedziała, że ostatecznie spędzi, może nie dzień, ale wieczór wigilijny samotnie. Gdyż wcześniej dała się namówić rodzeństwu, że wpadną do niej wczesnym popołudniem. Jednak gdy proponowali jej, aby może pojechała razem z nimi do domu rodzinnego, Vera stawiała kategoryczne nie. Wanda i Pietro wcale nie naciskali. Wiedzieli, że jest to dla niej bardzo ciężkie, toteż nie próbowali przekonać jej na siłę, by ze sztucznym uśmiechem przesiadywała przy stole razem z nimi i mamą.

Sytuacja, mówiąc ogólnie, była dość nietypowa i zarazem trudna.

Ale, cóż, nie ma sensu się chyba nad tym rozwodzić. Lepiej zaplanować co by tu porobić wieczorem.

W grę wchodziło wiele rzeczy. Testowanie win, jakie ostatnio wpadły jej w oko i które miała ochotę kupić; oglądanie seriali i filmów - niekoniecznie tych świątecznych, gdyż gatunki takie jak akcja lub science-fiction też byłyby miłe widziane; zrobienie prostych babeczek lub pierniczków, odpowiednich do aktualnej funkcjonalności dziewczyny, jeśli chodzi o wykonywanie przepisu; nocny spacer w towarzystwie gorącej kawy i podziwianie pięknie przystrojonego Nowego Jorku.

Opcji było wiele. Uznała więc, że narzekanie i zadręczanie się tym nic nie da. Skoro już jest skazana na własne towarzystwo, czemu by nie wykorzystać tego czasu jak najlepiej?

- To będzie zajebista Wigilia. - mruknęła nieprzekonana, starając się jakkolwiek uwierzyć we własne słowa.

Wstała z łóżka, a następnie odsłoniła żaluzje. Zmrużyła oczy, kiedy do jej oczu dotarło światło słońca. Po chwili jednak oswoiła się z tą jasnością, a następnie skierowała do kuchni, by zrobić sobie nieco prostsze śniadanie, niż jej ostatnia nieszczęsna jajecznica, oraz wypić dobrą kawę.

𐂂

Zbliżała się godzina druga po południu, a co za tym idzie - odwiedziny jej rodzeństwa. Tym razem to Veronica namówiła Wandę i Pietro na zwykłe przyjście. Uznała, że wspólna Wigilia miała miejsce wczoraj wraz z przyjaciółmi, toteż dziś marzyła jedynie o tym, aby się z nimi zobaczyć i spędzić trochę czasu.

Zanim natomiast jej rodzeństwo przybyło do jej mieszkania, Veronica postanowiła wykonać telefon do Barnes'a.

Nie rozmawiała i nie widziała się z nim od dwóch dni. Wczorajsze spotkanie odbyło się bez niego. Dodatkowo jedyne, czego się dowiedziała, to że atmosfera w jego domu nie jest za ciekawa. I podejrzewała, że jest to związane nie z przygotowaniem do świąt, a z częstym pobytem bruneta w domu Very.

Westchnęła ciężko, po czym wybrała jego numer i przystawiła telefon do ucha.

Po kilku sygnałach połączenie zostało odebrane.

- No hej, Roni. - przywitał ją ciepły, głęboki głos Bucky'ego, co wywołało delikatny uśmiech na twarzy Maximoff.

Dziewczyna uświadomiła sobie, że zaczyna jej bardziej zależeć na brunecie. Świadczył o tym chociażby uśmiech wywołany głosem Barnes'a czy niepokój spowodowany dłuższą nieobecnością chłopaka.

Oraz pragnienie jego obecności...

Cholibka.

- Hej. - przygryzła wargę - Słuchaj, co u ciebie?

the Last Year | Bucky Barnes fanfiction | AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz