11꧂ Odkrycie prawdy

672 49 42
                                    

Piątkowy wieczór kinowy, jak i cały weekend, minął bardzo szybko.

Vera czuła poniekąd ulgę, że udało jej się nie rozmawiać zbytnio z mamą przez ten czas. Wiedziała, że w końcu będzie musiała się po raz kolejny z nią skonfrontować, ale aktualnie nie miała do tego głowy. Wiedziała też, że nie będzie to proste - właśnie przez to chciała odwlec tę rozmowę w czasie.

Po głowie błądziły jej także myśli dotyczące Bucky'ego.

Między innymi o tym, że widział, jak jest jej ciężko. Sam doskonale zdawał sobie sprawę, jak to jest. Tylko, że on nie ma już szansy na pogodzenie się z mamą. W jej przypadku jest odwrotnie - odeszła osoba, z którą miała dobre relacje; została ta, z którą trzeba to wszystko wyjaśnić. Tylko jak się za to zabrać?

Inną sprawą było też zamieszanie dotyczące siedzenia w kinie. Na ogół by się tym nie przejęła, ale usłyszała informacje sprzeczne. No, może nie byłyby ze sobą sprzeczne... ale dlaczego Nat i Bucky przedstawili dwie różne wersje jednej sytuacji?

Veronica ulegała tym wszystkim myślom siedząc na stołówce w towarzystwie znajomych. Nie rozpoczęła jeszcze swojego posiłku, podczas gdy reszta go napoczęła, a Thor był już nawet w połowie jedzenia go.

- Modlisz się nad tym? - spytał Stark, na co niektórzy zaśmiali się pod nosem.

Czarnowłosa ocknęła się z letargu i spojrzała gwałtownie na Tony'ego. Zamrugała kilkakrotnie i pokręciła głową.

- Nawet jeśli, to nic złego. - odparła zaczynając jeść kanapkę.

- Racja. - potwierdził po chwili Stark popijając sok pomarańczowy - Swoją drogą, co zrobiłaś z Sam'em? - zainteresował się, na co Vera zakrztusiła się ze śmiechu jedzeniem.

- Co masz na myśli? - wydusiła.

- Ponoć ostrzegałaś go, że wywiezie go w pole. - prychnął.

- I co się nie zgadza? - zapytał ze śmiechem Loki.

- Zgadza się wszystko. Tylko pytanie dlaczego? - odparł Tony.

- Dobrze wiesz dlaczego. - powiedziała Vera unosząc jedną brew - I uwierz, że niewiele brakowało, abyś i ty w tym uczestniczył.

Tony uniósł pytająco brwi. Wyraz jego twarzy oznaczał zdziwienie pomieszane z ulgą. Po chwili przeniósł wzrok z dziewczyny na zbliżającego się do nich, nieco pochmurnego, Sam'a.

Veronica nawet nie patrząc za siebie domyśliła się, że właśnie on zmierza w ich stronę, toteż odwróciła się całkowicie do Wilson'a z szerokim uśmiechem na ustach chcąc go powitać.

Sam, kurwa, Wilson.

Ileż ja czekałam na to spotkanie...

Cały, kurwa, weekend.

- No hej. - powiedziała pierwsza machając mu dłonią, jednak on nie odpowiedział, tylko usiadł przy stoliku bez słowa - Oho. Coś nie w sosie dzisiaj jesteśmy.

- Za to ty możesz zaraz być w sosie. - wyparował niezbyt miło - Jaki wolisz? Śmietanka? Czosnkowy?

- Masz sos czosnkowy? - wtrącił Thor przerywając jedzenie.

- Sam, zluzuj. - parsknął Loki.

- Ty nie jesteś od niej lepszy. - wycelował w czarnowłosego palcem - Podajesz mi jakąś dziwną lokalizację, w której mam czekać, aż Thor przyjedzie, po czym tak naprawdę nie przyjeżdża!

- Na ścisłość... - kontynuował Loki krzyżując ręce na klatce piersiowej - To wszystko świadczy źle o tobie. Nie wykazałeś się bystrością.

the Last Year | Bucky Barnes fanfiction | AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz