30꧂ Dwie perspektywy

500 41 34
                                    

- Dobra, mów czego chcesz. Tylko się streszczaj. - Bucky usiadł na krześle w kawiarni, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- Sympatycznie się zapowiada. - westchnęła Sharon, siedząca na wprost bruneta.

- Słuchaj, dzwoniłaś do mnie, chciałaś się spotkać, żeby to wszystko wyjaśnić, to jestem. Mimo, że mogłem cię najzwyczajniej w świecie zlać.

- Jakiś ty łaskawy. - prychnęła.

- Po prostu uważam, że każdy zasługuje na druga szansę. - odpowiedział stanowczo - Tylko nie myśl sobie, że wznowimy kontakt. Przyszedłem, żeby to wyjaśnić. Później nasze drogi się rozchodzą.

- Skoro tego chcesz.

- Tak, właśnie tego chcę. Bo wszystko dobrze szło, dopóki się nie zjawiłaś i nie popsułaś wieczoru. - zrobił grymas na twarzy.

- Oh... masz na myśli tę dziewczynę? - poruszała kilkukrotnie brwiami.

James westchnął tak mocno, że z jego gardła wydobyło się warknięcie. Przymknął oczy, nie mając zamiaru odpowiadać blondynce na pytanie.

- Kochasz ją? - pytanie Sharon totalnie wybiło go z rytmu.

Był zaskoczony.

Otworzył gwałtownie oczy i począł patrzeć nieodgadnionym wzrokiem na rozmówczynię.

- Nie wiem, co planujesz osiągnąć tymi pytaniami, ale to nie jest twój interes jaką mam z nią relację, Sharon.

- Sama reakcja wiele zdradza. - wzruszyła ramionami, jakby kompletnie nie usłyszała drugiej części zdania bruneta.

Barnes zacisnął szczękę, przez co kości jego żuchwy mocno się uwidoczniły.

- Przejdź do sedna, bardzo cię proszę. Bo moja cierpliwość, wbrew pozorom, ma granice. - powiedział chłodno - Nieprzyjemne granice.

- No dobra, już. - uniosła dłonie w geście obronnym - Słuchaj, myślałam ostatnio o tym co było. O nas... - podrapała się po karku - Wiem, że źle to wszystko rozegrałam. Teraz to widzę. - jej ton zmienił się na bardziej poważny.

- W sensie... nie oceniam cię. - zastrzegł - Jeśli serio chcesz mieć dwóch facetów na raz, okej, rób co chcesz. Ale mnie w to nie mieszaj.

- To było wtedy głupie. I niedojrzałe z mojej strony. To znaczy, czekaj. - wzięła większy oddech - Nie krytykuje osób, które mają wiele partnerów. Niech robią, co chcą. Mówiąc niedojrzałe, miałam na myśli moje inne pobudki. Chciałam zobaczyć jak to jest z wami być, żeby później wybrać lepszego kandydata. Bo musiałam przyznać, że oboje jesteście... fajni i przystojni.

James słuchał Sharon w osłupieniu.

- Ukrywałem nawet przed Steve'em nasz związek. Dla ciebie. Żeby ludzie nie plotkowali. Naprawdę się wtedy zakochałem. - zmrużył oczy - A ty mi mówisz, że chciałaś spróbować - zrobił cudzysłów palcami - nas obu, żeby później wybrać lepszego kandydata? - pytał niedowierzając.

- Buck...

- Odpieprzałem nieświadomie tę manianę i starałem się z całych sił tylko po to, żeby albo cię przekonać do mnie, byś mnie wybrała, albo uświadomić ci, że Steve byłby lepszy? Czyli co? Ten nasz związek był... on nie miał znaczenia?

- To nie tak. - przetarła twarz dłonią - To znaczy... to było prawdziwe. Z mojej strony. Naprawdę. Tylko coraz bardziej z czasem siedziała we mnie chęć poznania was obu i... jak już mówiłam. Wybrania któregoś. - zacisnęła usta.

the Last Year | Bucky Barnes fanfiction | AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz