55꧂ Powroty

432 40 80
                                    

Reszta wyjazdu minęła uczniom w dosyć przymulającej atmosferze. Nie każdy miał ochotę na żarty, różne zabawy czy wyścigi na stoku. Również przy zwiedzaniu miasta nie wszyscy czerpali z tego przyjemność.

Veronica chodziła nieustannie zamyślona. Nie miała pojęcia co powinna myśleć o Loki'm. Bardzo nie chciała, aby cierpiał. Nie chciała też, by ich przyjaźń zaczęła szwankować. Niezwykle ceniła go jako przyjaciela, jako brata. Musiała przyznać, że jeszcze z nikim, poza rodzeństwem, nie dogadywała się tak dobrze, jeśli chodzi o relacje braterskie.

Drugą sprawą był Bucky. Maximoff zastanawiała się, jak powinna mu o tym wszystkim powiedzieć. Nie chciała go złościć, nie chciała by był zazdrosny lub aby znienawidził Loki'ego. Czuła się, jakby stanęła w kropce.

Dziewczyna znajdowała się w swoim pokoju. Pakowała ubrania do walizki i swoje inne rzeczy, gdyż dziś był dzień odjazdu. Wandy nie było w pomieszczeniu. Vera nie wiedziała, gdzie poszła. W każdym razie powinna mieć klucze, tak więc nie będzie miała problemu, by wejść do środka.

Veronica założyła słuchawki na uszy, ponieważ nie mogła już dłużej znieść natłoku myśli. Musiała je czymś zagłuszyć.

Chodziła więc po pokoju z miejsca na miejsce, pakując swoje rzeczy i nucąc sobie pod nosem wysłuchiwane piosenki.

W pewnym momencie poczuła na ramieniu czyjąś dłoń, toteż gwałtownie podskoczyła i wrzasnęła. Zamachnęła się i na oślep uderzyła ręką w jakąś część ciała tego człowieka. Ciężko było jej sprecyzować w jaką dokładnie oraz do kogo ona należała. Zamaszystym ruchem ściągnęła słuchawki z uszu i odwróciła się do osoby, która niemalże przyprawiła ją o zawał.

- O matko, przepraszam cię, Wanda. - Veronica zakryła dłonią usta, widząc jak jej siostra, z grymasem na twarzy, trzyma się za podbródek.

- Luz. - jęknęła z zamkniętymi oczami.

- Mogłaś zapukać. - podrapała się zakłopotana po głowie.

- Pukałam. Mówiłam. Machałam ręką, kiedy byłaś do mnie bokiem. - wyjaśniła ze zmarszczonymi brwiami.

- Ah... przepraszam cię. - Vera ułożyła sobie dłoń na czole.

- W porządku. - pokiwała głową - Matko, ale masz parę w łapie.

- Nie bardzo wiem, co powinnam ci powiedzieć. - zaśmiała się nerwowo.

- Ja też nie wiem. - parsknęła śmiechem.

- Chodź, usiądźmy. - zaproponowała.

Jednak gdy zerknęła na swoje łóżko pełne jej ciuchów i walizki, spojrzała pytająco na siostrę, a ta zachęciła ją skinieniem głowy, aby zajęły jej posłanie.

Obie usiadły i jakby były w zmowie, westchnęły ciężko.

- Możemy porozmawiać? - zapytała nagle Vera, wpatrując się w podłogę.

Poczuła na sobie spojrzenie siostry, która dopiero po chwili zabrała głos.

- Jasne. Wszystko w porządku? - zapytała zmartwiona.

- Niezupełnie. - odparła.

- Chodzi o Bucky'ego?

- Poniekąd. - przygryzła wargę - Ah... dlaczego to jest takie skomplikowane. - przetarła twarz dłonią.

the Last Year | Bucky Barnes fanfiction | AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz