34꧂ 𝕄𝕚𝕜𝕠𝕝𝕒𝕛𝕜𝕚

647 48 47
                                    

- Powinienem się do was nie odzywać. - mruknął Sam, usilnie starając się doczyścić kafelek na ławce, który ewidentnie nie chciał z nim współpracować.

Barnes odwrócił się ze zmrużonymi oczami do Wilson'a.

- Chciałbym ci uprzejmie przypomnieć, że to ty zacząłeś z rzucaniem kartką, kretynie. - sarknął.

- Oh, nie. - wyprostował się, unosząc palec - Zapoczątkowała to Vera razem z Loki'm dużo wcześniej. Ja po prostu ciągnę tę grę.

- Bo nie możesz odpuścić i musisz postawić na swoim? - James zrobił grymas na twarzy - Gratulacje. Zobacz gdzie nas wysłali.

- Hej, papi chulo, dla jasności: nikt nie kazał ci na to odpisywać. Dobrowolnie wziąłeś w tym udział, więc nie zwalaj teraz wszystkiego na mnie. - wyparował Sam.

- Jasne, broń się na wszystkie możliwe sposoby. - bąknął pod nosem Bucky, powracając do czyszczenia kafelków - A później wszyscy będziemy szorować całą szkołę, po czym jak już wszystko będzie błyszczeć i nie będą mieli co nam dać do roboty, to nas wywalą.

- Drama-Queen mode aktywowany. Oczywiście to nie ma znaczenia, że musimy tylko wyszorofać te kafelki w tej sali. - mówił z dobitnym naciskiem na niektóre słowa - Ty od razu wymyślasz czarne scenariusze. O, wiesz co? - odwrócił się do bruneta, podpierając rękę o biodro - Zapomniałeś o dalszych kwestiach. Skoro nas wywalą, to się nie wykształcimy, a co za tym idzie: brak pracy, pieniędzy, jedzenia, śmierć. - zironizował - Gdyby ktoś pytał to lubię piwonie. Najlepiej, żeby były w jasnych barwach, nie chcę mieć pstrej wiązanki...

- Możecie się oboje już przymknąć? - warknęła Vera nie patrząc nawet na chłopaków, po poczęła dalej czyścić ławkę.

Barnes zacisnął szczękę i bez słowa powrócił do pierwotnej czynności. Wilson natomiast, czuł się zaintrygowany.

- A co, Vera? Masz te dni? - Sam poruszał brwiami, a na jego ustach czaił się mały uśmieszek.

Długo to nie potrwało, gdyż Maximoff niespodziewanie zamachnęła się i z impetem rzuciła w Wilson'a ścierką. Chłopak nie zdążył uniknąć nadchodzącego ataku, toteż zabrudzony materiał wylądował centralnie na jego twarzy. Szybkim ruchem go zdjął, odsłaniając jednocześnie wyrazisty grymas na swojej twarzy.

- Ewidentnie masz te dni. - dodał zniesmaczony, trzymając w dłoni ścierkę Very.

- Nie mam i módl się żebym ich dziś nie miała, Wilson, dla twojego dobra. - sarknęła, rzucając chłopakowi wściekłe spojrzenie.

- Okej, rozumiem... - powiedział powoli - Czyli chodzi o waszą dwójkę? - wskazał palcem najpierw na Verę, a później na James'a.

Maximoff ruszyła gwałtownie w stronę Sam'a. Chłopak, wytrzeszczając oczy, zaczął się cofać. Wystawił przed siebie ręce, razem ze ścierką, by w razie czegoś mógł się obronić przed kolejnym atakiem. Veronica, znalazłszy się już przy Wilson'ie wyrwała mu z ręki materiał, po czym powróciła na swoje miejsce.

Sam posłał czarnowłosej zdziwione spojrzenie. Wewnątrz z kolei odczuł niemałą ulgę. Dziewczyna zerknęła na niego, wyjaśniając pod nosem:

- Nie miałam czym wycierać. - powróciła do swojej czynności.

- Nie, Sam, nie chodzi o naszą dwójkę. Przestań drążyć. - odrzekł Barnes spoglądając przelotnie na Wilson'a.

Chłopak słysząc te słowa, zmarszczył lekko brwi. Utkwił wzrok w dziewczynie, a po chwili zaczął do niej podchodzić. James tego nie dostrzegł, jednak Maximoff kątem oka widziała, że Sam jest coraz bliżej. Spojrzała na niego wyczekująco. Wilson, będąc już tuż obok Very, położył dłoń na jej ramieniu. Jego twarz wyrażała szczere zmartwienie.

the Last Year | Bucky Barnes fanfiction | AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz