62꧂ ᭙ﺃꫀꪶᛕꪖꪀꪮᥴ ꂷ

273 30 38
                                    

Grupa przyjaciół postanowiła, że skoro w święta nie każdy może pozwolić sobie na spotkanie gdzieś na mieście - trzeba to zrobić przed świętami.

Tak więc wspólnie ustalili, że w sobotę wielkanocną, wczesnym popołudniem, wybiorą się do pizzerii.

- Mało świąteczne jedzenie. - stwierdziła Pepper, przyglądając się właśnie dostarczonym daniom.

- Nie chcesz jeść? Nie musisz. - prychnął Clint, który już zabierał się za swój pierwszy kawałek.

- Nie macie przypadkiem flashbacków z początku roku szkolnego? - wtrąciła Vera w zamyśleniu - Wtedy w pizzerii. Kiedy Loki zamówił wszystkim hawajską. - zaśmiała się.

- Kiedyś to było. - westchnął Laufeyson.

- A my siedzieliśmy obok siebie z wymuszeniem. - dodał Barnes, obejmując Veronicę.

- Później mi podziękujecie. - wtrącił Sam.

- To była twoja sprawka? - Vera uniosła wysoko brwi.

- No, głównie moja. Nat też maczała w tym palce. - skinął na nią głową.

- Owszem. - przyznała Romanoff - Jednak główne zasługi i podziękowania kierować proszę w jego stronę. - ona także skinęła na Wilson'a.

- Rany, w życiu bym nie pomyślała. - Vera przeczesała dłonią włosy - To znaczy... może nie, że w życiu, ale wtedy jeszcze cię na tyle nie znałam, żeby spodziewać się po tobie takich intryg.

- No widzisz. - odrzekł dumnie Sam.

- Ale to szybko zleciało. - westchnął pod nosem Steve, sięgając po kawałek pizzy - Dopiero co zaczynaliśmy ostatni rok. A teraz? - uśmiechnął się w zamyśleniu - Jest już połowa kwietnia. Za niedługo nasze egzaminy końcowe, bal...

- I koniec. - mruknęła dość smutno Peggy.

- Zaraz, zaraz. Żeby była jasność. - głos zabrał Stark - Jeśli ktoś z obecnych tutaj myśli, że nasza pokręcona znajomość zakończy się wraz z tą potańcówką, to się grubo myli. - na jego twarzy pojawił się grymas - Dlatego więc może już teraz opuścić to pomieszczenie. - wystawił rękę w stronę wyjścia z pizzerii.

Jego słowa spotkały się z roześmianiem się przyjaciół.

- Źle mówię? - zapytał Tony nieco poważniejszym tonem - Po ciula nam jakiś niepewniak w drużynie? Już teraz może w podskokach wyjść na zewnątrz i tyle byśmy się widzieli.

- Ta margherita ci chyba nie służy. - zaśmiała się Wanda - Jesteś po niej bardziej drażliwy.

- Ja tylko żartuję, Wandzia. - puścił do niej oko - Ale dzięki, skarbie, że trzymasz rękę na pulsie. Z margheritą natomiast wszystko cacy. Jest przepyszna. - kontynuował jedzenie.

- Hej! - ożywiła się Vera - A pamiętacie wypad do kina?

- Chyba wiem do czego zmierzasz... - zaśmiał się Bucky.

- Do tego jak się obok siebie gnieździliście? - zapytał znużony Wilson, wiedząc już zawczasu o czym będzie rozmowa.

- Bardziej do tego jak magicznie wylądowałeś gdzieś w polu. - szepnął niewinnie Loki, uśmiechając się ironicznie do Sam'a.

- Widzisz to? - Wilson wystawił do niego środkowy palec.

- Tak, wzrok mam jeszcze dobry. - odparł niewzruszony.

- Tak? To zajebiście. - odrzekł niemalże natychmiast Sam.

- Chłopaki... - westchnął Steve, łapiąc się za nasadę nosa.

the Last Year | Bucky Barnes fanfiction | AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz