20꧂ Randka

671 45 122
                                    

Veronica wróciła do domu po szkolnym dniu z kłębkami myśli. Z jednej strony były one pozytywne, gdyż dała razem z Loki'm nieźle popalić Sam'owi i Tony'emu. Dodatkowo umówiła się z Bucky'm na spotkanie. I teraz druga strona medalu - nie wiedzieć czemu nie chciała nazywać tego randką. Była strasznie nerwowa i zestresowana, kiedy myślała o tym, iż po południu spotyka się z chłopakiem, któremu wpadła w oko. Może dlatego się denerwowała? Nie chciała źle przy nim wypaść. A może powód był także inny? Ona również w głębi duszy czuła zainteresowanie brunetem. Coraz częściej gościł w jej myślach. Był powodem jej rozkojarzenia, a niekiedy i obiektem westchnień. Bywały momenty, gdzie w trakcie rozmowy z James'em nie miała bladego pojęcia co powiedzieć, co zrobić, jak zareagować: czy zapaść się pod ziemię czy ciągnąć jego grę, która swoją drogą stawała się dla niej coraz cięższa do okiełznania. Dużo częściej czuła onieśmielenie, skrępowanie, uciekała wzrokiem.

Stałaś się taka miękka, Vera...

Ta? No co ty nie powiesz.

Odchodzisz od zmysłów. Aż tak zawrócił ci w głowie?

- Loki, odbierz do cholery! - Veronica trzymała komórkę przy uchu, jednocześnie szukając u siebie w szafie ubrania, które mogłaby założyć na spotkanie.

- Najmocniej przepraszam, kto mówi? - odezwał się w słuchawce Laufeyson.

- Nie strugaj debila, debilu. Nie masz mnie zapisanej w kontaktach?

- Oczywiście, że mam. Uwielbiam cię po prostu denerwować. - prychnął rozbawiony.

- No i jak się z tym czujesz? Mam ci bić brawo? Nie wiem, order uśmiechu wręczyć? - sarknęła.

W słuchawce nastała kilkusekundowa cisza.

- Z tym orderem się zastanowię. - odrzekł po chwili namysłu - W każdym razie powiedz mi, jaki jest powód, że zakłócasz mi czytanie książki?

- Oj nie dramatyzuj, przecież możesz chyba na chwilę odłożyć książkę na bok, nie? - nerwowo przegrzebywała ubrania w szafie.

- Istnieje coś takiego jak chwila prywatności i strefa komfortu. Uwierz, że ty i moja mama jesteście jedynymi osobami, od których odbieram telefon w trakcie czytania książki. Co nie znaczy, że mnie to nie irytuje. Streszczaj się.

- Milusi i wredny jednocześnie. - parsknęła pod nosem - Nie wiem w co się ubrać. Pomożesz mi?

W słuchawce ponownie nastąpiła cisza, jednak ta trwała zdecydowanie dłużej.

- Loczek? - Vera zmarszczyła brwi - Jesteś?

- Tak. I próbowałem to rozgryźć, ale nie jestem w stanie. Do czego ci niby jestem potrzebny? Do przejrzenia i wybrania ciuchów, których nie widzę? Bo wiesz, mogę jedynie je usłyszeć, o ile gadają. Muszą się tylko ładnie przedstawić.

- Powiedz mi po prostu, jak facet, prosto z mostu, co lubicie w ubiorze dziewczyn?

- Mam trochę inny gust niż reszta przygłupów. Więc nie wiem czy jestem ci w stanie pomóc.

- Jesteś. - ucięła - Myślisz, że na przykład większy dekolt będzie w porządku? Albo... może...

- Vera, czekaj, stój... - przerwał jej gwałtownie - Czy ty chcesz się skąpo ubrać, żeby nacieszył sobie oczy?

- No to oświeć mnie jak wy chłopaki patrzycie na dziewczyny. - odparła zniecierpliwiona.

- Być może większość tak patrzy. Ale mówiłem ci, że mam inny gust. I Barnes też wydaje się być normalny. Matko, powiedziałem to na głos... - mruknął pod nosem - Więc nie myśl o tym, jak dużo odsłonić. Jeśli mu się podobasz, to nacieszy oczy cała tobą, deklu. A przede wszystkim osobowością i rozumem, którego w tej chwili nie masz, więc radzę się ogarnąć.

the Last Year | Bucky Barnes fanfiction | AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz