31꧂ Konfrontacja

560 42 25
                                    

Ostatni tydzień zdalnych lekcji minął, co oznaczało powrót uczniów do szkoły. Niektórzy cieszyli się nagłym wolnym czasem, który mogli spędzić w domu. Inni natomiast szczerze tęsknili za zobaczeniem znajomych i rozmowami z nimi twarzą w twarz.

Bucky szedł korytarzem, nerwowo rozglądając się na wszystkie strony.

Poszukiwał Very.

Za wszelką cenę chciał zamienić z nią choć trochę słów. Tak mocno o niej rozmyślał i wpadł w pewnego rodzaju przygnębienie oraz poczucie winy, że nie przeszkadzało mu nawet posiadanie kilkudniowego zarostu. Włosy z kolei upiął w małego koka, gdyż nie miał siły ani ochoty spędzać czasu nad ich układaniem.

Każdego poprzedniego dnia, odkąd nastała między nimi niezręczna, wręcz bolesna sytuacja, pisał jednego SMS'a dziennie z prośbą o rozmowę i o tym, że Maximoff jest dla niego ważna. Odpuścił z wydzwanianiem do dziewczyny, gdyż ta notorycznie go ignorowała, nie mając ochoty z nim rozmawiać. Zrezygnował nawet z zostawiania wiadomości głosowych, gdyż podejrzewał, że i one nie byłyby odsłuchane. Jedyne więc słowa, jakie mógł jej przekazać, umieszczał w wiadomości tekstowej, by - nawet jeśli nie odpisała - chociaż je zobaczyła.

Jednakże widoczny tekst w SMS'ach nic nie zdziałał. Dlatego dzisiejszego dnia w szkole James pragnął usilnie zobaczyć Veronicę, by móc z nią szczerze porozmawiać i wszystko wyjaśnić.

Miał nadzieję, że była na to szansa.

Jednak zamiast Very, zobaczył w pierwszej kolejności Wandę i Pietro. Oni także go spostrzegli. Wanda chciała się delikatnie uśmiechnąć, ale zrobiła to tak nieudolnie, że na jej twarzy pojawił się grymas. Jej brat natomiast od razu ruszył w kierunku bruneta. Widać było po nim, iż nie jest nastawiony przyjaźnie.

Barnes wyprostował się, jednak nie przybierał pewnego siebie wyrazu twarzy, by tylko nie pogorszyć sytuacji. Wiedział bowiem, że Pietro zamierza poważnie i bez ogródek porozmawiać z nim o Veronice.

Gdy brat Maximoff był już blisko, James napiął mięśnie w razie, gdyby zmuszony został szybko zareagować.

Musiał przyznać, że nie był pewny czy przypadkiem nie dostanie w twarz.

- Zanim cokolwiek powiesz... - zaczął Bucky.

- Nie. Zanim ty cokolwiek powiesz - wskazał na niego palcem, stając tuż przed nim - chce ci wbić do głowy, żebyś trzymał się od Very z daleka, zrozumiałeś?

- Pietro... - Wanda, która właśnie dołączyła do dwójki chłopaków, położyła dłoń na ramieniu brata - Przestań. Są dorośli, niech sami to sobie wyjaśnią. Nie powinniśmy się mieszać.

- Nie masz pojęcia, ile się wycierpiała. Naprawdę nie przyszło ci do głowy, że złamiesz jej tym serce? - kontynuował Pietro, jakby w ogóle nie usłyszał słów siostry.

- Zaraz, zaraz... - James uniósł lekko dłoń, mrużąc oczy - My się chyba nie rozumiemy. Po pierwsze: nie spotykam się z Sharon, tylko zakończyłem tę znajomość na dobre. Po drugie: wiem, że mogłem powiedzieć Roni od razu, ale nie chciałem jej martwić. Zamierzałem z nią o tym porozmawiać nazajutrz kiedy mieliśmy się spot...

- Jasne. Tłumacz się. - przerwał mu Pietro, śmiejąc się sztucznie i krzyżując ręce na klatce piersiowej - To o co był ten cały kit z Rogers'em?

- Mówiłem ci, że nie chciałem jej martwić. Wiem, że źle zrobiłem i mogłem jej powiedzieć wszystko od razu. Ale zrozum, że nie chciałem siać mętliku w jej głowie, tylko powiedzieć o tym po fakcie, kiedy byłoby to już zakończone z Sharon na dobre. Nie chciałem jej wtedy stresować. Ale. Zamierzałem. Jej. Powiedzieć. - ostatnie słowa mówił dobitnie i z naciskiem, mając nadzieję, że jakkolwiek przekona rodzeństwo Very.

the Last Year | Bucky Barnes fanfiction | AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz