38꧂ Uśmiech przez łzy

469 42 40
                                    

Kiedy Bucky myślał już, że to, co złe minęło, w tamtej chwili otrzymał dowód, iż życie nie jest wcale przewidywalne.

„Ale jak masz na imię?"

Co, to usłyszał, dotarło do niego dopiero po paru sekundach, gdyż jego umysł był w tamtym momencie tak bardzo zamroczony, że wręcz nie zarejestrował słów Very.

Ponowny strach zawładnął jego ciałem, nie pozwalając na logiczne myślenie czy chociażby ruszenie się.

Myślał, że jego nadzieja legła w gruzach na ponowne ujrzenie Very. I kiedy w końcu ją odzyskał, znów uderzyło w niego poczucie straty. Fakt, dziewczyna żyła, jednak świadomość tego, że tak naprawdę może niewiele pamiętać była przerażająca.

- Hej, słyszysz mnie? - zapytała odrobinę zakłopotana.

Bucky, wyrwany z letargu, spojrzał prosto w oczy Very, siląc się na odpowiedź.

- Tak, tak... - odrzekł ze ściśniętym gardłem - Mam na imię James. Pamiętasz mnie?

- To znaczy... wiem, że byłeś w moim życiu. I to kimś ważnym, bardzo ważnym. Ale nie mogę sobie przypomnieć kim. - wyjaśniła - Czy my... jesteśmy razem?

- Em... - podrapał się po karku - To znaczy... to dość skomplikowane.

- Opowiadaj. - poleciła - Muszę się jakoś dowiedzieć.

- No więc... mamy się... mieliśmy się ku sobie. I ostatnio był między nami zgrzyt. Ale szło wszystko w dobrą stronę i... - urwał.

- I co wtedy?

- Rozmawialiśmy przez telefon. I ty... miałaś wypadek. - wyjaśnił.

Dziewczyna pokiwała delikatnie głową. Bucky widział, że próbuje przyswoić sobie te wszystkie nowe informacje. Nie miał bladego pojęcia, co aktualnie siedziało w jej głowie.

- Co się stało? - zapytała, wyraźnie zainteresowana.

- Rozmawialiśmy wtedy przez telefon. - mówił, obserwując reakcję Very - Jakiś mężczyzna potrącił cię samochodem. Wypadek przyczynił się do złamania twojej lewej ręki, dwóch żeber i innych stłuczeń i rozcięć - wskazał na twarz.

- Czy zawsze miałam problemy z pamięcią? - zapytała.

- Nie, to... to przez ten wypadek. - odrzekł z trudem.

- Ciężko ci z tym. - stwierdziła - Że nie pamiętam. Masz mi to za złe?

- Nie, Roni... - przetarł twarz dłonią - Słuchaj, to wszystko jest dla nas ciężkie, ale przede wszystkim dla ciebie. Ja... ja się po prostu martwię, ale to jest po prostu niezależne od nikogo. Oczywiście chciałbym, abyś pamiętała. To wszystko, co między nami było. Ale nie mogę się na ciebie ani złościć, ani cię obwiniać za coś, na co nikt z nas nie ma wpływu, Roni...

Czarnowłosa przyglądała się Bucky'emu z uwagą. Po chwili uniosła lekko kąciki ust.

- Od samego początku lubiłam, jak mówiłeś do mnie Roni. - powiedziała.

Barnes uśmiechnął się pod nosem na jej słowa.

Uświadomił sobie, że jej pamięć nie jest aż tak poszkodowana. Bardzo szybko przypomina sobie wiele szczegółów z życia. Kojarzyła James'a od pierwszej chwili, wiedziała, że nie był jej obojętny.

Bucky pamiętał dzień, w którym razem z Verą wylądowali w kozie, a on w tamtym czasie wymyślał zdrobnienie jej imienia, by móc ją określać w ten konkretny, własny sposób. Mimo ówczesnej złości dziewczyny, w głębi duszy od początku spodobało jej się zdrobnienie, jakim Barnes ją obdarzył.

the Last Year | Bucky Barnes fanfiction | AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz