*11*

2.1K 175 12
                                    

Izuku z dnia na dzień czuł się coraz lepiej. Przyzwyczajony do wczesnego wstawania i pracy, nie potrafił długo leżeć w łóżku. Skoro świt podnosił się i ubierał, by po cichu wymknąć się do najwyższej wierzy w zamku. Tam właśnie zrobiono mu sale do nauki, była dobrze oświetlona, oraz zaopatrzona w najpotrzebniejsze rzeczy. Zanim jednak poszedł na górę, dość nieśmiało  zachodził do piwnicy, by spytać służbę, czy może przygotować sobie herbatę. Oczywiście miłe kobiety zgadzały się, co Deku cieszyło. Wiedział, że to ich obowiązek, by robiły co im rozkaże, więc mógłby im kazać zrobić napar i mu przynieść, jednak nie chciał dodawać im roboty. Te już teraz szykowały wszystko na śniadanie. Już wiedział gdzie stoi słoik z liśćmi, oraz słodzidło, mógłby się między stołami ruszać z zamkniętymi oczami. Wziął tace z filiżankami, oraz dzbankiem, po czym powoli ruszył do wieży. Czuł się tam dobrze, wiedział, że nie musi się tutaj ograniczać. Mógł śmiało powiedzieć, że kochał to miejsce.

Katsuki został obudzony przez służbę godzinę przed śniadaniem, jak zawsze.  Ubrał się w luźną białą koszulę na guziki i skórzane spodnie przylegające mocno do ciała.  Prezentował się naprawdę dobrze, do tego narzucił kamizelkę i już prezentował się jak najprawdziwszy Król. Zadzwonił dzwonkiem, gdy wkładał koszule w spodnie, a gdy przybyła do niego wezwana służąca to rozkazał jej to co codziennie rano, od tygodnia. Ruszył powoli do celu jaki sobie obrał. Gdy był przed drzwiami w wierzy, to nie pukał, nie oznajmiał, że wchodzi. Cichutko uchylił drzwi, po czym oparł się  o framugę i uśmiechnął się. Do jego nosa dostał się piękny zapach mate, od kiedy nikt go nie podtruwał to feromony były jeszcze mocniejsze, przez co też bardziej wyczuwalne.

- A L I C E... Alice, Z O B A C Z Y Ł A... Zobaczyła, P I Ę K N E G O... Pięknego M O T Y L A... Motyla, J E G O... Jego, S K R Z Y D Ł A... Skrzydła, B Y Ł Y... Były K O L O R U... Kororu...

- Koloru - poprawił go cicho Katsuki, przyglądając mu się. Chłopak od ponad miesiąca uczył się czytać od podstaw, więc  i tak szło mu naprawdę dobrze. Najpierw czytał każdą literkę, by potem złożyć to w słowo, a Katsuki uwielbiał tego słuchać. Mówił na głos, by wszystko lepiej się mu utrwaliło i niektóre słowa już czytał automatycznie. Blondyn podszedł do Omegi i usiadł na fotelu obok niego. Siedzieli w rogu, przy małym okrągłym stoliku, na którym stał dzbanek z herbatą i dwie filiżanki. Chłopak wiedział, że przyjdzie, więc wziął i naczynie dla niego.  Oparł się o podłokietnik, zaczynając się wpatrywać w zielonowłosą istotę jak na kogoś najpiękniejszego na świecie.

- Koloru - poprawił się cicho, spoglądając na niego, ale wracając do książki, była ona dla dzieci, ale nikt nie kazał mu zaczynać od czegoś bardziej zaawansowanego. - Zielonego. - oznajmił, gdy przeliterować sobie kolejne słówko. - Alice zobaczyła pięknego motyla, jego skrzydła były koloru zielonego. - powtórzył całe zdanie, po czym podniósł głowę na narzeczonego.

- Radzisz sobie coraz lepiej najpiękniejszy - oznajmił czerwono oki i musnął jego usta, na 'dzień dobry'.

- Dziękuję Alfo. - chłopak podkulił trochę nogi pod siebie. Miał gole stopy, bez skarpet, a od murów ciągnęło chłodem. Król wziął z oparcia koc i okrył swoją Królową, wracając na swoje siedzenie. Izuku w geście podziękowania podał mu powieść, którą ten zwykł czytać, gdy przychodził do niego.  Ten kiwnął głową. - Będzie ci przeszkadzało, jak będę czytać na głos, prawda?

- Nie. Możesz sobie dalej tak czytać - oznajmił i  gdy usłyszał pukanie, to pozwolił służbie wejść. - zrób sobie przerwę. Dziś zjemy tutaj swoje śniadanie. - stwierdził, a gdy przed nimi postawiono tosty, oraz nową gorącą herbatę to odprawił kobietę, która to przyniosła. - Przez ostatnie dni starałeś się mocno, by nie odstawać od towarzystwa, więc dziś możesz robić to na co masz ochotę.

- Mogę czytać? - zapytał przekrzywiając głowę.

- Nawet cały dzień, jeżeli masz ochotę, najdroższy. - stwierdził, a ten przygryzł wargę. Nie miał pojęcia, że przez to Alfa ledwo się powstrzymywał, by go nie dotykać. Chciał go posiąść, ale i nie tylko. Dotykać go bez ograniczeń ... To musi być naprawdę cudowne.

- A... Znajdziesz może... Chwilę aby przejść... Chciałbym... - zaczął się plątać i zarumienił się delikatnie. - Przejdziesz się ze mną po ogrodach?

- Oczywiście - oznajmił Katsuki i wziął jego dłoń. Pocałował jego knykcie. - Smacznego najdroższy. Dla ciebie zawsze znajdę czas. - uśmiechnął się i pocałował jego dłoń po raz drugi.
Omega uśmiechnęła się, ale po chwili ten zszedł. Nieświadomie zacisnął dłoń na tej alfy, po czym otworzył usta, tylko po to by zasłonić je wolną ręką. W jego podbrzuszu wybuchł ogień. Zgiął się w pół i jęknął z niespodziewanego bólu. Zaczął robić się mokry, a prącie w jego spodniach stanęło na baczność.  Jęknął cicho, bo to otarło się o bieliznę, a że był bardzo czuły to odczuł to podwójnie.

- A-Alfo... - jęknął, spoglądając na niego.  Ten zasłaniał nos i usta. Miał mocno zaciśniętą pięść, oczywiście nie tą, którą trzymał dłoń Omegi.

- Twoja ruja... Jest dużo ... Intensywniejsza niż poprzednio - wysapał mężczyzna.  Podniósł się, odrzucając gwałtownie jego dłoń i wybiegł z pomieszczenia. Inaczej by się nie powstrzymał i go zgwałcił.

Duma KrólaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz