Todoroki odczuwał coraz mocniejsze bóle brzuszka. Martwił się, że z dzieckiem, które w sobie nosi, jest coś nie tak, ale starał się nie martwić męża. Przez pierwszy tydzień ich mieszkania w lesie, Katsuki był ledwo przytomny, nie kontaktował, więc to właśnie Shoto go pilnował i przy okazji zajmował się domem. Był przy nadziei, więc Deku i Elis dali mu najlżejsze zadania.
Dwukolorowooki martwił się o zielonowłosego przyjaciela, gdyż ten codziennie wymiotował, miał migreny i mało jadł. Tracił siły, a te były mu potrzebne jak nigdy.- Będzie trzeba pojechać na targ, kupić krowę i kilka kurek niosek - oznajmił. - Zajmie to około dzień, do półtorej, gdyż trzeba je przywieźć, a krowa za szybko nie idzie. - oznajmił Deku. Położył na stolę monety. - Mamy już miejsce na nie, więc weźcie wóz I jedzcie oboje. - poprosił. - Kończą się nam zapasy, które przywieźliśmy, a nie możemy głodować. Shoto, w okolicy targu są zioła, będziesz na siłach, uzbieraj ich tutaj nie ma zbyt wielu. - oznajmił. Ci pokiwali głowami. - Trzeba też kupić paszę, zajmiecie się tym?
- Oczywiście. Mam nadzieję, że Katsuki w końcu odzyska pełną świadomość j będziemy wiedzieć, czy leczenie przynosi skutki- oznajmił spokojnie Elis.
- Też mam taką nadzieję. Jak na razie rana ropieje i nie chce się goić. Mam nadzieję, że nie wdało się zakażenie. - oznajmił cicho. - Wyruszycie z samego rana.
- Dobrze - Shoto patrzył na niego i westchnął cichutko, bo ten nie dbał o siebie, jedynie o nich.
****
Moment, kiedy Katsuki zaczął powoli odzyskiwać przytomność było chwilą w której Deku spadł kamień z serducha. Siedział przy mężu I głaskał go po włosach, Ten leżał na posłaniu i słuchał Elisa, który siedział niedaleko i słuchał sprawozdania, na temat wszystkiego, przygotowań do ucieczki, jej samej i tego co było w trakcie. Bakugo co chwila się krzywił, ale słuchał cierpliwie nie przerywając.- Dziękuję - oznajmił cicho patrząc na nich. - Uratowaliście mi życie - stwierdził I pocałował swoją Omegę w dłoń.
- Niedawno byliśmy na targu, załatwiliśmy sprawy, ale i dowiedzieliśmy się... Możemy odetchnąć. - oznajmił Shoto.
- Co masz na myśli? - zapytał zielonowłosy, był ubrany w grube ubrania, oraz warstwy, gdyż było mu zinnk. Shoto ze smutkiem w oczach na niego patrzył. Ten nie wysypiał się, wręcz cierpiał na bezsenność. Wymioty, migreny, on cały czas się krzywił... Jego skóra zrobiła się wręcz blada, miał wielkie wory pod oczami. Nie uśmiechał się już w ogóle.
- Spotkaliśmy skorumpowaną straż. Ci szukali Katsukiego, ale usłyszeliśmy skrawek rozmowy, że powiedzą "Albertowi", że znaleźli Króla martwego, w trakcie wyprawiania pogrzebu, że zabili Deku i nas i zakopali, by nikt nie znalazł.
- Albert... No proszę. Krewny mojego ojca - oznajmił cicho Katsuki i spojrzał na ukochanego. Sam dostrzegł jego stan. - Gdy tylko trochę odpocznę, Wezmę się do wracania do formy, byśmy mogli przeżyć najbliższy czas. - oznajmił biorąc jego zimną dłoń w swoją I całując ją. Chłopak pokiwał głową.
- Przygotuję obiad - oznajmił Todoroki. - Oraz zaparzę zioła na wzmocnienie. - oznajmił cicho, wstając z kolan ukochanego.
- Dokończę robienie łuku i strzał. Zamierzam polować na dziczyznę - Elis podniósł się z krzesła. - Izuku. Przejmę dziś karmienie zwierząt, możesz położyć się tutaj do Katsukiego. Odpocznij. Ostatnio jesteś cały czas na nogach. - oznajmił. - Ramiona męża pomogą ci spać bez przeszkód. - stwierdził I spojrzał na czerwonookiego. - Nie puszczaj go, dopóki się nie wyśpi, bo nam padnie. - stwierdził, a ten pokiwał głową. Deku chciał protestować, ale wtrącił się Shoto.
- On ma rację. Odpocznij, proszę. Mamy wszystko ogarnięte. Wróg myśli, że nie żyjemy. To czas by nabrać sił, a dopiero potem pomyślimy. - szepnął, po czym wziął ukochanego za dłoń I wyszli zasłaniając kotarę oddzielającą pokoje.
Pracowali dzień i noc przez ten czas, gdy blondyn był nieprzytomny, by doprowadzić dom do ładu i móc teraz chwilę odpocząć, nabrać sił, odreagować, wziąść się w garść, a dopiero potem myśleć o planie.
- Chodź do mnie, Izuku - oznajmił Katsuki, gdy przyjaciele wyszli. - Wyglądasz jak trup, oni mają rację. Musisz odpocząć. - patrzył na niego. Przesunął się milimetr, krzywiąc się i odsłonił pościel. Ten wślizgnął się pod nią i przytulił się do niego. Był wykończony, ale jak co dzień, zaczął płakać. Tym razem nie w ciało, które się nie rusza. Kochanek go przytulił do siebie i musnął jego czoło. Brakowało Deku tego wsparcia, ale teraz, gdy mąż nie spi, jemu je da.
****
Zielonooki obudził się przez jęki, które słyszał obok siebie. Jego mąż spał raczej, ale jęczał z bólu. Możliwe też to, że był nieprzytomny.
Poderwał się do góry. Odsunął kołdrę i zerknął na ranę, odbandażowując ją. Nie był zadowolony, gdy zobaczył, że ta ropieje. Przestraszył się, że wdało się zakażenie.- Shoto! - krzyknął, a ten przyszedł szybko z kuchni. - Przynieś mi przeciwbólowy, on cierpi - oznajmił, a ten pokiwał głową I poleciał po to. Chłopakowi drżały dłonie, gdy się zajmował raną. Gdy skończył to westchnął. Mężczyzna był nieprzytomny. Zuku siedział przy nim. Nie wiedział jak mu pomóc. Po patrzeniu przed siebie przez piętnaście minut, poderwał się. Poleciał do kuchni. - Muszę iść... do lasu - oznajmił.
- Ściemnia się już- oznajmił Elis, wchodząc do domu.
- Dobrze. Potrzebuję ziół, które rozwijają swoje liście tylko w nocy. - oznajmił. - Wrócę rano. Muszę nazbierać jak najwięcej. Mam nadzieję, że to pomoże. - szepnął, a przyjaciel go tylko przytulił i spojrzał na niego że współczuciem. Gdy wychodził, spojrzał na męża.
- Boję się o niego. - szepnął.
- Będzie dobrze kochanie.. - szepcze cichutko Elis całując go.
Cześć! Kończymy rok 2022, a wiecie co to oznacza?
Już 1 stycznia kolejny rozdział OPIEKUNA
Kto jeszcze nie ma w bibliotece, niech leci dodać, oczywiście, te książki bakudeku będą dalej aktualizowane w miej więcej tygodniowych odstępach..Zapraszam was jeszcze raz. Na moim profilu "opiekun" bakudeku
CZYTASZ
Duma Króla
FanfictionKatsuki Bakugo nienawidził swojego losu. Nie chciał być królem. Chciano od niego określonych zachowań, które były dla niego obrzydliwe. Był młodym władcą. Miał siedemnaście lat, więc tak naprawdę tylko pokazywał się na bankietach. Jego doradcy rz...