*57*

851 94 4
                                    

Masaru całą drogę do ich sypialni, która mieli zapewnioną w zamku, przecierał oczy chusteczką. Gdy wszedł do niej, wybuchł płaczem jeszcze głośniejszym niż zwykle. Królowa była zaskoczona, gdyż sądziła, że ten nie uwierzył.

- To nasze dziecko, nasz syn, zabili go - jęczał w szlochu i rozpaczy, a ona złapała go za twarz.

- Kochanie...

- Zabili go! - krzyknął i skulił się na podłodze w kłębek.

- Kochanie! - krzyknęła kobieta a ten spojrzał na nią. Przyklęknęła przy swoim skarbie i pocałowała go w usta. - To nie jest nasz syn. - powiedziała cicho, gdyby ktoś ich podsłuchiwał

- S-Skąd masz pewność? - zapytał, a ta otarła mu policzki i pocałowała każdy z nich.

- Nie ma blizny na nadgarstku - oznajmiła bardzo cicho a ten szerzej otworzył oczy. Doskonale wiedział o jakie chodziło. Nikt o nich nie wiedział, bo Masaru o to zadbał. Bał się być okrzyknięty najgorszym rodzicem, gdyż to przez niego Katsuki się zranił. Prawie umarł, a mężczyzna to mocno przeżył i prawie się załamał.... na szczęście syn nie ma mu za złe tego. To było gdy miał sześć lat, wyszli się pobawić i Katsuki wtedy spadł z wysokiej góry i zrobił sobie krzywdę, przez niedopilnowanie Masaru. Pamiętał, przepłakał całą noc po tym zdarzeniu.

- Zemszcze się na tych, co nam to zrobili - oznajmił a kobieta widziała błysk w jego oczach. Niebezpieczny, gdyż mąż był mądry, umiał wymyślić takie rzeczy, że sama by się bała stanąć na jego drodze.

*****

Elis starał się patrzeć na sprawę zimno, niewzruszenie, ale to nie oznaczało, że nie był przerażony wydarzeniami. Deku przygotował się do ucieczki jak należy, przygotował wóz, prowiant i rzeczy, które się mogą przydać. Aktualnie  byli pod starym domem, który miał dziurę w dachu, oraz liczne ubytki w ścianach  i przenosił Katsukiego na łóżko, które Izuku szybko uprzątnął. Najpierw musiał zająć się zahamowaniem krwi, gdyż podczas jazdy nie był w stanie tego zrobić. Był to jedynie postój, by zająć się poszkodowanym, bo ten miał paskudną ranę na boku, od sztyletu. Elis trzymał Katsukiego, bo ten ledwo przytomny wrzeszczał, gdy jego mąż polewał ranę specyfikiem na bazie alkoholu by ją oczyścić. Todoroki drżąc na całym ciele podawał kolejne fiolki i bandaże.
Po godzinie Deku mógł zabandażować ranę, by mogli ruszyć w drogę.

- Nie możemy tu zostać - oznajmił układając worki na wozie tak, by mogli w miarę ułożyć mężczyznę, aby nie otworzyła się rana, gdy wpadną w dziurę. W jednej chwili zbiegł z niego I pobiegł w krzaki, wymiotując, padając na kolana. Todoroki złapał ukochanego za łokieć patrząc zmartwiony na przyjaciela.

- Nie dość, że przekleństwo dopada go kilka razy dziennie, to w dodatku duży stres przez tą sytuację... on się wykończy - szepnął, a ten pokiwał głową. Przytulił do siebie ukochanego, bo ten był zdruzgotany. Uklęknął i pogłaskał brzuszek. - Jest w porządku. Lekko tylko boli - oznajmił, kładąc dłonie na tych jego.

- Dokończę ogarniać wóz i ruszamy - oznajmił Deku, któremu nogi drżały. Ledwo stał i ocierał usta  krzywiąc się przez posmak który w nich pozostał.

- Idę do lasu. Nazbieram ziół i zrobimy napary wzmacniające. Mamy godziny przewagi, nic się nie stanie jeżeli przystaniemy. Napoimy konie i Katsuki odpocznie trochę- oznajmił Shoto patrząc na przyjaciela. - Idź do męża, połóż się, odpocznij. - stwierdził. - Nie dyskutuj że mną, albo mój mąż siłą cię zaciągnie i tam przywiąże - patrzył na niego poważnie.

- godzinę. Nie więcej - oznajmił I udał się do ukochanego.

Po trzech godzinach ruszyli w drogę. (Todoroki specjalnie przedłużał postój nie wracając z lasu za szybko) Już spokojniej, nie pędzili tak. Popijali napar, Izuku siedział z tyłu i podawał Katsukiemu picie, gdy jęczał z bólu, bo miał jeszcze wywar przeciwbólowy.
Nie robili przerwy, w końcu po jakiś dziesięciu godzinach jazdy, jedynie na chwilę, by konie odpoczęły. Todoroki korzystał z okazji i był zbierać zioła, zabrał ze sobą zielonowłosego, by ten nie myślał. Tam gdzie jechali prawdopodobnie nie będzie tych potrzebnych. Ruszyli znowu w drogę.

****

Mały domek, z dwoma sypialniami, mała kuchnią i łazienką za kotarą było tym do czego zmierzali. Wymagal kilku napraw, czym zajmie się Elis. Na początku Omegi poleciały do jednej z sypialni ogarnąć ją, by mogli przez przeszkód przenieść Katsukiego, aby nie dostał zakażenia. Gdy to zrobili, zaczęli sprzątać resztę, wnosić zapasy i zajmować się naprawami. Wszyscy byli wykończeni, ale musieli naprawić dach, oraz zabezpieczyć zapasy, by się nie zmarnowały. Pracowali po nocy, przy słabym świetle świec, by uporać się z tym jak najszybciej. W końcu, gdy położyli się spać, spali długo i mocnym snem.  Następnego dnia, usiedli do stołu we trójkę. Domek był praktycznie w lesie, tylko wokół było trochę pola, więc trzeba było to wykorzystać.

- Musimy zbudować dla koni prowizoryczną stajnie, sądzę, że kupimy zwierzęta, więc i dla nich miejsce. Spędzimy tu sporo czasu, widziałem mijające pory roku w wizji.... Trzeba zabezpieczyć wóz, by się nie zepsuł, a także musimy coś zasadzić. By mieć co jeść.... Ciężko będzie przeżyć, bądźcie tego świadomi, ale jak się wystarczająco postaramy...

- Izuku. Jesteśmy z tobą - oznajmił Todoroki cichutko. - Podzielimy się obowiązkami i damy radę - szepnął, obiecując to.

- Dziękuję... - szepnął cichutko, ciesząc się z wsparcia.

- Rozejrzę się po okolicy. Zioła się skończą, a musimy mieć specyfiki, by Katsukiemu się nie pogorszyło. - oznajmił, a Elis pokiwał głową.

- Zajmę się dachem, by na pewno był szczelny.  Potem zajmę się miejscem dla koni.

- Zostanę z Katsukim, zajmę się zbieraniem drewna w okolicy i sprawdzę piec, a także przygotuję posiłki. Jak na razie mamy dwa bochenki chleba, oraz trochę kiełbasy. Zjedzcie śniadanie I idźcie do pracy. - oznajmił, a ci pokiwali głowami. Zaczynało się ich życie w odosobnieniu, bólu i niepewności.














Duma KrólaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz