*62*

737 85 14
                                    

Elis obejmował ramieniem swoją Omegę,  bo ta przysypiała przytulając się do niego. Był okryty kocem, oraz dość powoli jechali, by ten mógł się zdrzemnąć. Na szczęście to już końcówka trasy, niedługo będą w domu. Wóz podskoczył na dziurze, więc i niestety Shoto od razu wstał. Przetarł oczy i spojrzał na męża.

- Dziury są okropne - szepcze cicho, a ten pokiwał głową. - za ile będziemy? - zapytał.

- Za jakieś dwadzieścia minut - oszacował, a ten pokiwał głową.

- Nie wytrzymam. Zatrzymasz się na siku? - zapytał, a ten oczywiście pokiwał głową I zrobił to. Shoto ruszył za drzewa , po czym wrócił po chwili. Mężczyzna pomógł mu wejść spowrotem  na pojazd i ruszyli w drogę. Było dość chłodno, więc dwukolorowookiemu się odechciało spać. - Ciekawe kiedy urodzę. Skończył się właśnie siódmy miesiąc, to już czas... Zastanawiałem się jak to możliwe, że przez stres jeszcze tego nie zrobiłem...

- Stresuje mnie ta myśl... szykujemy się do wojny, a myśl, że będę musiał cię tutaj zostawić samego... z naszym maleństwem...

- Nie będę sam. Będzie też Izuku... - oznajmił cicho, spojrzał na niego, jakby coś przyszlo mu do głowy. - Musisz skręcić jakieś łóżeczko! - szepnął, a ten zaśmiał się cichutko.

- Masz rację. - oznajmił I pocałował go w czoło. - Zrobię to, jak tylko maluszek się urodzi, bo sądząc po wielkości twojego brzucha będzie duży jak tata - oznajmił, a ten zachichotał.
Gdy byli blisko, bo już widzieli domek, poczuli zapach. Shoto doskonale go znał, to ruja Izuku. Była na prawdę intensywna, oraz czuć było ją z daleka. Złapał męża za dłoń, rozmawiał z Katsukim, ale nie miał pojęcia czy ten dał radę się opanować. Miał gule w gardle, więc wbiegł do środka. Zobaczył blondyna, który zaciskał pięści na ramię łóżka, oraz zielonookiego, rzucającego się na prawo i lewo, mimo że był przywiązany. Trochę kamień spadł mu z serca, gdy to zobaczył. Ten się powstrzymał. Shoto otworzył okna na oścież. Kiedyś się je zamykało, by nikt inny nie wyczuł, ale są za daleko w lesie, by ktoś był w stanie to zrobić, jego mąż, rozumiejąc wszystko, zabrał blondyna na zewnątrz. Rozładowali wóz, by ten mógł skupić się na fizycznej robocie, a nie na  pięknym zapachu.

******
Shoto był wykończony. Położył się do łóżka, gdzie czekał na niego mąż. Dwukolorowooki zrobił w kuchni posłanie dla Katsukiego, bo mimo że druga Omega zasnęła z wykończenia i tak wydalała feromony. Blondyn zasnął jak kamień, bo też ta noc dała mu nieźle popalić.
Elis pozwolił się ukochanemu się ułożyć na łyżeczkę i objął go delikatnie.

- Śpij dobrze, bo jak Izu się obudzi i zacznie się domagać Alfy to nie zmróżymy oka... - szepnął cicho Omega a ten się zgodził. Oczywiście miał rację, bo nie nastał nawet świt, a obudziły ich błagania. Leżeli w swoich objęciach,  byli nie wyspani i najchętniej wynieśli by się na siano, byleby zaznać snu, ale na dworze rozpętała się burza...

- Nie zdziwiłbym się, gdyby Katsuki przyszedł tu i błagał mnie bym pozwolił mu cię zerżnąć - powiedział Elis tuląc męża od tyłu.

- Co?! Nie! - przestraszony mocniej wcisnął się w męża, chroniąc swoj tyłek.

- Nie pozwoliłbym mu. Jednak wiesz jesteś w ciąży, więc mógłby cię wybzykać, by zaznać spełnienia, bo nie będzieszw podwójnej ciąży. Alfy mocno cierpią - wytłumaczył swoje słowa, a ten mocniej objął się jego rękami.

- Ty wsadź we mnie... Chce by twój tam był, nie jego. - szepnął i odwrócił się przodem.

- Niedługo urodzisz maleństwo. Nie możemy się kochać...

- delikatnie możemy. Kochaj się ze mną. Jesteś moim mężem! Chce się kochać z moim mężem! - oznajmił I zbliżył się. Pocałował go.

- Jak skończy się się ruja Izuku... jak będą spać wykończeni. - oznajmił, próbując odwlec ten moment, a ten zmrożył oczy i wstał, zabierając swoją poduszkę i koc. Elis podniósł się patrząc jak ten wychodzi. Westchnął ciężko i ruszył za nim.

Katsuki w tym czasie stał przed domem i trzymał obie dłonie we włosach. Był twardy, mocno podniecony, ale nie chciał by ten umarł, nie zamierza go brać. Jeszcze trochę. Był regularnie bzykany w inne dni płodne, więc ta ruja powinna się skrócić. Czekał na to bardzo długo, zdążył zdrętwieć, gdy zapach zaczął zanikać całkowicie. Gdy ten padł ponownie, ruszył by się położyć z nim do łóżka. Był wykończony, ale i tak pogłaskał ukochanego po policzku i rozpiął go, bandazując mu rany które stworzyły się przez szarpanie. Teraz będzie mógł skupić się na innych ważnych rzeczach... Izu jest już bezpieczny.









Nie jestem zbyt zadowolona z tego rozdziału, wyszedł jakiś taki niejaki, ale w następnym się już poprawię, heh.
Jak podoba się wam fabuła? Bo napisane za świetnie nie jest.

Duma KrólaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz