Masaru był wykończony podróżą, więc położył się na podłodze w pokoju, gdzie spał Katsuki i Izuku. Oczywiście Omegi przygotowały mu jak najwygodniejsze posłanie, ale i tak nie umywało się do tych królewskich. Ten nie patrząc na to, zasnął mocnym snem. Shoto I zielonooki musieli wykąpać maleństwa. Więc nagrzali w kuchni porządnie i przygotowali wszystko. Gdy to robili mężczyźni wyszli na pole, by porozmawiać i przynieść na ganek więcej drewna, jakby tamto się skończyło. Oświetlała ich mała porcja światła z lamp i księżyc, który był niebezpiecznie bliski pełni.
- Chcesz porozmawiać. - oznajmił Elis, gdy w ciszy ładowali drewno na prowizoryczny wóz ciągnięty przez człowieka. Nie był duży, byle by zmieściło się tam trochę drewna. - Domyślam się też o czym.
- Wiesz... oni nie mogą iść. Muszą tu zostać i chronić maleństwa - oznajmił, a ten westchnął. - Nie pozwolę by stała im się krzywda.
- Ja też nie. Tylko nie chce ich tu zostawiać samych. - oznajmił.
- Poproszę ojca, by się nimi zajął. Matka może wcisnąć kit, że ojciec wyjechał do sanatorium, bo zawsze był chorowity. Zobaczymy co o tym powie. Dzięki temu będą mieli dostęp do pieniędzy, nie zabraknie im niczego. - oznajmił spokojnie, a ten pokiwał głową.
- Tak... To będzie dobre. Pogadaj ze swoim ojcem jak wstanie. - oznajmił.
- Jestem - Masaru pojawił się przy nich. - Płacz głodnego malucha mnie obudził. O co chodzi? - zapytał. Pomógł ładować drewno słuchając swojego syna uważnie. Elis pociągnął wóz i wrócił z pustym, a ci odpoczywali i rozmawiali. Znowu zaczęli ładować.
- To całkiem logiczne akurat, że chcecie bym został. Tylko muszę jechać do twojej matki, bo niedługo dostanę rui. Muszę ją z nią spędzić.
- Dobrze. Poczekamy z wyruszeniem do tego momentu. Tylko proszę, zaopiekuj się naszymi Omegi.
- Będą w dobrych rękach - oznajmił Elis spokojnie i uśmiechnął się. Skończyli z drewnem i wrócili do domu. Zanim jednak to uczynili, Omegi zdążyły już maluszki uspokoić i położyć do kojców. Usiedli do stołu, by porozmawiać, tak jak wcześniej. Blondyn dostrzegł wzrok ukochanego. Jego oczy były smutne, więc ten zapewne miał wizję. Wiedział co się stanie I doskonale wiedział też to, iż nie może zatrzymać ukochanego. Katsuki zaczął tłumaczyć ich motyw, a Omegi tylko kiwały na to głową.
-To zrozumiałe - szepnął Shoto, po chwili milczenia. -Że oboje jedziecie. -spuścił głowę, bo w jego oczach pojawiły się łzy. Elis przyklęknął przy nim I przytulił do siebie. Cicho mamrotali do siebie, że się kochają i że nie chcą się stracić. Mężczyzna wziął ukochanego na kolana bo ten uczepił się go jak rzep. Kontynuowali rozmowę, a głowa zielonowłosego była odwrócona w stronę okna. Przymknął oczy i po chwili zacisnął usta. Skrzywił się i odwrócił się do męża.
- Jestem...! - zaczął, ale w jego głowie pokazała się wizja. Właściwie to dwie sytuację, w których chciał wypowiedzieć to co teraz. Pokazywały one, że po tych słowach, jeżeli je wypowie, Katsuki umrze. Prawdopodobnie dlatego, że będzie zbyt rozkojarzony i przez to ktoś go przebije mieczem.
- Kochanie? - czerwonooki patrzył na niego intensywnie. Ten zacisnął ręce na kolanach.
- Jestem smutny - wyszeptał, rezygnując z tego co chciał powiedzieć. - Chciałbym się przytulić...
- Oczywiście. - Alfa wziął ukochanego na kolana biorąc przykład z przyjaciela i pocałował Omegę w czoło. Kontynuował. Z ojcem I Elisem rozpisywali czego będą potrzebować. Jakiej broni, zapasów, sojuszników. To wszystko było istotne.
******
Następnego dnia, Masaru wyjechał, a obie Alfy zabrały się za robienie zapasów drewna. Ojciec miał przywieźć mąkę i suche produkty, a Omegi zajęły się codziennymi obowiązkami. Shoto obserwował zielonookiego, który pracował w polu. Wziął maluszki i postawił koszyki z nimi w cieniu, okrył je kocykami i ruszył mu pomóc.
- Wczoraj... chciałeś powiedzieć coś innego, prawda? - zapytał cicho, a ten skinął głową. - Wizja ci przeszkodziła?
- Nie mogę tego mu zdradzić... inaczej umrze. - szepnął, a ten patrzył smutno na niego. - Pierwsza scena, to że... bedzie tu ze mną. Będzie skupiony na mnie a ktoś przebije mu brzuch od tyłu. Umrze mi na rękach... Druga... zginie na polu bitwy, bo rozproszy go myśl, że musi wygrać, bo czekam na niego. I nie tylko ja.
- Co to za nowina? - zapytał, mimo że się domyślał. Ten westchnął patrząc na Alfy - Bo mam podejrzenia, ale... - złapał go za dłoń.
- W wizji... Ja... jestem w ciąży - szepnął cicho, a ten przygryzł wargę. - Nie wiem co mam zrobić z tym faktem... N-Nie wiem czy chce je, czy jestem gotowy... A Katsuki... on jeździe... zostanę z tym sam... - szepnął cicho.
- Masz mnie. Będzie przy nas Masaru. Będzie dobrze. O ile zdecydujesz się je zatrzymać. -szepnął cichutko, a ten pokiwał głową. Przytulił sie do niego, a ten pogłaskał go po główce. - Wiem, że nie będzie bez niego łatwo. Będziesz tęsknić i nie wiadomo kiedy wróci...
- J-Jeżeli nie wróci... Jeżeli je zatrzymam, będę miał chociaż maleństwo, które będzie mi o nim przypominało. - szepnął cicho, a ten pokiwał głową.
- Tak. Decyzja należy do ciebie, Izuku. - szepnął gładząc go po plecach. Ten spojrzał na pracujące ciężko Alfy. Zacisnął oczy, dusząc się od szlochu. Był rozdarty i nie miał pojęcia co zrobić. Nikt mu nie podpowie i to go najbardziej przerażało. Bał się zostać sam z dzieckiem, ale myśl, że nie będzie miał żadnej pamiątki po ukochanym, bolała jeszcze bardziej.
W dość przykrych okolicznościach dowiadujemy się o ciąży Deku. Nie wiadomo czy zielonooki je zatrzyma, czy zdecyduje się go pozbyć.
Jak myślicie?
CZYTASZ
Duma Króla
FanfictionKatsuki Bakugo nienawidził swojego losu. Nie chciał być królem. Chciano od niego określonych zachowań, które były dla niego obrzydliwe. Był młodym władcą. Miał siedemnaście lat, więc tak naprawdę tylko pokazywał się na bankietach. Jego doradcy rz...