*68*

621 81 39
                                    

Izuku poderwał się z łóżka z szybko bijącym sercem. Shoto, który siedział na fotelu niedaleko, karmiąc swoje maleństwo, przyglądał się mu. Zielonowłosy rozejrzał się, po czym westchnął ciężko I przeczesał mokre od potu włosy, siadając wygodniej, opierając się o zimną ścianę.

- Kolejny koszmar? - szepnął dwukolorowooki, a ten pokiwał głową. Pogłaskał brzuszek, w którym rozwijało się życie. Był już tego pewien. Katsuki wyjechał miesiąc wcześniej, a on dostał mdłości i niestrawności, a Shoto już wyraźnie wyczuwał zapach ciąży.
Przez ten czas, Masaru tydzień był z nimi, tydzień z żoną.  Musiał się jakoś podzielić, w końcu był jakby drugim Królem, który jest czasem potrzebny na dworze. Nikt go o nic nie podejrzewał, bo mówił, że jeździ do miejsca, gdzie odpoczywa i nabiera sił, a jest chorowity, więc wszystko się zgadzało.  Mimo co tygodniowych wycieczek do małżonki, mężczyzna nie przywoził im informacji o Katsukim i Elisie. Król wygłosił przemówienie do ludzi, którzy go wspierali, po czym zniknął, by zgarnąć jeszcze więcej sojuszników na swoją stronę.
Od miesiąca, czyli jak Katsuki wyjechał,   Izuku miał koszmary. Dotyczyły one jego śmierci. Omega powoli wariowała, bo raz miała właśnie to przed oczami, a czasem jak mężczyzna do niego wraca i cieszy się na wieść o dzieciątku, które w sobie nosi.

- Muszę coś z tym zrobić - oznajmił chłopak, a ten pokiwał głową. - Zbiorę zapas ziół przed jesienią. Nie pozwolę, by przez mój niepokój ucierpiało moje dziecko - szepnął, bo nie raz bolał go brzuch. Bał się i zapewnie nie przestanie, ale musi to jakoś złagodzić.  Spojrzał na łóżeczko, jeden z malców się rozpłakał. Wstał, by wziąć go na ręce, bo  Shoto nie skończył jeszcze karmić. Chłopak już jadł, więc wystarczyło go utulić do snu. Deku zajął się tym, biorąc na ramię koszulkę Shoto, by malec czuł zapach mamy.

- Gdybyśmy wiedzieli kiedy się ich spodziewać... - szepnął dwukolorowooki nagle, a ten spojrzał w okno. Księżyc jasno oświetlał ich pole I drzewa za nim.

- Gdy ostatni listek spadnie z drzewa... - wyszeptał cicho zielonooki. - Tylko... Nie wiem, czy tej jesieni, czy za pięć lat... moje wizję mi tego nie pokażą...bo nie wiadomo, czy w ogóle wróci. Jeżeli tak... To wtedy. - szeptał, a ten przygryzł wargę I przymknął oczy, by się nie popłakać.

Chłopakom było ciężko. Mieli pomoc Masaru, a także zaprzyjaźnionego drwala, któremu odpłacali się ciepłym posiłkiem i drobnymi, ale i tak musieli ciężko pracować. Gdy zebrali ostatnie plony z pola, musieli je przygotować na zimę,  a zapasy zabezpieczyć. Nie wiedzieli w końcu kiedy wrócą jego ukochani. Żyli w niewiedzy i strachu. Czas leciał szybko, a Deku im bliżej zimy, tym bardziej był zestresowany. Jego brzuch rósł, maleństwa robiły się coraz większe i bardziej ruchliwe. Już zaczęły powoli czołgać się po podłodze (wilcze dzieciaki szybko się rozwijają), a Shoto nie potrafił nadążyć za trzma na raz. Izuku oczywiście pomagał mu jak mógł, gdyż miał coraz większe problemy z poruszaniem się.
Deku bardzo często siadał za domem i wpatrywał się w las. Obserwował jak liście zmieniają kolor, jak zaczynają spadać i jak natura zapada powoli w kilkumiesięczny sen. Szczerze powiedziawszy, stracił nadzieję, że ukochany wróci tej jesieni. Czas biegł za szybko. Nie było żadnych wieści na jego temat... równie dobrze mógł umrzeć i nikt im nie przekazał tego.
Chciał by ukochany był przy nim, gdy ich maleństwo będzie się rodzić i chciał, by dorastał z tatą.
Co wieczór wracał do domu i kładł się z Shoto do łóżka. Przytulali się w nocy, by choć trochę czuć ciepło innej osoby. Musieli się wspierać. Zawsze.

- Skończyliśmy zabezpieczać zapasy na zimę, pole przygotowane, oraz drzewo także.  Mamy dobry czas, mozemy zrobic przetwory z swieżych warzyw, które mamy. - usiedli któregoś dnia do stołu I Masaru podsumował lato. Oni się z nim zgadzają.

- Tak, przetwory, jeszcze poszukam ziół i z tych co mamy musimy zrobić napary by sprzedawać na targu. W ziemię się one przyjmą jeszcze lepiej na odmrożenia i inne dolegliwości wieśniaków - oznajmił Izuku, a ten pokiwał głową.

- Czy... - shoto niepewnie spojrzał na mężczyznę. - O chłopakach coś wiesz? - zapytał cicho, a Deku spiął się. Chciał wiedzieć tak jak przyjaciel, ale przestał pytać. Można powiedzieć, że stracił nadzieję i że nie łudzi się, że wróci jego kochany mąż w tym roku.

- Niestety Shoto. Nic nie wiem. Słuch o nich zaginął, ale żyją.  Wiedzieli ich na północy kraju. Zapewne zbierają kolejnych sojuszników. - oznajmił I patrzył na nich smutno. Nawet jak coś wie, musi ich oszukiwać. Nie może dać im nadziei, bo będzie mu jeszcze trudniej ją zgasić jak jego syn nie podoła. Nie potrafiłby nawet im tego powiedzieć, więc nie zamierzał mówić nic na temat jego jedynego syna...

- Szkoda - wyszeptał chłopak i wtulił się w przyjaciela a ten pogłaskał go po głowie. - On już tej jesieni nie wróci, prawda? - wyszeptał płaczliwym tonem a ten zacisnął zęby.

- Nie możemy mieć nadziei... na dniach spadnie ostatni liść. Nie wrócą. Nie teraz... - wyszeptał Deku I wtulił twarz w jego włosy by nikt nie widział samotnej łzy lecącej w dół policzka.

Kochani, jutro ofc kolejna część i zbliżamy się do końca powieści. Zapraszam do komentowania

Duma KrólaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz