Rozdział 26

873 35 1
                                    

Rafael

Byłem zmuszony uciec i zostawić tam Rebecę, za cholerę nie chciałem tego robić ale wiedziałem że jeśli zostanę to mnie zabiją a wtedy już nie pomogę jej w żaden sposób.

Jak głupiec dałem im się złapać, nie popełnię już drugi raz tego błędu, oczywiście komendant nic nie wiedział o moim szaleńczym wyskoku na posiadłość Marrone, tym razem zawiesił by mnie na dobre albo zwolnił.

Sam już nie mogłem go ponownie zaatakować,  na razie nie miałem pomysłu jak wydostać stamtąd Rebecę.

Tego dnia komendant wezwał mnie do siebie.

-Jutro przewozimy narkotyki do depozytu, będziesz nadzorował transport .

-To te narkotyki które policja zwinęła mafii?

-No właśnie, dlatego dobrze się przygotuj, mają dotrzeć w nienaruszonym stanie, o transporcie wiemy tylko ja , ty i nasz szef.

-Rozumiem.

Chciałem a nawet usiłowałem się skupić na jutrzejszym zadaniu jednak w głowie zbyt mocno siedziała mi Rebeca, miałem z nią problem i to duży.

Martwiłem się o nią, przebywała w domu Marrone a to nie wróżyło dobrze, jeśli on nie chciał jej zabić to czego od niej chciał? Zrobić z niej seksualną niewolnicę? Na myśl o tym zacisnąłem pieści, to skurwysyn!

Jakoś przespałem noc, mimo że miałem koszmary , nawiedzały mnie obrazy Simona i Rebeki w  jednym łóżku, ich splecione ciała, uściski i pieszczoty, obudziłem się w jak najgorszym nastroju i zwlokłem do roboty w biegu pijać tylko czarną kawę. Zdecydowanie to nie był mój najlepszy dzień.

Konwój z narkotykami ruszał w  południe, wszystko przebiegło sprawnie, po drodze nie spotkały nas żadne nieprzyjemności, nikt na nas nie napadł ani nic takiego, narkotyki dotarły bezpiecznie do depozytu, strażnik wpuścił mnie do magazynu, dwóch strażników podpisało odbiór towaru, jeden z nich przyjrzał się uważnie i nożykiem rozciął jedną z torebek , powąchał zawartość i spróbował, nagle się skrzywił i wypluł.

-Co to kurwa jest?

-Jak to co?-rzuciłem wkurzony-Tu są 2 kg czystej kokainy.

-2kg na pewno ale  nie czystej.

-Co ty pierdolisz?

-No masz spróbuj! 

Spróbowałem i również wyplułem, kokaina pomieszana z jakimś gównem, substytut z pewnością, cholera.

-Słuchaj gwarantuje ci ze narkotyki były czyste, sam komendant to sprawdził w obecności kilku naszych.

-To co się stało twoim zdaniem?

-Nie umiem tego wyjaśnić.

-Zabierajcie to z powrotem, nie możemy tego przyjąć.

-Co niby mam z tym zrobić?

-Nie mogę przyjąć tego gówna , sam chyba rozumiesz komisarzu, spiszę raport ale pociągniemy was do odpowiedzialności.

-Nie patrz tak na mnie jakbym  to ja podmienił narkotyki na substytuty, całą drogę konwój był bezpieczny i z podwójną obstawą, narkotyki odebrałem z komendy.

-Jeśli nikt w drodze  ich nie podmienił to zrobili to u was na komendzie.

-Chyba żartujesz?

-Nic więcej nie mogę zrobić.

Chwyciłem się za głowę, to się nie dzieje się naprawdę! Trzeba to wyjaśnić!

Rebeca

DONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz