Rozdział 66

956 31 2
                                    

Bryn

Stan Rebeki pozostawał nadal bez zmian, jeździłam już do niej od dwóch dni, woził mnie Matteo, skutecznie unikałam Fabio, specjalnie mu nie zależało na mojej obecności bo nie przejął się tym że wozi mnie ktoś inny, widocznie moje bezpieczeństwo nic dla niego nie znaczyło.

W drodze na salę Rebeki stanęłam niepewnie a ochroniarz za mną.

-Co się stało?-zapytał Matteo.

-Eeee ....-zająknęłam się-Senator Saviano tu jest, mój wuj i ojciec Rebeki, kto go zawiadomił? Ja tego nie zrobiłam.

Matteo był zaniepokojony-Zadzwonię do Fabio, nie będzie zadowolony.

Wuj i ciotka już mnie zauważyli, natychmiast ruszyli w moją stronę, ciotka była zdenerwowana a wuj wzburzony.

-Bryn ty tutaj? Dlaczego nie zawiadomiłaś mnie o stanie Rebeki? O wszystkim dowiaduję się z cholernych gazet!

-Wuju wiem od kilku dni, Rebeca jest w śpiączce, nie chciałam cię martwić, niedługo się obudzi, lekarz jest dobrej myśli.

-Co się stało? Dlaczego moja córka jest w takim stanie?-załkała ciotka Esther-Kto jej to zrobił? Simon Marrone?

-Ciociu co ty opowiadasz? Jak mąż mógłby ją skrzywdzić?

-Nie wiesz kim jest , nie udawaj idiotki, co ty tu robisz, ten ochroniarz jest od nich prawda? Pełno ich przed szpitalem!

-Rebeca jest w niebezpieczeństwie i dlatego ochrona Simona jest tutaj, ja też mieszkam w jego rezydencji bo jestem jej kuzynką, dlatego nie puścili mnie tu samej.

-Co?-zawołali jednocześnie wuj i ciotka.

-Oszalałaś?-zawołał wuj-Nie możesz się zadawać z tymi bandytami, widzisz co spotkało moją córkę.

-Wuju proszę cię uspokójcie się, jeśli z kimkolwiek Rebeca jest bezpieczna to właśnie z nimi.

-Bzdury-zawołała Esther- Mogłam go zabić, żałuję że wtedy nie trafiłam w serce!

-Esther na litość boską- zgromił ją wuj.

-Co takiego? -powiedziałam- Chciałaś zabić Simona?

Esther zamilkła.

-Nie ma o czym mówić- rzekł wuj-Nie pozwalają nam się zobaczyć z Rebeką, przecież to skandal jestem senatorem do cholery i jej ojcem, mówią że tylko mąż może do niej wejść.

- I ja-odpowiedziałam-Poproszę lekarza o zgodę, uspokójcie się!

-Mowy nie ma-wrzasnął wuj-Zaskarżę ten szpital.

Wuj ruszył ku gabinetowi lekarza, a ciotka spojrzała na mnie ostro-Dlaczego się z nimi zadajesz? Jak możesz? Myślałam że chociaż ty jesteś rozsądna!

-Ciociu to nie tak, przecież wiesz...

-To jest mafia! Robimy co możemy by uwolnić Rebekę spod ich wpływu a ty sama się pchasz w ich łapy! Twoja matka a moja siostra mi cię powierzyła a ja nie zapanowałam nad tobą mój Boże niczego cię nie nauczyłam i nie mogłam cię upilnować.

-Moja matka mnie porzuciła ciociu ty dobrze o tym wiesz.

-Nieważne, być może, ale miałam cię chronić , opiekować się tobą, wychować cię na ludzi a ty co? Zadajesz się z tymi ludźmi.

-Przestań! Nie możesz mnie osądzać, chcę być blisko Rebeki, nie zostawię jej, Simon nie pozwoli jej skrzywdzić.

-Ciekawe, to dlaczego jest w takim stanie?

DONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz