Rozdział 52

777 33 2
                                    

Rebeca

Płakałam cicho , Simona zabrali na salę operacyjną, podobno stracił dużo krwi, czekałam z Fabio na korytarzu, operacja trwała a mnie w głowie się nie mieściło że do tego doszło i to z winy mojej matki, nie ochronię jej teraz przed gniewem Simona , Fabio też szalał, strzelała do jego dona, nie daruje jej tego, jak ona mogła?

Rodzice zostali uwiezieni we własnym domu i przetrzymywani teraz przez ludzi Simona, taki rozkaz wydał Fabio, czekał aż Simon się wybudzi i zdecyduje co z moją matką, byłam rozgoryczona. Nie miałam okazji z nią porozmawiać, musiałam jechać do szpitala, nie wiem co będzie dalej, czy Simon przeżyje?

-Przestań płakać!-zażądał Fabio z końca korytarza, stał oparty o ścianę z rękoma w kieszeniach, minę miał ponurą.

-Nawet tego mi zabronisz?

-Nie wiem czy płaczesz z powodu matki czy Simona? Kto jest dla ciebie ważniejszy? Myślałaś o tym?

-Nie każ mi wybierać! Nigdy nie podejmę takiej decyzji! 

-Może będziesz musiała gdy to pytanie zada ci mąż!

-Może on nie każe mi wybierać?

-Bo aż tak cię kocha?

-A ty? 

-Co ja?

-Co ty byś zrobił na jego miejscu?

-Nie jestem na jego miejscu! 

-Ale chciałbyś być, przypuśćmy że jesteś co byś mi kazał? Abym skazała na śmierć moją matkę i wybrała ciebie?

-Uważasz że aż tak cię kocham?

-Tak.

 Oderwał się od ściany i ruszył w moim kierunku, gwałtownie uniósł mój podbródek i spojrzał mi w  oczy, łzy spłynęły mi po policzkach, wytarł je palcami, jego dotyk już nie był gwałtowny.

-Chyba masz rację-powiedział ostro- Ale widzę co się dzieje mnie i Simona gubi miłość do ciebie, staje się coraz bardziej niebezpieczna, to wszystko twoja wina.

-Więc może to ja powinnam umrzeć i nie przysparzać nikomu więcej cierpień.

Znowu trysnęły mi łzy z oczu, już nie mogłam tego kontrolować, czułam się taka nieszczęśliwa, poczułam dotyk jego warg na moich, byłam załamana więc odwzajemniłam pocałunek, przycisnął mnie do siebie  i przytulił, pocałunek był krótki i pozwoliłam się przytulić, dla mnie tego było już za wiele.

-Do czasu póki Simon nie odzyska przytomności i nie przejdzie pomyślnie operacji twoja matka jest w moich rękach , potem on zdecyduje co z nią zrobi rozumiesz? Tyle mogę ci obiecać że nic jej nie zrobię bez wiedzy Simona, nie wymagaj ode mnie więcej.

Chwycił moją twarz i spojrzał mi ostro w oczy-Rozumiesz? To i nic więcej, na razie będzie żyć, tyle mogę obiecać, ale nasi ludzie zostaną tam dotąd  dopóki Simon ich nie odwoła, a to znaczy że nie wyjdzie nawet na spacer , twój ojciec też będzie siedział na tyłku dotąd  dopóki nie pozwolę mu wyjść, nic więcej nie mogę zrobić, nawet dla twoich pięknych oczu!

Zdjęłam jego ręce z mojej twarzy i moje usta ledwo wyszeptały-Dziękuję!

Odsunęłam się i zapatrzyłam w okno, czekaliśmy.

***

Senator był wściekły, wyjrzał przez okno, jego cały ogród był oblężony przez liczną ochronę ludzi Fabia, był uwięziony , gdy wyszedł do ogrodu dwóch ochroniarzy zastąpiło mu drogę.

DONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz