Rozdział 43

850 35 1
                                    

Simon

Zaufałem po raz pierwszy w życiu kobiecie, zaufałem Rebece! Spojrzałem w jej oczy i wiedziałem że mnie tym razem nie  oszuka, dlaczego? W jej oczach widziałem determinację i chęć życia ze mną pod warunkiem że mnie zmieni, ale ja już się zmieniłem dla niej, dla niej to wszystko robiłem i znosiłem, wybaczałem jej wszystko, nie zrobiłbym tego dla innej kobiety, zabiłbym każdą inną kobietę gdyby ode mnie uciekła i mnie zdradziła, żadnej nie pozwoliłbym tak sobą rządzić aby robiła ze mną  co chciała jak Rebeca! 

To oznaczało że jak ostatni głupiec byłem w  niej do szaleństwa zakochany.

Pozwoliłem jej wyjść z domu, wiedziałem że wróci i to nie dlatego że ją zastraszyłem dlatego że tego pragnęła, widziałem to w  jej oczach, chciała wrócić.

Fabio był skonsternowany.

-Wydawało mi się czy Rebeca gdzieś odjechała z naszymi ochroniarzami?

-Tak pozwoliłem jej odwiedzić kuzynkę, wróci na kolację.

-Ufasz jej?

-Tak.

-Wyglądała tak jakby się pogodziła z tym że znowu tu jest.

-Bo się z tym pogodziła.

-Dlaczego nie przydzieliłeś mnie do jej ochrony, miałbym na nią oko!

-Wiem o tym-rzuciłem ironicznie-Ale sama Rebeca nie wyraziła zgody na ciebie, chciała kogoś innego, coś zaszło między wami?

-O co pytasz Simon?

-O to czy się pokłóciliście albo zalazłeś jej tak za skórę że nie chce cię mieć w swoim pobliżu?

Fabio znieruchomiał przez chwilę po czym wolno powiedział-Nie przypominam sobie czegoś takiego.

-Rozumiem- nie drążyłem tematu, obiecałem sobie że nie będę zazdrosny o mojego consigliere.

-Dlaczego spełniłeś jej kaprys, ona kaprysi a ty przydzielasz jej kogoś innego, jakby miała prawo wyboru.

-Od dziś go ma!-powiedziałem twardo, dobrze wiem jak traktowałem kobiety bo nic dla mnie nie znaczyły , Rebeca to coś innego i to właśnie ona mi to uświadomiła jakby nie wierzyła w moją miłość.

-Co się zmieniło Simon?

-Wszystko, od dziś się wszystko zmieniło Fabio, chcesz dodać coś jeszcze?

-Nie, ty  tu rządzisz, będzie jak sobie życzysz.

-Możesz odejść!

Skinął głową i wyszedł, udałem się w stronę gabinetu by przed kolacją jeszcze popracować , Rebeca miała niedługo wrócić, z trudem opanowałem chęć by do niej zadzwonić i ją skontrolować gdzie jest i co robi, jednak coś jej i sobie obiecałem.

Wszedłem do gabinetu i na widok postaci siedzącej na moim fotelu przed moim biurkiem zatrzymałem się zdumiony a potem wkurzony.

Mężczyzna trzymał przed sobą broń i teraz ją we mnie wycelował, jak do huja wszedł do mojego domu nie zauważony przez ochronę i jak to możliwe że alarm się nie włączył?

-Witaj Don!

-Ramiro!- przekląłem go w duchu, dlaczego zostawiłem go przy życiu?

-To ja!

-Chcesz mnie zastrzelić w w moim własnym domu?

-Kusząca propozycja! Nawet o tym myślałem!

-Wiesz że jak mnie zabijesz nie wyjdziesz stąd żywy.

DONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz