Rozdział 54

817 31 5
                                    

Rebeca

To co się wydarzyło było straszne, czułam się winna i za to odpowiedzialna, powinnam czuć ulgę,  oko za oko, śmierć za śmierć, ale musiałabym być pozbawiona skrupułów, bez serca i wyrzutów sumienia a ja taka nie jestem, chciałam sprawiedliwości ale nie tego co się stało.

To nie było żadne rozwiązanie, żadna kara , dotknęło to wszystkich, nawet mnie!

Simon wyszedł wreszcie ze szpitala po dwóch dniach, nie rozmawiał ze mną o mojej matce, Fabio uprzedził mnie bym sama nie zaczynała z nim rozmowy na ten temat, on sam mi powie co zamierza, wiem jedno Fabio odwołał ludzi którzy pilnowali moich rodziców na życzenie Simona, to był dobry znak.

Simon dochodził do siebie powoli, nie chciał leżeć w łóżku, odczuwał jeszcze ból ponieważ nie brał już środków przeciwbólowych mimo usilnych nalegań pielęgniarki która przychodziła codziennie  i zmieniała mu opatrunek, nie mógł się forsować pod żadnym pozorem by  rana się nie otworzyła.

-Pani mąż jest strasznie uparty-skarżyła się pielęgniarka Evelyn-To bardzo ciężki przypadek pacjenta z którym od dawna nie miałam do czynienia.

-Tak, zdaję sobie z tego sprawę-rzekłam.

-Nie przyjmuje środków przeciwbólowych, nie musi tak cierpieć.

-Porozmawiam z nim.

Pielęgniarka była młoda, bardzo miła, sympatyczna, polubiłam ją, była też bardzo profesjonalna, doceniałam to, patrzyła z dezaprobatą na Simona który jej się sprzeciwiał, nawet jego urok na nią nie działał.

-Rozumiem że nie chce leżeć w łóżku ale to przesada by już zaczął pracować, nie zalecam mu takiego wysiłku ale mnie kompletnie nie słucha-rzekła Evelyn.

-Zajmę się tym.

Poszłam do gabinetu bo tam prawdopodobnie mogłam go zastać.

-Jeśli przyszłaś porozmawiać o twojej matce jeszcze nic nie zdecydowałem- spojrzał na mnie pochmurnie.

Uśmiechnęłam się na tę jego marsową minę, podeszłam do niego i pochyliłam się nad  nim gdy siedział przy biurku, wygładziłam jego czoło palcami- Co to za marsowa mina? Rozmawiasz z żoną nie z pracownikiem, przyszłam porozmawiać o tobie .

Chwycił moją dłoń i przyłożył do ust-O mnie?

-Skarżą się na ciebie?

-Kto się ośmiela?

-Twoja pielęgniarka Evelyn jest bardzo z ciebie niezadowolona, twierdzi że nawet małe dziecko jest grzeczniejsze i posłuszniejsze niż ty.

Ostanie zdanie było perfidnym kłamstwem.

-Naprawdę?

-Nie marszcz brwi bo tak ci już zostaną!

Roześmiał się-Ona musi ze mną wytrzymać, to jej praca, o co konkretnie jej chodzi?

-O to że nie musisz z siebie robić macho by pokazywać wszystkim że cierpienie uszlachetnia i tylko prawdziwy mężczyzna to wytrzyma.

-Czy wy podkopujecie moją męskość tym stwierdzeniem?

-Nie , już  udowodniłeś  mi że jesteś prawdziwym mężczyzną  więc po co cierpieć? Nie domawiaj tych leków.

-Dobrze skoro tak ci na tym zależy.

-A tobie nie? Im szybciej wrócisz do zdrowia tym szybciej będziesz mógł korzystać z normalnego życia.

-Masz na myśli seks?

DONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz