15. "Lubię się przytulać."

38 3 16
                                    

Świat, który był czarno biały, za magicznym dotykiem różdżki, mógł w sekundę stawać się pełno barwnym widokiem na teraźniejszość. Ta różdżka musiała być w rękach tej jednej jedynej osoby, która potrafiła być jednością.

Wystarczyło odpowiednie zaklęcie, a cały urok spoczywający na postaci znikał w mgnieniu oka. Wystarczyła sama obecność, a już w małym stopniu można było wyczuć tę magiczną atmosferę. Te uczucia wiszące nad głowami, bez znaczenia czy to są pozytywy, czy negatywy przeważnie tworzyły wokoło aurę dobroci i przebaczenia.

W nozdrzach wyczuwalny był zapach cytrusów, to właśnie tego tak bardzo brakowało mi w życiu codziennym. Przez to wszystko polubiłam owoce, które wcześniej były dla mnie nie do przyjęcia.

Przemierzając drogę w stronę budynku, z którego słychać było muzykę, śpiew, krzyki i nawet oklaski czułam się nieco dziwnie. Ciepło rozchodzące się po mojej prawej stronie było spowodowane objęciem przez szatyna. Gdy przechodziliśmy przez próg, puścił mnie pierwszą, na całe szczęście nikt nie zauważył naszego powrotu. Nie wiedziałam, ile czasu minęło, ale wystarczyło, aby większość gości już nie kontaktowała.

-Kierunek kuchnia?

Usłyszałam nieco mocniejszy ton głosu koło ucha, przez muzykę ledwo zrozumiałam, ale ruszyłam w kierunku owego pomieszczenia. Oboje odłożyliśmy puste już butelki na blat i wyciągnęliśmy dwa kieliszki z suszarki.

-Pierwszy raz widzę, by ktoś mył w trakcie imprezy - wyznał Matt, zabrał ze stołu napoczętą butelkę wódki i nalał po brzegi do naszych kieliszków. Zawahałam się, czy na pewno dobrym pomysłem było picie otwartej przez kogoś butelki.

-A co jeżeli jest zatruta? Może ktoś coś tam wsypał? - zapytałam, trzymając kieliszek trzema palcami, patrzyłam na reakcję kompana, ale on nic sobie z tego nie zrobił. Przybliżył ciecz do mnie i czekał na to, co ja zrobię. Stuknęłam się z nim kieliszkiem, po czym przysunęłam go do ust. Nie czekając na nic Matteo wypił cały kieliszek, po czym ponownie rozlał przeźroczysty płyn i nie zakręcając butelki, ponownie poczułam ten okropny, ale zarazem przyjemny smak.

-Co tu taka stypa? Nic się nie dzieje.

Głos pijanego Dario obijał nam się po uszach. Takiego go jeszcze nie widziałam, z moich wspomnień pamiętam go jako takiego bardzo pilnującego się z alkoholem. Teraz wyglądał jak nastolatek, który pierwszy raz dorwał się do alkoholu i nie miał umiaru. Chciałam stąd odejść, ale jak zawsze coś musiało się spieprzyć, skoro już powoli wracała normalność.

-Olivia kochanie jak dobrze cię widzieć.

Lewis w dwóch krokach znalazł się naprzeciwko mnie i nie wiedziałam jak to możliwe, ale uwiesił mi się na szyi. Zapach alkoholu był tak mocny, jakby się w nim wykąpał. Nie chciałam sobie wyobrazić, ile musiał go wypić.

-Nawet nie wiesz, jak za tobą tęskniłem. Przepraszam Cię za wszystko, co złe na tym czymś, co nazywamy życiem.

Chłopak przez cały ten czas patrzył mi w oczy. Nie wiedziałam, o co mu chodzi, ale po minie osoby obok wiedziałam, że to dla niego ważne. Za każdym razem, gdy chciałam coś powiedzieć, to zatykał mi usta ręką.

-Zrobiłem coś bardzo złego i żałuję tego.

Przykro zrobiło mi się w tym momencie, czyżby miał na myśli nasze ostatnie spotkanie. Nie sądziłam, że to może dotknąć tyle osób, wystarczyło kilka zdań, a rzeczywistość się zaburzyła i cierpienie przyszło w mocniejszym stopniu, niż mogliśmy się spodziewać.

-Dobrze Dario, nic się nie dzieje. Może zaprowadzić cię do domu? Nie wyglądasz najlepiej.

Lewis pokręcił głowa i chciał złapać za kieliszek z alkoholem, ale przerwała mu dłoń Emily. Ona oznajmiła nam, że się nim zajmie i żebyśmy dobrze się bawili.

Non-Toxic BondsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz