72. "Dziewczyno, ogarnij się, nie ma niewinnych ludzi."

38 3 41
                                    

Zegarek na nadgarstku Logana wydał z siebie cichy, krótki strzał, to oznaczało kolejną pełną godzinę, którą spędziliśmy na komisariacie.

Matt wstał tego dnia o piątej rano i zaczął sobie rozpisywać mnóstwo cyfr i liter na kartkach, natomiast ja nie miałam co robić o tej godzinie. Leżałam i patrzyłam w sufit, jakbym próbowała sobie wszystko poukładać. Poza zdawkowymi informacjami nie wiedziałam nic. Chłopak prawdopodobnie znał szyfr, tylko problem polegał na tym, że list mógł być zmyłką. Przecież do końca nie mieliśmy pojęcia, czego tak naprawdę dotyczyła sprawa z płytami i listem.

Sam Matt przyznał, że bał się tego listu. Wyczułam w jego głosie strach, który był spowodowany nieznanym. Byłam przekonana o tym, jak chłopak zareagowałby, gdyby finalnie okazało się to fiaskiem. Tyle czasu i zmartwień na nic. Powrót do przykrych wspomnień za każdym razem musiał być bolesny.

Na komisariacie stawiliśmy się oboje, gdy mój brat napisał nam wiadomość o wolnej chwili. Kwadrans po godzinie ósmej rano czekaliśmy na recepcji na znanego nam bruneta.

Od tego czasu Matteo siedział w swoim świecie i szukał rozwiązania zagadki. Na szczęście Logan załatwił nam jeden z pokoi przesłuchań na wyłączność. W tajemnicy powiedział mi, że komendant zgodził się pod jednym warunkiem: to miała być naprawdę ważna i pomagająca informacja w śledztwie.

Brunet ręczył za to własnym stanowiskiem, a ja miałam wrażenie, że to nie zdoła nam pomóc.

Obok pokoju przesłuchań było małe pomieszczenie ze stolikiem i dwoma krzesłami dla policjantów. Przez szybę przyglądaliśmy się Thompsonowi, który w transie analizował każdy ciąg cyfr zapisany przez niego rano.

Wyglądał jak maszyna. Na środku blatu znajdowała się kartka, a on działał według schematu, gdy coś szło nie tak, to przekreślał zapisane litery i cyfry, a obie kartki lądowały na podłodze. I taki widok miałam już kilka razy.

To nie było w jego stylu. Bałagan, który panował na około, był niedorzeczny. Matt był pedantyczny i to czasami za bardzo, ale to, co działo się wtedy na komisariacie, nie przypominało zachowań Thompsona. Padł w dziwny wir i nie chciał jeść ani pić.

Wielokrotnie próbowałam namówić go na przerwę, czy proponowałam przyniesienie kawy lub wody, ale on odmawiał. Twierdził, że musiał to dokończyć i dopiero coś się napije. Nie rozumiałam tego, ale nie mogłam zrobić nic wbrew jego woli.

-Myślisz, że coś wskóra? - zapytał Logan, nie odwróciłam wzroku od chłopaka, który właśnie ze złością zgniótł plik kartek i wyrzucił go przed siebie. Wzruszyłam ramionami. Moje nadzieje malały i już czułam to rozgoryczenie, gdyby kombinacje przygotowane przez szatyna nie zdołały objaśnić nam wydarzeń.

-Nie wiem. Wczoraj tak nagle go napadło. Zobaczył zdjęcia i natychmiast do ciebie zadzwonił.

Odwróciłam się do miejsca, gdzie wcześniej siedział brunet, lecz go tam nie zastałam. Natomiast dostrzegłam dwie osoby przy wejściu do pokoju. Po wymianie kilku zdań drzwi się zamknęły i chłopak wrócił na poprzednie miejsce, tym razem z papierową torbą. To z niej po chwili wyciągnął dwa pudełka oraz dwa srebrne widelce, gestem dłoni zaprosił mnie do jedzenia.

-Skąd zamówiłeś? - zapytałam po otworzeniu wieczka i zobaczeniu makaronu z warzywami, który pięknie pachniał. W drugim pudełeczku było to samo i ciekawiło mnie, kiedy mógł zdążyć, zamówić jedzenie.

-Natalie ugotowała i nam przywiozła. Jest też dla Matteo, chociaż nie wiem, czy będzie chciał.

Może to był dobry pomysł na małą przerwę i dla niego, dlatego ruszyłam do pokoju obok.

Non-Toxic BondsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz