20. "Okey, bez owijania w bawełnę."

39 3 10
                                    

Bezruch to było jedyne, na co mnie stać dzisiejszego dnia, leżałam na łóżku, patrząc w sufit już kilkadziesiąt minut. Zaraz po powrocie ze szkoły bezwiednie położyłam swoje ciało na materac i nie było możliwości na nic poza mruganiem i unoszeniem się klatki piersiowej.

Z zewnątrz dobiegały do mnie odgłosy przejeżdżających samochodów oraz szczekających psów. Wciąż nie byłam pewna czy to, co zrobiłam, było dobre. Pod wpływem emocje robi się naprawdę grupie rzeczy. W mojej głowie od kilku dni działo się dużo, bardzo dużo.

Nie mogłam pozbyć się widoku sprzed firmy ojca, niemal tego samego dnia żałowałam, że usunęłam ten filmik. Nie byłam geniuszem informatyki, więc strata była dla mnie nieodwracalna. Przez cały weekend siedziałam zamknięta w pokoju pod pozorem nauki. Spędziłam ten czas na kombinowaniu jak przywrócić dane. Zaczynałam żałować tego, że nie przyłożyłam się do tych problemów.

Nie wspomniałam nikomu, co miałam na myśli i sądziłam, że to było najlepsze posunięcie. Nikt w tym czasie mi nie przeszkadzał i mogłam w całości poświęcić się na obmyślanie planu.

Jeszcze siedem godzin temu byłam przekonana o niepowodzeniu, dopóki nie zobaczyłam pewnego chłopaka na korytarzu szkolnym. Niemal siłą porwałam go do biblioteki, by zapytać, czy takie coś było możliwe. Negocjacje były trudne, ale doszliśmy do porozumienia. Przez cały czas moich przemyśleń miałam włączony komputer z komunikatorem, ponieważ byłam bez telefonu. Czekałam na jedną wiadomość, która mogła zmienić to, że nie wyląduje w kostnicy. Każda minuta dłużyła się jak pięć. Co chwilę spoglądałam na zegarek, widząc wyłącznie zwalniający sekundnik. Wybiła czwarta dwadzieścia osiem, a do moich uszu dotarł głos powiadomienia z komunikatora. Zerwałam się z materaca jak poparzona, gdyby przede mną znajdowały się przeszkody, to pokonałabym je wszystkie, chociażbym miała zranić sobie ciało. Moje zdziwienie osiągnęło maksimum w momencie, gdy zobaczyłam wiadomość z bramki internetowej.

685915482.365892548: Bądź za 20 minut pod szkołą. Już kończę, odzyskałem całe nagranie. Nie zapomnij mojej zapłaty.

Zastanawiałam się, dlaczego nie napisał normalnie, ale kto go tam wiedział. W końcu był geniuszem informatycznym. Przypomniałam sobie, że nie przygotowałam segregatora, więc na szybko próbowałam znaleźć wszystkie potrzebne kartki. Całe szczęście, że nie powyrzucałam tych rzeczy. Biurko stało się jednym wielkim miejscem burdelu, próbowałam wszystko powkładać w koszulki, by nie wyglądało źle. Po jakich pięciu minutach segregator był cały wypełniony.

Okazało się też, że był bardzo ciężki i oczywiście będę musiała to taszczyć do szkoły. Zabrałam ze sobą tylko klucze od domu i natychmiast wyszłam, pragnęłam szybko zakończyć tę farsę. Przez całą drogę zajmowałam się wszystkim tylko nie tym jaką ciężką rzecz niosłam. Naliczyłam dziesięć psów, dwa tysiące czterysta płytek chodnikowych, zwracałam ogromną uwagę na to, by nie nadepnąć na linię, dokładnie jak za dzieciaka. Przywitałam się z czternastoma osobami, ale z żadną nie zamieniłam więcej niż jednego zdania.

Byłam spóźniona, ale nic na to nie mogłam poradzić. Coś ewidentnie mi ciążyło. Przed budynkiem czekał na mnie już blondyn, jak zwykle miał na sobie białą koszulę, zapiętą pod samą szyję, czarny krawat i bordową kamizelkę oraz bordowe spodnie w kantkę. Mimo wszystko w naszej szkole obowiązywały mundurki, ale żaden nauczyciel nie zwracał na to zbytniej uwagi, więc wszyscy chodzili ubrani, jak chcieli.

Chciałam jak najszybciej znaleźć się przed nim, przyśpieszyłam kroku, co nie było łatwe.

-Wybacz, zaskoczyłeś mnie z tą szybkością. Sądziłam, że odezwiesz się późnym wieczorem - wyznałam, odkładając segregator na ławkę, na której siedział Daniel.

Non-Toxic BondsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz