63. "Dlaczego pan tak mówi? Nikogo nie zabiłam."

45 3 57
                                    

Niemalże w ostatniej chwili zdążyłam wbiec do toalety. Nie obchodziło mnie nawet to, że walizki zrobiły hałas w mieszkaniu.

Przez korki na mieście mało brakowało, abym zsikała się w spodnie. Tak szybko chciałam znaleźć się na miejscu, iż nie pomyślałam, jak wypicie prawie litra wody mogło zadziałać podczas półtoragodzinnej podróży samochodem.

Byłam na tyle zmęczona prawie całodniowym lotem, że nie myślałam racjonalnie. Pójście do toalety na lotnisku nie wpadło mi do głowy. Dlatego też przez własną głupotę miałam wrażenie, jakbym przy każdym najmniejszym ruchu mogła stracić pęcherz. Próbowałam się nie ruszać, co nie było łatwe, gdy siedziałam pomiędzy dwoma facetami.

Na szczęście Emily, która siedziała na przednim fotelu obok kierowcy, miała na kolanach Skippera, który po tygodniu nieobecności chciał nas wszystkich odpowiednio przywitać. Adrien jako dobry przyjaciel zaoferował opiekę nad tym małym nicponiem. Dlatego też zabrał go ze sobą, gdy przyjechał po nas na lotnisko. Nie miałam ochoty na kłótnie o miejsce, więc odpuściłam. Byłam zbyt przejęta pełnym pęcherzem, by jeszcze walczyć o ten najlepszy fotel.

Dobrze, że byłam sama w mieszkaniu, bo mogłam się swobodnie wypróżnić. Skipper i Matteo zostali na podwórku, a ja zabrałam ze sobą walizki, chociaż to miało być zadanie chłopaka. Od razu zastrzegł sobie prawo do wniesienia ich, ale postanowiłam sama to zrobić. Nawet gdyby miał mieć o to pretensje.

Gdy po kilku minutach bezczynnego siedzenia na toalecie, mogłam wstać i rozejrzeć się po pomieszczeniach, to doszłam do wniosku, że tęskniłam. Tęskniłam za tym miejscem, za wspomnieniami z tego mieszkania.

Jako że w dalszym ciągu byłam sama, bo panowie chyba postawili na dłuższy spacer, to zdecydowałam, aby zacząć porządki. Im szybciej, tym lepiej.

W mieszkaniu nie było nic do jedzenia, ani do picia, więc napiłam się wody z kranu. Jak wróci Matt, to będziemy musieli wybrać się na zakupy i to dość duże.

W ramach walki z brudnymi ciuchami, jakie przyleciały z nami, chciałam je posortować i jak najszybciej to ogarnąć. A zatem zabrałam jedną z walizek do łazienki. Tam otworzyłam oba kosze do prania i usiadłam na desce toaletowej.

Po otworzeniu walizki zrozumiałam, że to nie będzie jedno pranie. Przez tydzień nie udałoby mi się z tego wydostać. Nie byłam idealna w kolorach, dlatego to szatyn odpowiadał za wstawianie ubrań do pralki. Cała reszta była moją rolą i już się do tego przyzwyczaiłam.

W trakcie rozkminiania, do którego kosza powinnam wrzucić szarą bluzkę, usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.

Aby oderwać się od tej czynności, która w zupełności mi nie pasowała, chwyciłam za telefon. Po odblokowaniu ekranu do moich oczu dotarł SMS od przyjaciółki.

Emily: Mam twoje spodnie oraz stanik. I nie wiem, jak to się stało, że dwie pary bokserek twojego kochasia są u mnie. Pakowanie w popłochu nie jest dobrym rozwiązaniem.

Podczas czytania jej wypocin, miałam uśmiech na twarzy. Wysłałam jej tylko emotkę kciuka w górę i odłożyłam komórkę na umywalkę.

Początkowo próbowałam sobie przypomnieć, jak mogło dojść do tego, że niektóre z naszych ciuchów wpadło do walizki blondynki. Spędzaliśmy ze sobą większość czasu, ale i tak byłam pod wrażeniem całego wyjazdu. Przez cały pierwszy dzień chłopcy mieli ze mnie ubaw, ponieważ zachwycałam się drobiazgami.

Panowie przeszli samych siebie. Z rozmowy wywnioskowałam, że to miały być dwa domki, a finalnie na własny użytek mieliśmy ponad sześćset metrów kwadratowych powierzchni użytkowej. Pierwsze co zobaczyliśmy to ogromny taras z własnym basenem i jacuzzi, cztery rozłożone leżaki, chociaż zauważyłam kilka dodatkowych w rogu tarasu.

Non-Toxic BondsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz