68. "Twoi dziadkowie przyjechali."

39 3 35
                                    

-Jak zareagowałby ktoś, kto właśnie miałby tu wejść? - zapytałam szatyna, który leżał w pozycji tej dużej łyżeczki. Lubiłam, gdy to on był z tyłu, ponieważ czułam na całym ciele jego bliskość. Przytulał mnie zwyczajnie, nie było to coś nowego.

Nasze stykające się ciała wytwarzały pole magnetyczne, które ogrzewało nas w niewyjaśniony sposób.

Byliśmy przykryci satynową pościelą po same pachy. Palec wskazujący chłopaka przemierzał drogę wzdłuż mojego boku. Czułam ten szlak, który wiódł od biodra, przez udo do kolana i z powrotem. W tym samym momencie ustami muskał skórę na moim karku i boku szyi.

-Zależy, kto to miałby być. Dziadkowie byliby zgorszeni i najprawdopodobniej wyklęliby nas na cztery pokolenia. Natomiast Dario zrobiłby zdjęcie i wstawił na grupę. No, chyba że zachowałby to dla siebie i szantażował albo chwalił swoimi skarbami.

Zaśmiałam się na samo wspomnienie chłopaka, który miałby robić nam zdjęcia w łóżku. Przygryzłam mu przedramię lewej ręki. W wielu filmach była ukazana scena, gdy to dwoje ludzi leżało na łóżku i dziewczyna miała głowę na ręce swojego partnera. To byliśmy właśnie my, tylko nie graliśmy w filmie.

Nasza sytuacja była nieco inna. Nie byliśmy partnerami. Nic nas nie łączyło poza tym, że u niego mieszkałam. Albo inaczej, mieszkałam razem z nim. Musiałam się tego nauczyć albo po prostu przyjąć to do wiadomości.

Nagle uścisk stał się mocniejszy, a mój wzrok z mebli przeniósł się na sufit i to nie z mojej winy. Matt zmienił pozycję i tym razem znajdowałam się na górze, a on miał z tego niezły ubaw.

Próbowałam wydostać się z jego objęć, choć niechętnie. Wizja pozostania z nim w łóżku była bardzo kusząca. Przelotnie spojrzałam na zegarek, który wskazywał kwadrans przed ósmą.

-Chcesz się znowu spóźnić na spotkanie?

W ciągu sekundy moje ciało niezbyt delikatnie wylądowało na materacu. Szybko zakryłam swą nagość i przyglądałam się temu, jak Matteo potykał się o własne nogi podczas ubierania bokserek.

-A mówiłaś, że zdążymy jeszcze zjeść śniadanie - powiedział z wyrzutem i wyszedł z pomieszczenia. Po chwili w oddali usłyszałam szum wody. Szybki prysznic to specjalność szatyna i nawet się nie obejrzałam, jak wrócił i grzebał coś w szafie.

Dopiero wtedy dotarło do mnie, że była sobota. Rzadkością było to, że chłopak ten dzień spędzał w pracy, ale gdy na horyzoncie pojawiał się duży projekt, to nie liczyło się nic, tylko dobrze wykonana praca. A z tym przychodził nowy, stały klient.

Gdy chłopak stroił się do wyjścia, to ja założyłam za dużą bluzkę, która leżała na podłodze i zapewne była jego.

Poszłam do kuchni i wyciągnęłam składniki na tosty, w zawrotnym tempie udało mi się połączyć chleb, szynkę i ser, po czym pozostało czekać, aż toster zrobi za mnie resztę.

Skipper poczuł zapach jedzenia i pojawił się w pomieszczeniu równo ze swoim właścicielem. Szatyn miał na sobie czarny garnitur, co nie było nowością. Zaczynało mnie to nurtować.

Matt pośpiesznie skradł mi buziaka i zabrał tosta z talerza. To było takie małe odwrócenie uwagi. Na szczęście zostawił ten drugi, chociaż nie miałabym nic przeciwko, gdybym musiała robić kolejne.

-Możesz mi powiedzieć, dlaczego ubierasz się na czarno? - zapytałam, nawet nie wiedziałam dlaczego. Przecież chłopak nie musiał odpowiadać. To, że raz się otworzył, nie oznaczało jego otwartości już na zawsze. Nie mogłam tego oczekiwać.

Chłopak niemal w trzech gryzach pochłonął jedzenie, a przy tym nie wyglądał na złego. 

-Czekam na telefon o pogrzebie wroga - wyznał z powagą.

Non-Toxic BondsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz