44. "Świetliku."

40 3 61
                                    

-Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wróciłaś do szkoły.

Pierwszy raz w tym miesiącu byłam w tym budynku od samego rana. Co prawda weekend spędziłam w szpitalu, w odwiedzinach.

Tym razem obyło się bez leżenia. Matt chciał spacerować, więc zwiedziliśmy pół szpitala, jak nie cały, bez użycia windy. Byłam bardzo zadowolona, że chłopak wrócił już do zdrowia i jedyne co go blokowało to brak wypisu ze szpitala. Była tylko jedna sprawa, która mnie irytowała, choć próbowałam nad tym panować, wieczorem szatyn wyganiał mnie do domu, bym w końcu mogła odpocząć. Miałam zalecenia, by się wyspać, ale nie było to takie proste. Przebywanie samej w jego mieszkaniu nie było niczym miłym. Na dodatek brakowało mi Skippera, gdyby był ze mną, to przynajmniej miałabym się do kogo przytulić. Jednakże z drugiej strony wiedziałam, że miał bardzo dobrą opiekę i nie martwiłam się o to, czy było z nim wszystko w porządku.

Emily przysłała mi kilka jego zdjęć podczas zabawy oraz jedzenia. Czułam się źle, z tym że musiał zmienić otoczenie i mój stan psychiczny nie pozwolił na zajęcie się nim, ale wiedziałam, że gdyby został ze mną, to zupełnie zapomniałabym o nim, co mogłoby się równać ze złością szatyna.

-Uwierz mi, że ja też. To nie w moim stylu, ale fajnie jest wrócić do tych ludzi - wyznałam zgodnie z prawdą. Spojrzałam na całe pomieszczenie i mogłam przyznać, że pojawił się uśmiech na mojej twarzy.

Do końca lekcji zostało kilkanaście minut i ku mojemu zdziwieniu dostaliśmy czas wolny po burzliwej dyskusji na temat lektury. Jeszcze większym zdziwieniem nie tylko z mojej strony było to, że dość mocno w niej uczestniczyłam. Nie ma to, jak przyjść do szkoły po długiej nieobecności i zabłyszczeć na lekcji opiekuna klasy.

-To fakt. Brzmisz jak nie Ty, w sumie nie chciałam Ci o tym mówić wcześniej, ale Madison rozpowiadała po szkole, że pewnie zaciążyłaś i już nie wrócisz. Podła suka z niej. Próbowałam to odkręcać, ale wiesz, jak działają takie plotki w naszej szkole.

Zasłoniłam jej buzię, by przestała mówić. Dobrze wiedziałam o tym, co się mówiło na mój temat w szkole. Miałam swojego wielkiego donosiciela, który postanowił mnie powiadomić natychmiast, tylko po to bym nie czuła się źle, jak by to do mnie doszło od obcej osoby. Taka sytuacja nie miała miejsca i może to lepiej. Nie wiedziałam, jakbym zareagowała, gdyby ktoś mnie spotkał i zapytał o dziecko. Byłoby bardzo mocno niezręcznie.

-Torey napisał mi o tym już ponad tydzień temu. Mogłam to przetrawić i teraz mam na to tak naprawdę wywalone. Mogą mówić, co chcą i mnie to nie obchodzi, a przynajmniej tak mi się zdaję - dalej szeptałam.

Nie miałam ochoty na to, by każdy w tej sali dowiedział się co było u mnie słychać. Nie dość, że co druga osoba pytała się o moje samopoczucie, to nauczyciele pytali się, czy czegoś nie potrzebowałam i proponowali pomoc z zaległymi materiałami.

Byłam przygotowana na wezwanie do dyrektora i rozmowę na temat powodu mojej nieobecności, ale takie coś się nie wydarzyło. To dziwne, w niektórych przypadkach nauczyciele czepiali się, gdy nie było kogoś dwa dni i robili aferę o nic.

-Wiesz z jednej strony mi go szkoda. Wybrał sobie tak trudne studia, że musiał całe swoje życie zmienić tylko pod nie. A to tylko dlatego, że jego uczelnia zmieniła zasady rekrutacji. Pewnie wiesz, że jego pokój zamienił się w wielką bibliotekę. Biedaczysko ciągle siedzi z nosem w książkach i próbuje coś wbić do tego swojego łba. Chciałam się z nim spotkać, ale jego marzenia są ważniejsze i nie mam sumienia mu przeszkadzać.

Miała rację. Ani ja, ani ona, nie miałyśmy serca, by zniweczyć mu plan na zostanie weterynarzem. Nigdy nie podejrzewałam go o tak wymagające studia, ale niech mu się wiedzie. Naprawdę cudownie byłoby go wiedzieć zadowolonego, gdy będzie leczył i dbał o swoich małych i dużych pacjentów.

Non-Toxic BondsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz