59. "Po co czekać?"

39 3 56
                                    

Oparta o dłoń, patrzyłam na to, co działo się za oknem. Zdawało mi się, że ten dzień będzie naprawdę paskudny. Ciemne chmury oraz silny wiatr nie zwiastował miłej pogody.

Mimo upomnień od nauczyciela nie zmieniłam pozycji. Tak, prawdę mówiąc, nie rozumiałam tego, że po egzaminach wciąż kazali nam jeszcze chodzić do szkoły, przecież to już nie miało sensu, tylko marnowali nasz czas. Mój czas. Zamiast słuchać dziwnych rzeczy, które opowiadali nauczyciele, bo prowadzeniem lekcji nie można było tego nazwać, mogłabym się zająć pierwszorzędnymi sprawami.

Mogłabym poszukać jakiejś pracy. Chociaż z drugiej strony dostałam przykaz, by o tym nie myśleć i zająć się nauką, której de facto już nie było oraz wakacjami. Nie za bardzo mi to pasowało, ale nie mogłam nic na to poradzić, dwa dni temu wkurzona wyznałam, że się wyprowadzam, reakcja chłopaka mnie nie zdziwiła, ponieważ natychmiast stwierdził, że nie będzie mnie trzymał na siłę. Aczkolwiek nie mogłabym go zostawić po tym wszystkim, co dla mnie zrobił. Czułam się zobowiązana jakoś mu to wynagrodzić. Myślałam nad znalezieniem pracy w trakcie studiów. Pierwszą myślą było ogarnięcie sobie studiów weekendowych, ale doszłam do wniosku, że to za duży koszt.

Drugą opcją była roczna przerwa od nauki i cały czas spędzony w pracy, ale wiedziałam, że to nie najlepsze dla mnie, ponieważ po roku nie poszłabym już na te studia.

Finalnie w mojej głowie pojawił się plan na studia i pracę w jednym. Wtedy zrozumiałam, że będę zmuszona zaniedbywać swoje życie prywatne i nad tym ubolewałam najbardziej. Jednakże połączenie tych dwóch spraw mogłaby mi pomóc w spłaceniu długu, który u niego zaciągnęłam.

Nagle poczułam szturchnięcie przez osobę siedzącą ze mną w ławce, którą była jak zwykle Emilii. Gdy miałyśmy zajęcia osobno, siadałam sama, chyba że TJ miał ze mną lekcję. Spojrzałam na nią w momencie, gdy wskazywała dłonią, na mój telefon. Nie wiedziałam, o co jej chodziło, ale ona nie zwracając na mnie uwagi, wróciła do oglądania filmów na YouTubie. Widocznie nie tylko ja byłam znudzona paplaniną nauczyciela. Tylko pilni uczniowie zapisywali jeszcze coś w zeszytach.

Zaciekawiło mnie, co nie tak było z moją komórką i przeniosłam ją pod ławkę. Odblokowałam ekran, na którym widniała nieodczytana wiadomość od mojego współlokatora.

Matt: Właśnie wyszedłem z sali, ten czas na korytarzu zmiecie mnie z planszy.

Wtedy przypomniałam sobie o jego poprawce. Od wczoraj chodził nabuzowany, a jednocześnie zestresowany. To był dla niego trudny czas, po całym mieszkaniu walały się kartki z zadaniami. Pierwszy raz widziałam, żeby to mieszkanie było tak nieogarnięte. Matt dbał o czystość. Pomimo tego, że nie był pedantem, to czasami mnie przerażał, szczególnie na początku. Po miesiącu albo dwóch odkąd zamieszkałam z nim, było lepiej. Nie czepiał się o zostawioną brudną rzecz w zlewie albo o to, że moja bluzka leżała obok krzesła, a nie na nim.

-Co ty się tak śmiejesz? Czyżby Twój książę wieczorem chciał się zabawić?

Przerzuciłam wzrok na nią, była uśmiechnięta. Wiedziałam, że czekała na pikantne szczegóły. Wyglądała nieco przerażająco, uniesione brwi, szeroki uśmiech i obie dłonie podłożone pod brodę, nie przypominały miłej postaci z bajki.

Nie miałam zamiaru wdawać się z nią w dyskusję, więc wróciłam do telefonu. Wiedziałam, jak ważny to dzień dla chłopaka, dlatego zbyt długie odpisywanie mogło go jeszcze bardziej zestresować.

Ja: Zdasz to z łatwością, wierzę w ciebie. Zbyt dużo czasu poświęciłeś, by to oblać.

Po wysłaniu wiadomości dalej czułam na sobie wzrok. Odłożyłam telefon i postanowiłam się czymś zająć, nawet gdyby to miało być coś w rodzaju plotkowania z Em.

Non-Toxic BondsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz