54."Możesz mi wyjaśnić, o co tutaj chodzi?"

39 3 35
                                    

-No muszę Cię pochwalić. Tak szybko robisz postępy, że nawet ja za tobą nie nadążam - głos blondynki rozszedł się po otoczeniu.

Dobrze, że z nami nikogo nie było, Em umiała znaleźć miejsce, w którym mogłyśmy swobodnie ćwiczyć i nikt nam nie przeszkadzał. To była moja czwarta lekcja i druga w Audi.

Dwa dni temu myślałam, że nie dam rady i już miałam się poddać. Nie potrafiłam opanować samochodu, który kupił Matt. Czułam się, jakbym nigdy wcześniej nie jeździła, czułam, że zapomniałam wszystko to, co przekazała mi przyjaciółka.

-Może to dlatego, że jestem zdeterminowana - wyznałam, przyglądając się otoczeniu. Była druga po południu, a nie było nic kompletnie słychać. Jakby całe miasto nie wyszło z domu. Zaskoczona tym faktem napawałam się ciszą i spokojem.

-Zdeterminowana, by zdać, czy aby zadowolić Matteo. Mam nadzieję, że to nie on kazał Ci zrobić to prawko.

Po głębszym zastanowieniu się nad słowami przyjaciółki stwierdziłam, że on nigdy nie nagabywał mnie na ten egzamin. Raz padło pytanie z jego strony i po tym poszło wszystko gładko. Przez te wszystkie sytuacje w moim życiu zupełnie zapomniałam o czymś takim. A przecież to otworzyłoby mi furtkę do świata.

Nigdy nie musiałam go jakoś bardzo błagać o podwózkę. Jak tylko wyczuwał moment, że gdzieś chciałam wyjść, to sam proponował pomoc. Nie mogłam sobie przypomnieć czy kiedykolwiek odmówił lub wypomniał mi, że go to męczy.

-Chciałabym się usamodzielnić. Wiesz, że Morgan wciąż powtarzał, jaka to muszę być samowystarczalna. A jeżeli chodziło o sprawy motoryzacyjne, to zabraniał, twierdząc, że kobiety się do tego nie nadają.

W końcu wyrzuciłam to z siebie. Poszło prościej, niż sądziłam. Przy blondynce mogłam powiedzieć nawet najgorsze rzeczy, a ona i tak przyjęłaby to do wiadomości i spróbowała coś poradzić.

-Myślałam, że może cię namawiał. Odwozi cię do szkoły, później przyjeżdża, gdy kończymy zajęcia. Może go to wkurza, dlatego kupił auto, by cię pospieszyć.

Pokręciłam głową, spoglądając na bezchmurne niebo, które przypomniało mi jego tęczówki.

-Nigdy nie robił problemu z tego powodu, czasami nawet sam wyskakiwał z propozycją podwiezienia.

Wyciągnęłam rękę, by sięgnąć po kubek z napojem, który wcześniej zostawiłam na dachu samochodu. Musiałam zmienić pozycję, ponieważ siedzenie na masce samochodu nie było tą idealną do chwycenia picia.

Nie zwróciłam uwagi na to, że nie miałam czym popijać kanapki. Dopiero gdy usłyszałam, jak Em kończyła swój, to przypomniało mi się, że przecież nie wzięłam nawet łyka z mojego.

Jednak Em miała dobry pomysł, aby w ramach nagrody kupić kanapki. Nie wiedziałam, jak to się działo, ale jedzenie było dla mnie nagrodą za wszystko. Aż zaczęłam się zastanawiać, co będzie na mnie czekało, gdy uda mi się zdać prawko. Emily na pewno wymyśliła już coś tak pokręconego, że nikt się tego nie będzie spodziewał.

Wcale nie zdziwiłabym się, gdyby zamówiła tort w kształcie auta albo dokumentu prawa jazdy z moim zdjęciem. Była do tego zdolna.

-Dalej nie ufam mu w stu procentach, dlatego pomyślałam, że to on mógłby cię do tego zmuszać.

W kilka chwil skończyłam swoje danie i zeskoczyłam z maski, chciałam wyrzucić śmieci do kosza. Co również podłapała Emily i razem podeszłyśmy do pojemnika znajdującego się kilkaset metrów od nas. Mogłyśmy to zrobić przy wyjeżdżaniu, ale przecież ruch to zdrowie, a te kilkadziesiąt kroków nie zrobiło nikomu różnicy.

Non-Toxic BondsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz